30 kwietnia 2012

Rozdział 11.


Muszę przyznać, że fani chłopaków mnie zaskoczyli. Byli bardzo zmartwieni stanem Lou. Dowiedzieli się jeszcze przed spotkaniem, że Lou ma rękę w gipsie - mogłam się założyć, że to sprawka tamtej pielęgniarki - i poprzynosili mu mnóstwo laurek, kartek i w ogóle życzeń powrotu do zdrowia.
Po spotkaniu, wróciliśmy wszyscy do chłopaków. Zaprowadziliśmy Louis'a do salonu i zjedliśmy tam razem z nim obiad. Po obiedzie poszłam z Violet pozmywać naczynia. Gdy wróciłyśmy zobaczyłyśmy Harry'ego, stojącego przy Lou'im i karmiącego go winogronami. Złapałam się za głowę.
-Harry, co ty robisz? - jęknęłam.
-Pomagam Louis'owi. - rzekł Hazza.
-O Boże, przecież ma sprawną drugą rękę! - krzyknęłam.
-Mnie tam pasuje. - mruknął Louis z ustami pełnymi jedzenia.
-Zamknij się Lou. Harry przestań go traktować jak kalekę. - warknęłam.
-O co ci chodzi? Wszyscy są zadowoleni. - wywrócił oczami Hazza. - Louis chcesz, żebym pomógł ci wziąć prysznic?
Wybuchnęłam śmiechem.
-Ale z ciebie wredny potwór! - wrzasnęłam na Harry'ego.
Ten się zaśmiał i powiedział:
-Właśnie, przypomniało mi się coś. Jutro mieliśmy zorganizować biwak.
-Biwak? - ucieszyłam się.
-No tak, ale ze względu na Louis'a... - zaczął Hazza.
-Teraz Harry ma rację... - westchnęłam.
-Dam sobie radę! - krzyknął Lou. - Na spotkaniu z fanami byłem? Byłem. I dałem sobie radę. I jestem praworęczny, a skręciłem lewą rękę. - argumentował chłopak.
-No nie wiem... - zaczął Harry.
-Daj spokój! Będzie dobrze! - krzyknęłam i poczochrałam Louis'a. - Czyli skoro jutro, w niedzielę się zaczyna, to w poniedziałek nie pójdę do szkoły, tak?
-Taak. Nie podoba mi się to, ale... - zaczął Hazza.
-A mi się podoba! - krzyknęłam radośnie.
Wszyscy się zaśmiali.
-W takim razie zasługujecie na nagrodę. Zapraszam was do mnie na Wielkanoc za dwa tygodnie! - powiedziałam.
-Aa! Za dwa tygodnie Wielkanoc! - uderzył się w głowę Liam. - Zupełnie zapomniałem.
Zachichotałam.
-A gdzie w ogóle jest Zayn? - spytałam. -Zniknął gdzieś.
-Ee... chyba na dworze. - oznajmił Niall.
-Dzięki. - powiedziałam i pobiegłam w kierunku drzwi wejściowych.
Wyszłam na zewnątrz.
-Zayn! - zawołałam.
-Tutaj! - usłyszałam z prawej strony.
Odwróciłam się i pobiegłam w kierunku mojego chłopaka. Oo tak, uwielbiałam go tak nazywać. Zastałam go opartego o ścianę domu, z papierosem w ręku. No tak, wspominał że pali.
-Szukałam cię. - oznajmiłam i przytuliłam się do niego.
Zayn zgasił szybko papierosa i rzucił na ziemię.
-Chodź. - powiedział i zaprowadził mnie do altanki na tyłach domu.
Pierwszy raz byłam w ich ogrodzie. Zdziwiłam się, że mają basen.
-Przyjdę w lato popływać. - oznajmiłam, siadając z Zayn'em na ławce w altanie.
-Zapraszamy. - uśmiechnął się. - Wiesz, że rzucam palenie?
-Taa, właśnie widziałam.
Zaśmiał się.
-Ale stopniowo. - powiedział.
-No wiem, wiem, to nie tak prosto.
-O, i mamy dla ciebie propozycję. - powiedział.
-Tak?
-Wejdziesz z nami za kulisy? - zapytał.
-Jeszcze się pytasz? - zachichotałam. - No pewnie!
Pogadaliśmy jeszcze może z pięć minut, gdy poczułam, że jest coraz zimnie. W końcu była już jakaś dziewiętnasta.
-Chodźmy do domu. - powiedział Zayn, gdy zauważył, że mi zimno.
-Okej. - mruknęłam i po chwili znaleźliśmy się w ciepłym domu.
W przedpokoju zastaliśmy Niall'a w kurtce.
-Gdzie idziesz? - zapytałam.
-Do księgarni. - powiedział, zarzucając na głowę kaptur.
-Ty czytasz? - zachichotałam.
-No pewnie. Ty chyba też. Idziesz ze mną? - Niall złapał klamkę.
-Okej, idę. - stwierdziłam i wyszłam z blondynem. - Pa Zayn! - krzyknęłam przez ramię.
Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się w ciepłym wnętrzu księgarni. Zdziwiłam się, że jeszcze była otwarta.
-Idę do komiksów. - oznajmił Nialler.
Pokiwałam głową i poszłam do romansów.


