13 października 2012

Odwieszam + Rozdział 34.

 ODWIESZAM
Hej, tu znowu ja Mabel ! Wracam na bloga, mam nadzieję, że się cieszycie i że jeszcze będziecie czytać moje wypociny. ;p
No więc... załamanie minęło ( xd ) , napisałam rozdział... i bardzo bym chciała, żebyście nie byli na mnie źli ;x Nawet nie napisałam w ostatnim poście kiedy wracam, ani nic innego. Ale ponieważ teraz już jestem w stanie pisać, poza tym nie chciałam zostawiać niedokończonego bloga, wróciłam. PRZEPRASZAM Was bardzo .
 Nie wiem co napisać. Głupio mi ;/ No więc przede wszytskim OBIECUJĘ Wam, że dokończe tego bloga ; ] Postaram się to zrobic jak najszybciej, żebyście nie czekali długo na nowe rozdziały, ale nic nie obiecuję, bo... nauka o.O
Wiem, że Was zawiodłam ;/ Ogólnie w tym rozdziale jest mało chłopaków. Nawet nie wiem czy post nie wyszedł za krótki. Ale chciałam jak najszybciej podarować Wam rozdział ^.^
Dziękuję za kolejnych dwóch obserwatorów (łaaaaa !) i 19.000 wyświetleń o_O Jak stuknie 20.000 odprawię jakiś dziki taniec xd Może Gangam Style  xD
Więc zapraszam na rozdział.
Następny pojawi się NAJPÓŹNIEJ w następną niedzielę ;))






Rozdział 34.



Otworzyłam oczy. Obróciłam się na bok i zobaczyłam twarz śpiącego Louis'a. No tak, wczoraj położyliśmy się razem na jego łóżku. Chwyciłam swój telefon, leżący obok mnie na materacu i sprawdziłam godzinę. Dziewiąta. Postanowiłam już zacząć się zbierać, bo obiecałam mamie, że wrócę jak najwcześniej. Wstałam powoli z łóżka, przy okazji ciesząc się, że nie mam kaca i włożyłam swoje trampki, które znalazłam za drzwiami. Wyszłam z pokoju Tomlinsona i zeszłam cicho po schodach, starając się nie obudzić reszty, a już zwłaszcza Zayn'a, który - jak sądzę - ciągle był na mnie obrażony. Rzeczywiście, mogłam mu powiedzieć o tym, że Stan... a zresztą, nie będę teraz o tym myśleć. Muszę odpocząć od tego wszystkiego. Otworzyłam powoli drzwi wejściowe i wyszłam na zewnątrz. Na piechotę do mojego domu miałam trochę daleko, ale nie miałam innego wyjścia, niż zacząć "podróż". Westchnęłam i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Po dłuższym czasie w końcu ujrzałam mój dom. Bezszelestnie weszłam do środka, witając się cicho z psem.
-Cześć Mabel - powiedziała nagle moja mama, przyprawiając mnie o miniaturowy zawał serca. - Jestem w kuchni.
Odetchnęłam głęboko, żeby się uspokoić i upewniłam się, czy nie czuć ode mnie alkoholu. Nie no, chyba było w porządku.
-Cześć mamo! - zawołałam, gdy tylko znalazłam się obok rodzicielki.
-Jak tam było u Louis'a? - spytała, oglądając swój brzuch.
-Emm... - zacięłam się, ignorując skaczącego po mnie Clifforda. - A normalnie, obejrzeliśmy jakiś film, zjedliśmy coś... - kłamliwe zdanie zabrzmiało całkiem przekonująco.
-To w porządku - uśmiechnęła się moja mama.
Nagle poczułam wyrzuty sumienia. Nie chciałam okłamywać rodziców. Po prostu okoliczności mnie do tego zmusiły... Dobra, nie będę się oszukiwać. Chodziłam do klubu z własnej, nieprzymuszonej woli. Przecież nikt mi nie kazał.
Znowu poczułam się źle. Nie powinnam kłamać. I nie powinnam chodzić na dyskoteki. Domówki jak najbardziej - nawet moja mama pozwalała mi na nie chodzić - ale nic więcej. O tak, to moje postanowienie. Nie pojawię się w klubie, dopóki nie skończę osiemnastu lat. Koniec kropka, do widzenia. Z dumą uśmiechnęłam się do mamy i pobiegłam na górę, żeby wreszcie się umyć. Gdy tylko znalazłam się w moim pokoju, wysłałam smsa do Louis'a, że jestem już w domu - żeby się nie martwił - i wzięłam świeże ubrania. Poszłam do łazienki i wzięłam półgodzinny prysznic. Potem ubrałam się, umyłam zęby, uczesałam i zrobiłam makijaż.
Nie miałam pojęcia, czym mogę się teraz zająć. Nie chciałam robić niczego do szkoły (przy okazji: nie byłam dzisiaj na lekcjach) bo już był prawie koniec roku, oceny już dawno powystawiane. Chwyciłam więc jakąś zupełnie niezwiązaną ze szkołą książkę i zaczęłam czytać. O tak, już dawno nie miałam na to czasu. Nareszcie. Ale mimo to, nie mogłam sie skupić na lekturze. Po prostu zamartwiałam się sytuacją z Zayn'em.
Dobra, koniec. Muszę coś z tym zrobić. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na Clifforda, śpiącego na kupce moich ubrań, wywalonych wczoraj przeze mnie z szafy na podłogę.
-Cliffy! - zawołałam zdrobniale, a szczeniak poderwał się na łapy w ułamku sekundy. - Idziemy na spacer! - krzyknęłam z entuzjazmem.
Na świeżym powietrzu najlepiej mi się myślało. Zacmokałam na psa i wyszłam z pokoju.
-Gdzie idziesz? - zapytała mama, gdy ją minęłam na schodach.
-Przejść się z Cliffordem - oznajmiłam i poszłam w kierunku drzwi wejściowych.
Założyłam Cliffy'emu obrożę i smycz, co było nie lada wyczynem, zważywszy na to, że podekscytowany pies skakał po całym przedpokoju. Wyszliśmy z domu i już po chwili dreptaliśmy poboczem w kierunku pobliskiego lasku. Gdy moim oczom ukazały się pierwsze drzewa, spuściłam Clifforda ze smyczy. Teraz obserwowałam go uważnie, jednocześnie rozpoczynając rozmyślania.
Więc zacznijmy od tego, że Zayn się na mnie obraził. Kurde no. I co ja mam teraz zrobić? Oczywiście, wiedziałam, że mój chłopak miał powód, w końcu zataiłam przed nim dość ważną rzecz.
Kuźwa, gdyby nie ten chory Stan, w ogóle nie byłoby problemu.
Zaklęłam pod nosem i uderzyłam zaciśniętą pięścią w konar pobliskiego iglaka. Muszę przeprosić Zayn'a. To jest oczywiste. Ale co ja mu powiem? Że wolałam poradzić się Louis'a? Że nękający mnie zboczek to nic takiego? Bez sensu.
Miałam ochotę po prostu usiąść w tym lesie i się rozpłakać. Ale nie. Nie mogę. Wzięłam głęboki oddech i odgarnęłam grzywkę, opadająca mi na czoło.
Przeproszę, okej. Ale co można powiedzieć w takiej sytuacji?!
W końcu nie wytrzymałam i mimo tego, że byłam w lesie, krzyknęłam. Nie było to żadne określone słowo, po prostu zwykły wrzask.
Osunęłam się powoli na ziemie. Usiadłam po turecku i podparłam brodę rękami. Clifford, gdy tylko się zorientował, że nie idę za nim, zawrócił i usiadł obok mnie.
-Może ty mi powiesz, co mam robić? - zapytałam z nadzieją siedzącego koło mnie psa.
Clifford milczał. W sumie, wcale mnie to nie zdziwiło.
-No tak, ty nie umiesz mówić - westchnęłam i pogłaskałam Cliffy'ego po głowie.