*Oczami Evy*

Gdy tylko znalazłam się w bibliotece, podeszłam do działu z komiksami. Uwielbiałam je. Gdy znalazłam się przy odpowiedniej półce, rozpoczęłam poszukiwania. Po chwili wygrzebałam jeden egzemplarz, który wyglądał na szczególnie ciekawy. Usiadłam na czerwonej pufie i wyciągnęłam z torby okulary, które miałam tylko do czytania. Zagłębiłam się w lekturze. Wyciągnęłam przed siebie nogi. Komiks był naprawdę świetny. Nagle usłyszałam łoskot i na głowę spadło mi kilkadziesiąt komiksów. Krzyknęłam cicho. Spadły mi moje okulary. Zaczęłam się powoli wygrzebywać spod sterty gazet.
-Przepraszam… - usłyszałam i poczułam czyjąś rękę na plecach.
-Dobra, nie ma sprawy. – mruknęłam i wstałam.
-Nic ci nie jest? – zapytał blondyn, który zrzucił na mnie gazety.
-Nie, nic. – pokręciłam głową i nie patrząc na niego rzuciłam się do sprzątania gazet. – Pomożesz?
-Jasne! Nie sprzątaj tego,  to ja je zrzuciłem. – chwycił kilka gazet i zaczął upychać je po półkach.
Przerwałam sprzątanie i przyjrzałam chłopakowi się dokładniej. O Boże. To niemożliwe.
Chłopak zauważył, że mu się przyglądam. Uśmiechnął się.
-Niall Horan? – spytałam cicho.
Blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Tak. – powiedział.
Przez chwilę gapiłam się na niego jak wariatka, a potem powiedziałam:
-Cześć, Niall.
Zaśmiał się. O Boże, jak on słodko się śmieje.
-Jak ty jak masz na imię? – zapytał.
Potrząsnęłam głową. To zwyczajny chłopak. Jak każdy inny. Nie traktuj go jakoś specjalnie. Już i tak ma cię za idiotkę.
-Eva. Mam 18 lat. – powiedziałam nieśmiało i wróciłam do sprzątania gazet.
-Lubisz komiksy? – zapytał Niall, wrzucając resztki magazynów do półek.
-O tak. I to bardzo. – uśmiechnęłam się. – Nawet jeden rysuję.
Ugryzłam się w język. Ale było już za późno.
-Rysujesz? Na jaki temat? – zaciekawił się blondyn.
-Ee… różne. – skłamałam. Wolałabym teraz uciec z wrzaskiem, niż przyznaś się , że rysuje jakieś wymyślone historie o One Direction.
-Pokażesz mi kiedyś? – zapytał.
-Kiedyś… może tak. – uśmiechnęłam się. -Ty chyba też lubisz komiksy?
-No jasne. – powiedział luźno. Jaki on beztroski. Nie stresował się tak jak ja.
-O właśnie… jak zrzuciłeś te komiksy? – zachichotałam. O Boże, co się ze mną dzieje. Jednak nie stresowałam się aż tak bardzo. Fajnie mi się z Niall’em rozmawiało.
-Ee… potknąłem się o twoje nogi. – przyznał skruszony blondyn.
-Oj. Przepraszam. – rzekłam.
Nialler właśnie miał cos odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy krzyk kilka półek dalej.
-Niall! Chodź już! – ujrzałam ładną blondynkę, machającą na Nialler’a.
Wtem spostrzegła mnie i stanęła jak wryta.
-Albo zaraz! – zreflektowała się i schowała się za jedną z półek.
Zrobiło mi się zimno. Musiałam zadać to pytanie.
-Ee… Niall… to twoja dziewczyna? – wyjąkałam zmartwiona. No jasne, że taki chłopak nie będzie wolny!
Nialler zachichotał.
-Ona jest zajęta przez Malika. – wyjaśnił. – Gdzie bym tam do niej zarywał. Zaraz bym dostał od Zayn’a. On jest chyba najbardziej zazdrosną osobą na świecie.
Odetchnęłam. Mam farta.
-Ale chyba już naprawdę muszę iść. – powiedział Niall.
Pokiwałam smutno głową. Pięć minut rozmowy i już nigdy go nie zobaczę.
-Dasz mi swój telefon? – zapytał nieśmiało.
O Boże. Zaczęłam szybciej oddychać. „Opanuj się!” – nakazałam sobie w myślach.
-Daj telefon, to ci zapiszę. – powiedziałam najbardziej obojętnym tonem, na jaki było mnie stać.
Niall podał mi swój telefon – strasznie wypasiony, nawet mnie na takiego nie stać – i wbiłam swój numer do kontaktów.
-Masz. – oznajmiłam. – To… cześć…
Uśmiechnął się nieśmiało. Teraz sprawiał wrażenie zawstydzonego.
-To pa… - uśmiechnął się po raz ostatni i ruszył w kierunku wyjścia.
Zaczęłam szybciej oddychać. O Matko. Opadłam na pufę.

*Oczami Mabel*
Zobaczyłam Niall’a kierującego się do wyjścia. Szybkim krokiem ruszyłam do kasy i kupiłam „Serce w chmurach” – słyszałam o tej książce wiele dobrych opinii. Pół minuty później stałam już przed księgarnią . Uśmiechnęłam się szeroko do Niall’a i pociągnęłam go ulicą do samochodu.
-Opowiesz mi wszystko? – zapytałam z tajemniczym uśmiechem.
Niall wyszczerzył zęby i po chwili wiedziałam już wszystko, co chciałam wiedzieć.
-Umówisz się z nią? – zapytałam.
-No pewnie. – uśmiechnął się Nialler.
-A może… zaprosisz ją na biwak? – zaproponowałam.
-Łał, dobry pomysł! Że też sam na to nie wpadłem. – uderzył się w głowę. – Chyba, że będzie miała coś przeciwko opuszczeniu poniedziałkowych lekcji…
-Zapytaj się jej od razu jak wrócimy. – powiedziałam. Byłam przeszczęśliwa, że Niall spotkał tą dziewczynę. Wyglądała na miłą.
-Tylko… - zaczął Niall. – Nie mów nic chłopakom. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, a przecież i tak jutro ją poznają.
-Spoko. – zamknęłam sobie usta niewidzialnym kluczykiem i wyrzuciłam go za siebie.
Niall uśmiechnął się szeroko.

***


Wrzuciłam do torby ostatnią bluzkę w paski – taką samą jaką ma Louis. Nawet kupowaliśmy je razem. Była dopiero 21.30, a ja byłam umyta, spakowana i zjadłam już kolację. Zeszłam na dół, do rodziców. Weszłam do salonu, pomalowanego na jasną zieleń i położyłam się na kanapie koło mamy i taty.
-Ej, nie macie nic przeciwko, żebym w poniedziałek nie szła do szkoły? – zapytałam.
-A czemu masz nie iść? – spytał zdziwiony tata. Zawsze był sztywny, jeśli chodziło o takie rzeczy.
-Bo planujemy z chłopakami biwak… - mruknęłam już przygotowana na odmowę.
-Dobra, nic ci się nie stanie, jak raz opuścisz lekcje… - rzekła zamyślona mama.
-No dobrze… - mruknął tata.
-Naprawdę?! – krzyknęłam.
-Tak, tak, tylko… będzie Louis? – upewniła się moja mama.
Wywróciłam oczami. Pewnie bez niego, by mnie nie puścili.
-Tak, tak, będzie. – przytaknęłam.
-A co ty z nimi ostatnio tak dużo czasu spędzasz? – zaciekawił się mój tata.
Przypomniało mi się, że rodzice jeszcze nie wiedzą o tym, że jestem z Zayn’em.
-To moi przyjaciele. – powiedziałam.
Moja mama uśmiechnęła się pod nosem.
-A który jest najfajniejszy? – zapytała.
Zrobiło mi się gorąco.
-Louis. – powiedziałam.
-Dobrze, a poza nim? – drążyła mama.
Jezu, nienawidziłam takich tematów poruszać z rodzicami.
-Mamo, przestań. – mruknęłam i wstałam z kanapy. – Bawcie się jutro dobrze.
Mama zachichotała. O Boże, przecież wiem, po co wyjeżdżająca noc do hotelu.
-A ponoć Louis złamał rękę? – zainteresował się tata.
-No tak… skąd wiesz? Chyba nie czytasz gazet dla nastolatek? – zaśmiałam się.
-No nie… Ale słyszę o czym rozmawiają nastolatki.
-Okej… To pa! – krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wślizgnęłam się pod kołdrę i zobaczyłam czy nie mam jakiegoś nieprzeczytanego sms’a. Były trzy!
Od Zayn’a: „Śpij dobrze, kotku ;* ” Uśmiechnęłam się i odpisałam: „Ty też, miśku <3” Potem zachichotałam ze zdrobnień, których używaliśmy.
Od Louis’a: „Będziemy o 9.00. Jezu, jak ja wstanę tak wcześnie -.- ” zaśmiałam się i nic nie odpisałam.
Oraz od Niall’a: „Jest! Zgodziła się!” Odpisałam szybko: „Gratuluję. Jesteś dobry ;).”
Zaśmiałam się. W tej chwili kochałam moje życie. Oby tylko plan ze zeswataniem Liam’a i Danielle wypalił…


****************************************************************************************************

OooO, długi rozdział ;p To za to, że wcześniej dodawałam takie krótkie ;) Nie mogłam go wcześniej dodać, bo mi się psuł internet ;/
Co sądzicie o wprowadzeniu Evy do opowiadania .? Ogólnie jakie wrażenie na was wywarła ta postać ?
Taa i nie zwracajcie uwagi na "kropki" - pisałam w Wordzie, więc czasem może się pojawić taka "dziwna" czcionka ;(

Komentujcie, proszę was <3
Naprawdę LEPIEJ się pisze, gdy się widzi reakcje, komentarze ;) Proszę was ;*

29 kwietnia 2012

Prolog Evy.


-Patrz, gdzie leziesz! – usłyszałam i już po chwili leżałam na ziemi, popchnięta przez Rose.
Leżałam płasko na szkolnym korytarzu. Z mojej torby wysypały się wszystkie książki. W tym TA książka. TA, w której miałam  ogromny plakat One Direction. „Błagam, nie otwieraj tego…” przemknęło mi przez głowę. Jednak stało się.  Rose -najpopularniejsza dziewczyna w szkole,  podniosła z ziemi książkę, wyjęła z niej plakat i otworzyła go.  Wtedy zobaczyła napis: Kocham Was. Ale to nie wszystko. Plakat był cały w całusach zrobionych czerwoną szminką. Zapadła chwila ciszy.
-O mój Boże, patrzcie na to! – krzyknęła Rose i po chwili już cała szkoła widziała mój ucałowany plakat.
Gdy wszyscy uczniowie wybuchnęli śmiechem, zamknęłam na chwilę oczy. Podniosłam się, zgarnęłam książki z podłogi i wyrwałam Rose mój plakat. Z czerwoną twarzą wybiegłam ze szkoły, mimo że lekcje się jeszcze nie skończyły.
Wreszcie znalazłam się w swoim pokoju. Rzuciłam torbę na ziemię i wybuchnęłam płaczem. Upadłam na dywan. Nikt nie słyszał mojego zawodzenia – dom był pusty. Czemu ja?! Zawyłam jeszcze głośniej. Od zawsze, dosłownie od zawsze byłam gnębioną kujonką!  Nigdy nie miałam przyjaciół, chłopaka.
Po chwili podniosłam głowę. Doczołgałam się do mojej nocnej szafki. Ocierając łzy, wyjęłam z niej gruby zielony zeszyt. Otworzyłam go i zobaczyłam na pierwszej stronie perfekcyjny rysunek zespołu One Direction. Dobrze rysowałam. Otworzyłam kolejną stronę, przerzucałam kolejne. Był to mój zeszyt z własnoręcznie wykonanymi komiksami, których bohaterką byłam ja , Harry, Niall, Louis, Liam i Zayn.  Uwielbiałam ich i miałam nadzieję kiedyś ich spotkać. Przypomniało mi się, że nie ma już biletów na ich koncert. Wszystkie zostały wykupione. Walcząc ze łzami, zaczęłam rysować kolejny obrazek.
Zarówno tworzenie, jak i czytanie komiksów, pomagało mi oderwać się od rzeczywistości. Uwielbiałam to.


*************************************************************************************************

 
Tak średnio mi się podoba ten prolog, no ale się starałam  ;)
Już mówię – Eva to nowa główna bohaterka, która pojawi się w następnym rozdziale. Teraz będę pisać to opowiadanie oczami Mabel i Evy, na zmianę.
Co sądzicie? ;p
I mam propozycję do OSÓB, KTÓRE TEŻ PROWADZĄ BLOGA.
Czy nie chcielibyście tak, że wzajemnie pomagamy swoim blogom zdobyć popularność? Oznacza to, że reklamując gdzieś mojego bloga, będę też reklamować bloga osoby, która się do mnie zgłosiła. I to działa w obie strony. Co wy na to?? ;)

Rozdział 10.

Zerwałyśmy się z koca i pobiegłyśmy w kierunku, z którego dochodził krzyk. Po chwili zobaczyłyśmy Louis'a leżącego na ziemi i wrzeszczącego. Dookoła niego stała reszta chłopaków. Mieli przerażone miny.
-Lou, co się stało? - przyklękłam przy nim.
-Ręka mnie, kurwa boli. - syknął, przestając na chwilę krzyczeć. Skrzywił się i spróbował usiąść.
Pomogłam mu.
-Zawieźmy go do szpitala! - krzyknęła Violet i machnęła ręką na przerażonego Harry'ego. - Zrób coś!
Harry na szczęście się otrząsnął i razem z Liam'em podnieśli pokrzywdzonego Lou.
-Dobra, dobra pójdę sam. - skrzywił się.
Ja z Violet pobiegłyśmy zebrać szybko koc i resztę rzeczy. Chwilę później załadowaliśmy to wszystko do bagażnika. Louis usiadł z tyłu, a samochodem kierował Liam, który chyba jako jedyny nie stracił głowy. Podziwiałam u niego takie podejście.
Droga do szpitala zajęła nam jedynie 10 minut. Ale to i tak było wystarczająco długo. Zaprowadziliśmy połamanego Louis'a do środka. Pobiegliśmy długim korytarzem, aż do blatu za którym siedziała drobna pielęgniarka o blond włosach.
-Słucham? - spytała, patrząc na nas jednym okiem, a drugim na ekran komputera.
-Jemu... coś się stało w rękę. - wyjąkał Harry. - Może złamał nie wiem.
Louis już nie krzyczał. Pielęgniarka wstała i ze stoickim spokojem zaprowadziła Louis'a w głąb korytarza. Wszyscy ruszyliśmy za nim.
-Nie możecie wszyscy wejść. - stwierdziła, sadzając Loui'ego na krzesełku.
-A my chociaż możemy? - wskazałam na siebie i na Harry'ego. Wiedziałam, że wszyscy się będą martwić, ale Harry na pewno będzie najbardziej panikować.
Pielęgniarka skrzywiła się.
-Dobrze. Ale tylko wy. - i odeszła.
Chwilę później z sali naprzeciwko krzesełka Louis'a wyszedł starszy siwy pan z brodą.
-Proszę wejść. - powiedział łagodnym głosem.
Wszyscy troje weszliśmy do środka. Lekarz spojrzał się troskliwie na Louis'a. Usadził go na kozetce i zaczął delikatnie oglądać jego lewą rękę.
-Co robiłeś, nim cie zaczęła boleć? - zapytał doktor.
-Ee... biegałem i... wpadłem w drzewo... - zaczął Lou.
Mimo okropnej sytuacji nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. Harry uśmiechnął się blado, a Louis mimo bólu zdobył się na szeroki uśmiech. Jedynie lekarz zachował powagę.
-No i potem upadłem. - stwierdził Lou.
Doktor zacmokał i powiedział:
-Nie jest tak źle. To tylko skręcenie. Szybciej się wygoi niż złamanie.
Pokiwaliśmy głowami.
-Teraz proszę za mną, założymy gips. - mruknął lekarz i ruszył w kierunku innych drzwi.
Przeszliśmy do drugiego pokoju w którym znudzona pielęgniarka czytała gazetę. Gdy zobaczył, że ktoś wchodzi, odłożyła ją i jakby niezadowolona do nas podeszła. Jednak w pewnym momencie przyjrzała się bliżej Louis'owi. Nagle powiększyły jej się oczy. Chyba w porównaniu do reszty rozpoznała Louis'a. Chwile później jej wzrok przeniósł się na Harry'ego, który patrzył troskliwie na Lou. Zamiast coś zrobić pielęgniarka wpatrywała się w chłopaków. Gdyby któregoś z nich poprosiła teraz o autograf, to bym jej przywaliła, słowo daję. Lekarz chrząknął.
-Zostawiam was. - powiedział i ruszył z powrotem do swojego gabinetu.
Kobieta wzięła się do pracy. Co chwilę spoglądając na chłopców i na mnie, nałożyła Louis'owi na rękę dziwną papkę.
-Poczekajcie pięć minut. - dodała roztrzęsionym głosem.
Następnie wyszła z sali, bo chyba się zbytnio zestresowała towarzystwem chłopaków.Gdy tylko wyszła, doskoczyłam do Louis'a.
-Bardzo cię boli? - zmartwiłam się.
-Już mniej. - uśmiechnął się.
-O i przepraszam... że się śmiałam. - teraz też zachichotałam, na samo wspomnienie, tego co powiedział Lou.
-Spoko. - pokiwał głową. - Harry..?
-Tak? - Hazza spojrzał na niego.
-Chcę iść na spotkanie z fanami. - Lou przybrał minę typową dla rozkapryszonego dziecka.
-Jeśli będziesz w stanie... - mruknął Harry.
-Jestem w stanie. - stwierdził Louis stanowczo.