***


Zapukałam trzy razy w drzwi, czując, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi. 
Stałam właśnie pod domem chłopaków i miałam zamiar... porozmawiać z Zayn'em. Boże. Bałam się tej rozmowy.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
Nagle drzwi otworzyły się na oścież. Zayn.
-Cześć - mruknęłam, patrząc na swoje stopy.
-Mhm. - mruknął. - Do kogo przyszłaś?
Spojrzałam na niego ze złością.
-Do ciebie - prawie, że warknęłam.
Nie odzywał się, więc ja postanowiłam to zrobić.
-Chciałam... ee... - już miałam go przeprosić, gdy za jego plecami przebiegł jakiś golas.
Harry.
-Pogadajmy na osobności. - zmarszczyłam brwi.
Zayn wyszedł na zewnątrz i zamknął za sobą drzwi.
-Ja... - zaczęłam.
-Spieszę się - powiedział.
Teraz to się wkurzyłam.  Ja tu przychodzę błagać go o przebaczenie, a on mówi, że się śpieszy! Powstrzymałam się od wrzasku i wzięłam głęboki oddech.
-Chciałam cię przeprosić. - mruknęłam i ponownie spojrzałam na swoje buty.
Oczekiwałam, że coś powie. Ale nie.
-Mógłbyś się odezwać? - zapytałam, niemalże z irytacją.
Owszem, czułam skruchę i tak dalej, ale żeby mnie tak ignorować?! Szkoda bardzo.
-Czemu mi nie powiedziałaś? - spytał po chwili. - O Stanie. - dodał.
Zachciało mi się płakać. Ale ja, jak to ja, zawsze płakałam z byle powodu.
-Chciałam ci powiedzieć, ale...
-Ale co? - powiedział zgryźliwie.
Spuściłam wzrok. Poczułam, że zaraz się rozpłaczę. Tak, jeszcze tylko tego brakuje. Wzięłam głęboki oddech.
-Nie wiem. - tylko to byłam w stanie powiedzieć.
Na moje nieszczęście głos mi zadrżał.
-Mabel...? - Zayn dotknął mojego ramienia.
Przygryzłam wargę. Z moich oczu zaczęły kapać łzy.
-Przepraszam - wychrypiałam jeszcze raz.
-Jezu, nie płacz - objął mnie.
-Wcale nie chcę płakać - mruknęłam, wtulając się w niego. - Po prostu... ja tak mam.
Przez chwilę milczeliśmy. W końcu Zayn pocałował mnie w głowę.
Że też musiałam się rozpłakać. No kurde. Może on nie miał wcale zamiaru przyjmować moich przeprosin? Może wybaczył mi tylko dlatego, że się rozpłakałam?
-Jeśli jesteś nadal zły, to... - zacięłam się. - Nie gódźmy się tylko dlatego, że się rozpłakałam.
-Nie gadaj już głupot - powiedział cicho i ponownie pocałował mnie we włosy.
Odetchnęłam.