**************************************************************************************


 

 

28 kwietnia 2012

Rozdział 9.

Ten tydzień minął mi bardzo spokojnie. W środę spotkałam się z Zayn'em. Oprócz tego musiałam wysłuchiwać opowiadań Violet, na temat tego, jaki ten Harry Styles jest cudowny - pogodzili się. W czwartek wyszłam przejść się ze swoją paczką.
Właśnie wróciłam z piątkowych lekcji. Dzisiaj umówiłam się z Louis'em - stęskniłam się za nim. Mieliśmy jechać na piknik. Jutro po południu będzie spotkanie z fanami, za tydzień koncert. Oprócz tego za dwa tygodnie miała być Wielkanoc. Natomiast za miesiąc... 21 maja - moje urodziny. Szczerze mówiąc liczyłam na szczeniaka od rodziców. Najlepiej jakąś małą sierotkę ze schroniska. Mówiłam już rodzicom o moim marzeniu, oni tylko wzruszali ramionami i się uśmiechali.
Din don. Zbiegłam po schodach i  otworzyłam drzwi.
-Siema, Lou! - wyszczerzyłam zęby.
-Hej! - odpowiedział - Bierz rower i idziemy.
Pobiegłam szybko do garażu i wyjęłam z niego mój już wymyty wcześniej z kurzu rower. Gdy podeszłam do Louis'a, zobaczyłam, że ten ma w koszyku jedzenie i kocyk. Pokiwałam głową z aprobatą.
-Jedziemy. - rzekł Louis i pojechaliśmy w kierunku polanek, leżących na skraju lasu.
Był akurat ciepły dzień kwietnia. Wyjątkowo ciepły. Jazda rowerem byłaby przyjemna, gdyby nie Lou, który ciągle spychał mój rower do różnych dołów.
-EJ! - wrzasnęłam, gdy po raz kolejny niemal się nie wywróciłam. - Zaraz wracamy do domu!
-Nie, błagam! - Louis udał przerażenie.
Spojrzałam się na niego przymrużonymi oczami, uważając jednocześnie, aby nie spaść z roweru. Po piętnastu minutach rozkładaliśmy już kocyk i jedzenie na wielkiej polance. Usiedliśmy sobie, wystawiając twarze do słońca i gawędząc. Potem zjedliśmy wszystko co mieliśmy - w tym Louis zjadł dwa razy tyle co ja.
-Wiesz co? - mruknęłam, zajadając nadziewane pierniki.
-Nom? - wybełkotał Louis z piernikiem w ustach.
-Trzeba znaleźć Liam'owi dziewczynę. - powiedziałam zamyślona.
Louis parsknął śmiechem.
-Daj spokój... myślę, że nie jest taką sierotą i sam sobie znajdzie. - wyszczerzył zęby Louis.
Pokręciłam głową.
-To nie o to chodzi. - zaprzeczyłam. - Po prostu... mówiłam ci o co się pokłóciliśmy... A ja... Jezu, nie patrz się na mnie takim tępym wzrokiem!
Lou zmarszczył czoło.
-Zaraz zobaczymy kto jest tępy! - krzyknął, przewrócił mnie na kocyk i zaczął łaskotać.
-Ej, ja mówię... haha! poważnie!! - krzyknęłam, wijąc się na kocu. - Przestań! Au! Dobra, nie jesteś tępy! Przepraszam!!
Louis się wyprostował.
-Dziękuję. - powiedziałam z sarkazmem. - Wiesz już o co chodzi? Nie chcę ci tego tłumaczyć.
-No... wiem.
-Więc...? Wiesz z kim go można zeswatać? - spytałam z nadzieją.
-Hmm... A co powiesz na ta tancerkę z X Factor? - zapytał.
-Danielle? - podskoczyłam. - No tak! Dobry pomysł. Po prostu namówimy Liam'a, żeby się z nią umówił!
-Super pomysł. A kto ma zawsze super pomysły? - Lou przekrzywił głowę i wyszczerzył komicznie zęby.  -No kto?
-Tak, tak, ty. I w ogóle jesteś super. - mruknęłam, wywracając oczami.
-Dziękuję. O i mam jeszcze jeden super pomysł! - krzyknął.
-Taaak? - spytałam.
-Jutro robimy taki piknik z resztą chłopaków! - powiedział z entuzjazmem.
-Ło! Ten pomysł też jest niezły! Co się z tobą stało? Przecież zazwyczaj... - zawiesiłam głos.
-Ej! - krzyknął i ze śmiechem ponownie zaczął mnie łaskotać.
-O Boże, ty tyranie. - jęknęłam. - Więc jutro po południu spotkanie z fanami?
-Tak. O 16.30. - Już mnie nie łaskotał.
-No. To rano o... 9.30 pojedziemy tu na piknik, dobra? - spytałam.
-Dobra. A przyjdziesz na nasz koncert, w przyszłą sobotę? - spytał.
-No jasne! Ciągle liczę na autografy od moich idoli. - westchnęłam teatralnie.
-Chcesz to ci się mogę teraz podpiszę. - Louis zaczął udawać poważnego.
-Głupek! Nie chcę od ciebie żadnego autografu. Mówiłam raczej o bardzo przystojnym Harry'm Stylesie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Przekażę, przekażę... - Lou pokiwał głową.
-Ja ci dam! - uderzyłam go w plecy. - Nie powiesz mu tego!
-A czemu? - zachichotał.
-Bo cię zacznę łaskotać. - krzyknęłam.
-Mabel. Ty nie umiesz łaskotać. - powiedział Lou.
-Umiem. I zaraz zobaczysz. A po za tym żartowałam.
-Ach, więc Harry nie jest przystojny, tak? - zapytał.
Zacięłam się.
-To też mu przekażę. - parsknął śmiechem Lou.
-Nienawidzę cię, Louisie Williamie Tomlinsonie. - wyrecytowałam.
Louis tylko głośno się zaśmiał.
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie zaczął padać deszcz. Musieliśmy szybko się zbierać i uciekać.


***

Następnego ranka wstałam o 8.00. Naprawdę się zdziwiłam, że byłam w stanie wstać tak wcześnie. No ale czego się nie robi dla One Direction.
Wyszykowałam się szybko, spakowałam jedzenie i usiadłam z rodzicami przy stole w kuchni.
-Chcesz omleta? - zapytała mama.
-No - odpowiedziałam i już po chwili dostałam pysznego omleta, wysmarowanego dżemem.
Zjadłam śniadanie tak szybko, jak mogłam. Już kierowałam się do drzwi, kiedy usłyszałam głos mamy:
-Mabel, jutro ja i tata... wyjedziemy na noc.
-Słucham? - zdziwiłam się.
-Możesz nocować u chłopaków, chyba że... zostaniesz sama w domu.
-Łał, mogę zostać sama w domu? - zdziwiłam się. Nie spodziewałam się tego.
-Jeśli chcesz. - mama wzruszyła ramionami. - Idź już, bo na ciebie czekają.
Wyjrzałam przez okno i rzeczywiście ujrzałam vana chłopaków.
-Pa mamo! - krzyknęłam i wybiegłam  z domu.
Wsiadłam na jedno z tylnich siedzeń.
-Ej, wiecie co się stało? - spytałam uradowana.
-A może "cześć" najpierw? - mruknął Louis z dezaprobatą.
-No cześć, cześć. Mogę zostać w domu sama na noc! - krzyknęłam.
Po chwili już wszyscy wiedzieli o co chodzi, a my tymczasem przejechaliśmy już połowę drogi.
-Ale... chyba przyjdziesz do nas, co nie? - zapytał Niall, szczerząc zęby.
-Znaczy ostatnio wam się trochę za bardzo narzucam... - mruknęłam zestresowana.
-W sumie... - zaczął Harry, a potem wybuchnął śmiechem. - Nie no coś ty. Nie przeszkadzasz.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się, chociaż Harry, siedzący z przodu nie mógł tego zobaczyć. - O właśnie, miałam ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.
-Czemu? - zdziwił się chłopak z loczkami.
-Ostatnio ani razu nie nazwałeś mnie małą dziewczynką. - zaśmiałam się.
-Tęsknisz za tym? - zarechotał.
-Nie!
-Oo, a po za tym Zayn nie spotykał by się chyba z małą dziewczynką, to może kwestia tego. - pokiwał głową Harry.
Wywróciłam oczami.
-O, przypomniało mi się coś! - powiedział głośno Louis, manewrując kierownicą. - Mabel coś o tobie ostatnio mówiła Harry...
-Zamknij się. - jęknęłam. - Żartowałam.
-O co chodzi? - zapytał Hazza.
-O to że... - zaczął Lou.
-Nie powiesz tego, Louis. - warknęłam.
-A czemu nie? - zaśmiał się Louis.
-Bo ci zakazuję! - krzyknęłam.
-Boże, o co chodzi? - spytał Liam.
-O to, że Mabel stwierdziła, że Harry... - zarechotał Lou.
-Przestań! - wrzasnęłam.
-Ale to nic złego, że uważasz, że Harry jest bardzo, bardzo ładny i że cię pociąga. - parsknął Louis.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej! Wcale tak nie powiedziałam! - teraz nawet ja się śmiałam.
-Jak nie? - zaśmiał się Lou, nawet nie patrząc na drogę.
-No nie powiedziałam tak! I patrz się na drogę, nie zabij nas! - krzyknęłam.
Okazało się, że już jesteśmy na miejscu. Cały czas się śmiejąc, wyjęliśmy z bagażnika wszystko, co było potrzebne na biwak. Przeszliśmy parę metrów i dotarliśmy do tej łączki, na której odbył się wczorajszy piknik. Rozłożyliśmy koce i ponieważ chłopacy już zdążyli zgłodnieć, spałaszowaliśmy wszystko, co było w koszyku. Gdy pochłanialiśmy już ostatnie zimne tosty coś mi przyszło do głowy.
-Niall, czemu nie przyszedłeś z dziewczyną? - spytałam.
-Ee... Nie ma już żadnej dziewczyny. - mruknął, patrząc w ziemię.
Kurde, zepsułam mu humor.
-Przykro mi. - poklepałam go delikatnie po plecach. - Przepraszam, że zapytałam. Ale nie bądź smutny, teraz jest piknik.
-Okej, dla piknika mogę to zrobić i będę wesoły. - wyszczerzył zęby.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest Violet.
-Cześć! - krzyknęłam i ją przytuliłam.
Zaczęliśmy się bawić. Krzyczeliśmy, śmialiśmy się, chłopaki zaśpiewali parę utworów. Goniliśmy się po łące i wywracaliśmy w wysoką trawę. Było naprawdę super.
Po pewnym czasie ja z Violet zmęczyłyśmy się, więc usiadłyśmy we dwie na chwilę na kocu.
-Jak ci się z Harry'm układa? - zapytałam zaciekawiona.
-Bardzo dobrze. Jeśli chodzi o pocałunek, to się pogodziliśmy. - wyznała.
-Cieszę się. Wiesz ja też miałam taką sytuację z Zayn'em. - powiedziałam.
Zaczęłam opowiadać jak to był, gdy nagle usłyszałyśmy głośny krzyk.


**************************************************************************************************

Przepraszam, że dodaję tak rzadko. ;p

I jak ten rozdział się podoba? Jeszcze dzisiaj zrobię nową ankietę ;p

25 kwietnia 2012

Rozdział 8.