*5 miesięcy później*
*listopad*


-Ale teraz będzie najlepsze... - poruszyła brwiami z dziwnym uśmiechem.
Powstrzymałam westchnienie. Od jakichś 40 minut Violet opisywała mi ze szczegółami swój pierwszy raz z Harry'm. To, że jesteśmy przyjaciółkami nie oznacza, że... No cóż, niektóre rzeczy powinna zachować dla siebie. Nie chciałam przecież słuchać barwnego opisu tego, co Hazza jej zrobił. Ja na pewno nie będę opisywać Violet moich... przygód. Powstrzymałam śmiech, póki co, na nic takiego się nie zapowiadało. Chociaż może...
Potrząsnęłam głową, jednocześnie uśmiechając się pod nosem. No w sumie, czemu nie?
Poprawiłam poduszkę, na której się opierałam - leżałyśmy u mnie na łóżku - i przyjrzałam się mojej przyjaciółce, która z błyszczącymi oczami opisywała przyrodzenie Harry'ego. Moja wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. W końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Dobra, takie szczegóły mi daruj - wyszczerzyłam do niej zęby.
Violet spuściła głowę, chyba zdając sobie sprawę, że powiedziała mi stanowczo za dużo i uśmiechnęła się pod nosem.
-Okej, okej. To w takim razie może ty chcesz mi coś opowiedzieć? - poruszyła brwiami i wlepiła we mnie wzrok.
Zachichotałam nerwowo.
-Nie ma co opowiadać - wzruszyłam ramionami z dziwnym uśmiechem.
-Jak to? - zasmuciła się.
-No... nic się nie przydarzyło. - zrobiło mi się trochę gorąco.
-No to kurde, zrób coś, żeby się przydarzyło! - zawołała, hamując śmiech.
-Ale co? - przygryzłam wargę.
Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.
-Mabel, Mabel... - westchnęła, przybierając minę starszej i bardziej doświadczonej osoby.
No w sumie, w TYCH sprawach orientowała się lepiej ode mnie. Przynajmniej miała już za sobą swój pierwszy raz.
-Musisz go... uwieść. - zacisnęła usta i spojrzała na mnie z powagą.
-Yy... co? - zrobiłam niezbyt inteligentną minę.
Violet westchnęła.
-No proszę cię... - pokręciła głową z dezaprobatą.
-Ale jak sie uwodzi mężczyzn? - jęknęłam.
Wkurzało mnie to, że nie miałam pojęcia o takich rzeczach.
-Chyba nie chcesz, żebym ci to teraz tłumaczyła - wycedziła z sarkazmem. - To się po prostu wie. A poza tym... skąd mam wiedzieć, co lubi Zayn?
-Jak to co lubi? - przekręciłam głowę na bok.
Czy ona nie mogła mówić wprost?!
-Pomyśl Mabel - uśmiechnęła się i wstała z mojego łóżka.
Runęłam na poduszki. Od tego wszystkiego zaczynała boleć mnie głowa. Obserwowałam moją przyjaciółkę, która podeszła do szafki z ubraniami i poszukiwała czegoś w szufladzie. Przymknęłam na chwilę oczy. Byłam bardzo zmęczona.
-Mam - powiedziała nagle Violet, przerywając mój wypoczynek.
-Coo...? - wymamrotałam, nie podnosząc powiek.
Dostałam czymś miękkim w twarz.
Jęknęłam z niezadowoleniem i powoli otworzyłam oczy. Przyjrzałam się uważnie czerwonej bluzce, którą rzuciła we mnie Violet. Nagle wytrzeszczyłam oczy.
-Chyba żartujesz! - zawołałam, wpatrując się z niedowierzeniem w gigantyczny dekold, którym obdarzona była bluzka.
Skąd w ogóle coś takiego znalazło się w mojej szafie? O Boże.
-Sukces gwarantowany - wyszczerzyła zęby. - Od razu się na ciebie rzuci! 
O kurde. Teraz to dowaliła.
-Zabieraj to paskudztwo z moich oczu! - wybuchnęłam śmiechem i trafiłam przyjaciółkę tym okropnym czerwonym ciuchem.
Violet też się zaśmiała. Odrzuciła to coś za siebie i z powrotem usiadła przy mnie na łóżku.
-Idziemy dzisiaj do chłopaków? - zapytała po chwili, tym razem z powagą.
-Jasne - uśmiechnęłam się lekko.
-Zadzwonię do Hazzy i się zapytam, o której możemy wpaść - mruknęła Violet i chwyciła swój telefon.
Wykręciła numer Stylesa.
-Heeeej - powiedziała z szerokim uśmiechem do słuchawki.
Wywróciłam oczami. Teraz czekało mnie dwudziestominutowe gapienie się w sufit i słuchanie rozmowy Violet i Harry'ego.
Właściwie nie przeszkadzała mi SAMA ich rozmowa; przeszkadzało mi to, że często rozmawiali na osobiste i intymne tematy, wcale się nie przejmując, że osoba siedząca obok tego słucha.
W każdym bądź razie, wiedziałam o Harry'm... dużo więcej niż przeciętna koleżanka.
-Idę się czegoś napić - szepnęłam do przyjaciółki.
Ta tylko kiwnęła głową i wróciła do rozmowy ze swoim chłopakiem.
Wyszłam z pokoju i głośno odetchnęłam W kuchni zrobiłam sobie herbatę i zupełnie się nie spiesząc, piłam ją małymi łyczkami.
Na górę wróciłam dopiero po piętnastu minutach. Tak, jak sie tego spodziewała, Violet ciągle nawijała do komórki.
-Wiesz już?! - zawołałam, patrząc gniewnie na przyjaciółkę.
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Ale co? - zmarszczyła czoło, odsuwając telefon od ucha.
-Możemy do nich dzisiaj przyjść?  zapytałam już spokojniejszym tonem.
-Eee.... tak! - dopiero po chwili zrozumiała, o co chodzi.
Kiwnęłam głową.
-Ale kończ już - mruknęłam z niezadowoleniem i opadłam na łóżko.
Wpatrywałam się w Violet, jednocześnie gładząc futerko Clifforda, który nie wiadomo kiedy znalazł się obok mnie.W końcu moja przyjaciółka rzuciła ostatnie (bo było ich kilka) "pa" i schowała komórkę do kieszeni.
-Możemy wpaść w każdej chwili - oznajmiłam, biorąc Cliffy'ego na ręce.
-To tylko ogarniemy fryzury i wychodzimy - stwierdziłam i podniosłam się z materaca.