Zerwałam się z łóżka i z Louis'em u boku ruszyłam do drzwi.
-Mamo, wychodzę! - krzyknęłam i odwróciłam się do mojego przyjaciela. - Dobrze mam grzywkę?
Louis wywrócił oczami i sapnął:
-Tak.
Poprawiłam bluzkę i otworzyłam drzwi. Od razu się uśmiechnęłam.
Na zewnątrz stał Zayn z założonymi rękami i uśmiechem na ustach. Jezu, jaki on był ładny. Czasami nie mogłam uwierzyć, że umawiam się z kimś takim. Chłopak miał na sobie czerwoną bejsbolówkę. Uwielbiałam jak ją zakładał. Na głowę założył skejtowską czapkę. O boże.
-Cześć. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej. - wyszczerzył do mnie zęby Zayn. - Siema Lou.
Louis uśmiechnął się złośliwie.
-Okej, ja spadam. - pocałował mnie w policzek, klepnął Zayn'a w plecy i podszedł do swojego samochodu.
-Gdzie pójdziemy?  - spytałam, gdy mój towarzysz mnie objął i ruszyliśmy ulicą.
-Do kina, dobrze?
-Okeej. Na co? - zapytałam z uśmiechem, który teraz mi w ogóle nie schodził z twarzy.
-Titanic albo Rec 3. - parsknął śmiechem chłopak.
-Jejku... nie wiem. - sapnęłam. - A co ty byś wolał?
-Jeśli chcesz, możemy iść na Titanica.
-Racja. Na Recu za bardzo bym się bała. - przyznałam.
Dzisiaj miałam zamiar... pocałować Zayn'a. Już wystarczająco długo się spotykaliśmy. I tak się dziwiłam, że to nie nastąpiło wcześniej. A może jednak mu się nie podobam? Patrząc na Harry'ego, na Louis'a stwierdziłam, że jeśli chcą pocałować dziewczynę, to zazwyczaj robią to na pierwszej randce. No właśnie... A może Zayn chce się tylko przyjaźnić? Zaczęłam się zamartwiać. A może po prostu nie chciał, żeby sytuacja w kawiarni się powtórzyła? Przestań!-rozkazałam sobie w myślach. Postanowione - dzisiaj będę się po raz pierwszy całować.
Doszliśmy do kina i ustawiliśmy się w kolejce po bilet. Jedyne  czego się bałam to to, że na końcówce filmu, rozpłaczę się na całego. Muszę wytrzymać. Po chwili wraz z Zayn'em ruszyliśmy do stoiska z jedzeniem. Chłopak postawił nam wielki kubeł popcornu, orzeszki ziemne w karmelu, po snickersie i po coli. Dobrze, że byłam szczupła. Z tym wszystkim usiedliśmy na kremowych sofach, które stały pod salą kinową i na których mieliśmy poczekać na seans. Zaczęłam rozmawiać z Zayn'em. Co chwilę wybuchałam śmiechem.
-Jeszcze pójdę do łazienki, zaraz wchodzimy. - powiedziałam i ruszyłam do toalety.
Gdy tylko odeszłam, ujrzałam przez ramię dwie nastolatki z kartkami papieru, podbiegające do Zayn'a. Parsknęłam śmiechem i weszłam do toalety. Załatwiłam się, umyłam ręce i przyjrzałam się sobie w lustrze. Pokręcone włosy na szczęście nie opadły, makijaż też się nie rozmazał. Posmarowałam usta pomatką i wyszłam z łazienki. Kiedy dołączyłam do Zayn'a, były przy nim już trzy inne dziewczyny. Westchnęłam i powiedziałam:
-A ty idziesz? - machnęłam kciukiem w stronę toalet.
-Jasne. Sory dziewczyny - Zayn podniósł się z kanapy i odszedł.
Dziewczyny zaczęły się mnie wypytywać o Zayn'a. Z wielkim trudem odpowiadałam grzecznie. Na szczęście mój towarzysz przyszedł chwilę później.
-Zarz mamy film. - mruknęłam do Malika, jednocześnie wywracając oczami.
On zrozumiał i z całym jedzeniem ustawiliśmy się na końcu kolejki do naszej sali kinowej.
-Nie męczy cię to? - zapytałam.
-Fanki?
Pokiwałam głową.
-Czasami jest fajnie, no a czasami... nie. - uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
Nadeszła nasza kolej. Facet stojący przy drzwiach oderwał po kawałku z każdego biletu i  minąwszy wpatrującą się w Zayn'a dziewczynę, weszliśmy do sali. Usadowiliśmy się na środku najwyższego rzędu. Pogawędziliśmy trochę, gdy zgasły światła. Rozpoczął się Titanic.
Na początku byłam dzielna, jednak gdy doszliśmy do końcówki, zaczęły piec mnie oczy. Odwróciłam głowę od ekranu i napotkałam spojrzenie Zayn'a. Uśmiechnął się lekko.
-Nie płacz. - powiedział cicho, żeby nie przeszkadzać pochlipującej widowni.
-Staram się... Ale to jest takie-e roman-ty-yy-czzne. - wyjąkałam, ocierając oczy.
Wyciągnęłam chusteczkę i osuszyłam oczy. Zayn się uśmiechnął pod nosem.
-Nie śmiej się! - krzyknęłam cicho i uderzyłam go w ramię.
-Przepraszam. - ciągle z uśmiechem na ustach, objął mnie niezręcznie poprzez poręcz fotela.
Spojrzałam na niego. Przypomniało mi się moje postanowienie. O Boże. Zaczęłam się denerwować. A może teraz. Nieśmiało się przybliżyłam. W tle leciała piosenka "My heart will go on", a tytułowa bohaterka właśnie nawoływała Jacka. Zayn przybliżył się jeszcze bardziej. Ale powoli. Zdziwiło mnie to. Myślałam, że należy do osób, które się nie stresują takimi rzeczami. A może nie w tym rzecz? Może nie wiedział czy naprawdę tego chce? Zayn powoli dotknął swoimi ustami moich ust. Zamknął oczy, a ja chwilę później zrobiłam to samo. Chłopak dotykał moich ust bardzo delikatnie. Zapomniałam o filmie i o tym, że przed chwilą płakałam. Zapomniałam o moich wszystkich wątpliwościach. Teraz liczył się tylko Zayn. Po długiej, naprawdę długiej chwili, powoli się od siebie oddaliliśmy. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Dzięki. Już nie pamiętam w ogóle o co płakałam. - uśmiechnęłam się.
Malik wyszczerzył zęby.
-Orzeszków? - zapytał.
-O tak. Teraz mam ochotę na orzeszki. - uśmiechnęłam się szeroko.
Byłam w doskonałym humorze. Nie dość, że wszystkie moje wątpliwości się rozwiały, to jeszcze... całowałam się z Zayn'em Malikiem. O Boże. Jak to możliwe?
Po raz pierwszy nie płakałam na samej końcówce Titanica. Gdy tylko była smutna scena, wtulałam się w Zayn'a i popijałam colę, zupełnie nie przejmując się tym co jest na ekranie. Wreszcie pojawiły się napisy. Zaczęliśmy schodzić po schodach.
-Jak ci się podobało? - zapytał Zayn, wrzucając śmieci do kosza. Od razu domyśliłam się dwuznaczności pytania. Wyszczerzyłam zęby.
-Było super. - powiedziałam.
Chwilę później wyszliśmy na ulicę.
-Idziesz jeszcze do nas na chwilę? - zapytał chłopak.
-Jest... szósta. - powiedziałam. - Okej, ale potem ktoś musi mnie odprowadzić.
-Dobrze. - uśmiechnął się Zayn i pocałował mnie w czubek głowy.

***

Leżeliśmy w piątkę na kanapie. W piątkę, bo Niall wyszedł na randkę. Wszyscy trzymaliśmy za niego kciuki.
-Chcesz kanapkę? - zapytał się Harry, wstając.
-Wow, aleś ty uczynny. - mruknęłam. - Zrób jeśli chcesz.
Harry niemal w podskokach ruszył ku kuchni.
-Co się z nim stało? - zapytałam Liam'a.
Ten spojrzał na mnie i wyjaśnił:
-Pogodził się z Violet. Wyszedł nawet z nią dzisiaj.
-To fajnie!- ucieszyłam się.
-Dzisiaj chyba jakieś święto. Wszyscy chodzą na randki. - zamyślił się Louis, spoglądając na mnie znacząco.
Wywróciłam oczami.
-Louis... umówisz się ze mną? W piątek u mnie, okej? - powiedziałam z  uśmiechem.
-Łał! Nawet ja idę na randkę! - wrzasnął.
Wywróciłam oczami.
-Jezu, tylko ja zostałem. - westchnął Liam, udając załamanie.
-Chcesz, to cię z kimś zeswatam. - oznajmiłam, udając powagę.
-Dzięki. Masz kogoś dobrego? - zapytał.
-Dobrego.... Oj myślę, że tak. - wyszczerzyłam zęby.
Właśnie przyszedł Harry z kanapkami.
-Mabel, idziemy do mnie, do pokoju? - zapytał Zayn.
-Okej. - zerwałam się z łóżka i ignorując śmiejących się chłopaków, weszliśmy po schodach.
Pierwszy raz byłam u Zayn'a w pokoju. 
-Ładnie tu. - powiedziałam, rozglądając się.
Pomieszczenie było czarne, białe i błękitne. Na podłodze leżał wielki, puchowy, biały dywan. Przeszłam po nim i podeszłam do ściany, na której wisiało mnóstwo zdjęć chłopaków z One Direction.Przeszłam obok rzędu zawalonych szafek i wskoczyłam na ogromne, miękkie łoże. 
-Chodź tu. - machnęłam ręką na Zayn'a.
Ten wskoczył na łóżko i mnie objął. Dowiedziałam się, że w sobotę za tydzień 1D ma spotkanie z fanami. Zayn zaczął mi opowiadać o miejscu w którym dorastał, potem przeszliśmy do zabawnych historii z naszego dzieciństwa. Zayn opowiedział mi jak w wieku ośmiu lat potknął się i wpadł w krowią kupę. Wybuchnęłam wtedy śmiechem i śmiałam się tak długo, aż zaczął boleć mnie brzuch. Mój chłopak też się śmiał, ale chyba bardziej rozbawiła go moja reakcja, niż historia z kupą.
Ósma trzydzieści nadeszła zbyt szybko, a do dziewiątej miałam czas. Westchnęłam i zaprowadziłam Zayn'a na dół.
-Miałeś mnie odprowadzić, pamiętasz? - spytałam, wkładając kurtkę.
-Tak, wiem. - uśmiechnął się.
-Pa chłopaki! - krzyknęliśmy niemal jednocześnie.
Powolny spacer do domu sprawił, że akurat o dziewiątej dotarliśmy pod mój dom.
-Widzimy się w... środę? - zapytał cicho Zayn, przytulając mnie.
-Dobra.
Chłopak oddalił nieco twarz, tak aby móc mi spojrzeć w oczy. Przybliżył się do mnie i pocałował mnie lekko w usta. Lekko, ale bardzo, bardzo słodko.
-Pa. - powiedział tylko i uśmiechając się, odszedł.
Ja tylko pomachałam mu ręką. Weszłam do domu jak nieżywa i przywitawszy się z rodzicami poszłam na górę. 
Boże, nie mogłam uwierzyć, że dzisiejszy dzień miał w ogóle miejsce.


*****************************************************************************************************


Jestem z siebie dumna, że napisałam taki długi rozdział ;]

Komentujcie, podawajcie linki do blogów, co chcecie. Tylko co najmniej 5 komentarzy, okej?
Wkrótce nowa ankieta, a tu ponad 1200 wejść ;p Wow .

22 kwietnia 2012

Rozdział 7.

Leżałam na moim łóżku i powoli się uspokajałam. I tak było mi wystarczająco głupio, jak płakałam przy Zayn'ie. Ten bezskutecznie próbował wydobyć ze mnie co się stało. Ja nawet nie byłam w stanie mu tego powiedzieć.
Teraz żałowałam tego, co powiedziałam Liam'owi. Bez względu czy to była prawda czy nie, nie powinnam była tego mówić. A po za tym teraz miałam wątpliwości czy to była prawda.
Zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Obmyłam twarz lodowatą wodą.
Nie powinnam umawiać się z Liam'em. Przecież... i tak nie będziemy razem.
Wyszłam z łazienki i starałam się trzymać moje myśli z daleka od One Direction. No dobra trochę myślałam o Louis'ie. Doszłam do wniosku, że ostatnio spędzamy razem bardzo mało czasu. Musimy gdzieś razem się umówić. Napisałam do niego sms, żeby przyszedł do mnie jutro o 16.00. Mogliśmy wtedy pooglądać filmy, czy coś.
Nagle mi się przypomniało, że miałam zadzwonić do Violet i jej powiedzieć, co wydusiłam z Harry'ego. Wybrałam numer mojej przyjaciółki i starając się nie rozpłakać ponownie, powiedziałam, że Harry nie jest zły, tylko mu wstyd. Ona odetchnęła i mi podziękowała. Ale nie dała się zwieść.
-Mabel, co się stało? - zapytała z przerażeniem.
-Nie.. nic. Po prostu... - zaczęłam.
I zaczęłam opowiadać drżącym głosem o tym wszystkim. W pewnym momencie wybuchnęłam głośnym płaczem.
-Mabel, proszę cię, nie płacz. A może... - tu  Violet się zawahała. -  chcesz żebym do ciebie teraz przyjechała?
Parsknęłam wymuszonym śmiechem.
-Daj spokój, jest jedenasta w nocy. - powiedziałam zdruzgotana.
-Ale jak chcesz, to przyjadę.
-Nie no... Dam sobie radę... Kończę. - wydusiłam z siebie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zapłakałam cicho. Nie wiem czemu tak histeryzowałam. Może dlatego, że Liam mnie zranił. Rzadko słyszałam takie przykre słowa. Ale to co do niego powiedziałam... Tez mógł się obrazić.
Uderzyłam ręką o ścianę i poszłam wziąć prysznic.
Sterczałam pod wodą dobre trzydzieści minut. W końcu wyszłam, osuszyłam się i ubrałam w piżamę. Poszłam do sypialni. Sprawdziłam czy mam jakieś wiadomości na telefonie. Była. Od Zayn'a. Z głośno bijącym sercem, otworzyłam sms'a.
"Wyskoczymy gdzieś jutro? I proszę cię nie płacz już ;*" - przeczytałam.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Szybko odpisałam sms'em, że tak. Następnie opadłam na poduszkę i pogrążyłam się w śnie.