***


Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Podskoczyłam i jak najszybciej pobiegłam w kierunku drzwi wejściowych. Mama.
-I cooo?! - zaczęłam skakać wokół niej niczym pięcioletnia dziewczynka.
-Mabel! Uspokój się! - zawołała, uśmiechając się do siebie.
-Powiedz mi... - poprosiłam ładnie.
-Emm... - zaczęła.
-Noo? - ponownie zaczęłam podskakiwać.
-Mabel!
-No już, już. - stanęłam spokojnie. - Więc...?
-Nie dajesz mi dojść do głosu! - oburzyła się moja mama.
Zacisnęłam usta.
-Chłopiec - powiedziała z szerokim uśmiechem.
 Wtedy wydałam z siebie dziki okrzyk - taki z repertuaru Louis'a - i zaczęłam machać rękami.
-Chłopiec, chłopiec! - krzyczałam, szarpiąc się za włosy.
Brat. Będę miała brata!
-Uaaaaa !! - zawyłam i wybiegłam z przedpokoju, nie zwracając uwagi na przerażoną minę mojej mamy. Znalazłam się w kuchni. Drżącymi rękami wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon. Szybko wybrałam dobrze znany mi numer.
-Halo? -odebrał.
-LOOOOUUU!! - wrzasnęłam. - Jedziemy na zakupy!!!
 I nie przejmując się jękiem Tomlinsona, kontynuowałam wykrzykiwanie mojego szczęścia.



****************************************************************************************************

Nie moge z tej animacji xDxD

Haha, tutaj mają takie... pedofilskie miny (sory za to porównanie ;D ale naprawde tak to mi się kojarzy) XD