***


Przeciągnęłam się. Nie zamierzałam spędzić tego dnia nad użalaniem się nad sobą i nad sprawą z Liam'em. Dzisiaj randka z Zayn'em, więc... O rany! No tak! Złapałam szybko mój telefon i zobaczyłam czy nie mam jakiejś wiadomości. Były dwie od Zayn'a. Jedna mówiła: "O 18.00 przyjdę po ciebie.", a druga: "Śpij dobrze." Uśmiechnęłam się i zaczęłam się ogarniać. Zamieniłam parę zdań z rodzicami, którzy właśnie wybierali się do kościoła i rozpoczęłam poranną toaletę.
Godzinę później siedziałam przy biurku i robiłam lekcje na jutro. Trochę się nie mogłam skupić, ale ilekroć przychodziła mi do głowy jakaś myśl nie związana z matematyką, odpychałam ją.
Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam. To był Liam.
-Słucham? - odezwałam się oschle.
-Mabel... musimy się spotkać. - powiedział dziwnym głosem Liam.
-Po co? - starałam się nie wypaść zbyt wrogo, w końcu ja też go zraniłam, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać od wrednego tonu głosu.
-Muszę ci coś powiedzieć. To zajmie tylko chwilę. - powiedział błagalnie chłopak.
-Ale... okej. - westchnęłam.
-Za pół godziny w parku koło naszego domu. - oznajmił i się rozłączył.
Teraz już zupełnie nie mogłam się skupić na lekcjach. W końcu chwyciłam jabłko i wyszłam z domu. 
Przy parku w którym mieliśmy się spotkać, znalazłam się w piętnaście minut. Nie spodziewałam się jednak, że Liam też już tam będzie. Zobaczyłam go siedzącego na ławce tuż przy wejściu do parku. Gdy chłopak mnie zobaczył, zerwał się z siedzenia.
-Mabel! - wykrzyknął.
-Hej. - mruknęłam, nie patrząc mu w oczy.
Liam podbiegł do mnie. Przez chwilę panowała cisza.
-Co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam, dalej uparcie patrząc na swoje stopy.
-O. Chodzi o to, że... po prostu chciałem cię poprosić, żebyśmy się dalej przyjaźnili.
Milczałam. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Jak mogliśmy się przyjaźnić, skoro ja mu się podobałam? Ale jednak nie byłam pewna, czy naprawdę tak było. Póki co wolałam milczeć.
-I... - zaczął Li - to co mówiłaś, to... była prawda.
Zamrugałam oczami. Rany.
-Liam... ja tez cię przepraszam... - powiedziałam cicho, łamiącym się głosem. - Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Nie ma sprawy. - wzruszył ramionami. - Miałaś rację. Ale to ja... muszę cię przeprosić. Potraktowałem cię... zupełnie nie tak jak powinienem.
-Dobra.
Zapanowała cisza.
-I obiecuję być grzeczny i nie sprawiać problemów. - wyszczerzył zęby. - Wiesz o co chodzi?
-Taaak. - uśmiechnęłam się. Chciałam zapomnieć.
Najbliższe dwie godziny spędziliśmy biegając po parku, niczym para dzieciaków. Goniliśmy wiewiórki, nawet właziliśmy na drzewa. Poszliśmy na zapiekanki. Było naprawdę fajnie. W pewnym momencie zobaczyłam, która jest godzina.
-O rany! - krzyknęłam, podrywając się z ławki, na której konsumowaliśmy zapiekanki. - Muszę iść!
-Dobra. - Liam też się podniósł. - Odprowadzić cię?
Po chwili wahania zgodziłam się.
Gdy byliśmy już może w połowie drogi, nagle wpadła mi do głowy przerażająca myśl. Że skoro spotykam się z Zayn'em, a Liam sam przyznał, że mu się podobam... co jeśli One Direction się rozpadnie PRZEZE MNIE. To nie chodziło o to, że miałam o sobie takie wysokie mniemanie. Bo nie miałam. Tylko się zmartwiłam, co by było gdyby... Pokręciłam głową. Teraz się nie będę tym martwić. Na razie wszystko w porządku. A potem... trzeba znaleźć Liam'owi dziewczynę. O tak.
Tymczasem znaleźliśmy się już pod moim domem. Pożegnałam się z Li i weszłam do środka. W kuchni zastałam moich rodziców, gawędzących z Louis'em.
-Hej. Długo czekałeś? - zmartwiłam się.
-Niee. - zaprzeczył Louis. - To idziemy do ciebie?
Weszliśmy po schodach, a potem znaleźliśmy się w moim pokoju, pomalowanym na turkusowo-szaro. Na jednej ze ścian była czarno biała tapeta, a na podłodze z napisami spoczywał jasny dywan. Lubiłam to miejsce.
Włączyliśmy mojego laptopa i zaczęliśmy oglądać Straszny film. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Po jakimś czasie stwierdziłam, że pora szykować się na randkę. Weszłam pod prysznic, a Louis miał w tym czasie przygotować mi jakieś odpowiednie ubrania. Gdy wyszłam z kabiny, Louis wbił do łazienki.
-Hej! - wrzasnęłam i w ostatniej chwili zakryłam się ręcznikiem. - Spadaj zboczeńcu!
-Pokręcić ci włosy? - zapytał, specjalnie się na mnie nie patrząc.
-Okej. - Sapnęłam i najpierw pobiegłam założyć to, co dla mnie wybrał. Były to czarne getry i jasnoniebieska koszula w kwiatki.
-Może być. - oceniłam mój strój, wracając do łazienki.
Po piętnastu minutach moja fryzura była gotowa. Zrobiłam delikatny makijaż i poszłam do swojego pokoju. Położyliśmy się z Louis'em na łóżku, jednocześnie uważając, żeby nie zepsuć mi fryzury ani make-up'u. Spędziliśmy chwilę gawędząc o Zayn'ie i choć nie miałam zamiaru przypominać sobie kłótni z Liam'em, Louis wyciągnął ze mnie o co poszło. Potem powiadomiłam go, że jednak dziś się pogodziliśmy. Mój kumpel właśnie powiedział, że się cieszy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.


*****************************************************************************************************
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Nauka ;/

Prosiłabym - chociaż pięć komentarzy. Was to naprawdę niewiele kosztuje, a dla mnie to bardzo ważne i to daje mi motywacje do pisania.

;))

14 kwietnia 2012

Rozdział 6.

Odświeżyłam się w łazience, przeczesałam włosy,skontrolowałam makijaż i poszłam do pokoju Niall'a, w którym były wszystkie moje rzeczy.Wzięłam portwel, gdybym chciała sobie coś kupić. Zbiegłam na dół.
-Zayn, Harry! - krzyknęłam wkładając wiosenny płaszcz.
Obydwaj przybiegli i zaprowadzili mnie do samochodu.
-Zayn, prowadź. - powiedział Harry i zaciągnął mnie na tylne siedzenie.
Zayn uniósł brwi i śmiejąc się, usiadł za kierownicą.
Harry zaczął mnie wypytywać o Violet. Wywróciłam oczami i zaczęłam ją opisywać.Wspomniałam, że ma falowane ciemne włosy, jest wyższa niż ja i jest szczupła. Powiedziałam także,że często dostaje niekontrolowanych napadów śmiechu.Tak jak ja.
Z Violet mieliśmy się spotkać pod naleśnikarnią w centrum. Gdy dotarliśmy tam po piętnastu minutach moja przyjaciółka już tam czekała. Widać po niej było,że się lekko denerwowała. Zresztą ja też. Harry na widok Violet szeroko się uśmiechnął.Podeszliśmy do niej we trójkę.
-Cześć! - powiedziałam. - To jest Harry, to Zayn. Chłopaki, to jest Violet.
Przywitali się, a Harry od razu podbiegł do mojej przyjaciółki i zaczął z nią rozmawiać. Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam się do Zayn'a. Zaczęliśmy spacerować. Po jakimś czasie zaproponowałam, żebyśmy poszli do sklepu z ubraniami. Zayn, mimo moich protestów kupił mi bluzkę z flagą. Harry kupił Violet koszulę. Wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się do kręgielni.
Weszliśmy do środka i podeszliśmy do lady, za którą siedział gruby facet.
-Dzień dobry, poproszę cztery bilety. - powiedział Harry i wyciągnął kasę.
Facet zza lady wręczył nam cztery pary foliowych nakładek na buty i wskazał kierunek. Ruszyliśmy granatowym korytarzem. Po chwili znaleźliśmy się w wielkiej sali z czterema "torami" do kręgli. Wzięliśmy zestaw do gry i rozpoczęliśmy rzucanie wielką, ciężką kulą. Chłopakom z reguły szło lepiej.
Po jakichś trzydziestu minutach Harry i Violet przerwali grę i usiedli na czerwonych pufach w rogu. Zaczęli się przytulać i śmiać. Ja cierpliwie grałam dalej. Jednak w końcu daliśmy za wygraną i usiedliśmy koło naszych przyjaciół. Harry kupił nam po soku. Ja wypiłam swój w mgnieniu oka.
Nim się obejrzałam, już szliśmy ulicą w kierunku naszego samochodu. Violet była z nami - mieliśmy ją podwieźć do domu. Wkrótce doszliśmy do auta. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy. Ja siedziałam z przodu z Zayn'em, a Violet z Harry'm z tyłu. Co chwilę wybuchali śmiechem. Wkrótce podjechaliśmy pod dom mojej przyjaciółki. Harry wyskoczył z nią z wozu. Obserwowałam z Zayn'em przez szybę, jak się żegnają. Przez chwilę się uśmiechali, a potem Harry nachylił się w kierunku Violet. Chciał ją pocałować. Ona odskoczyła od niego jak oparzona. Spojrzała się dziwnie na niego i weszła do swojego domu. Cała ta sytuacja przypominała moją randkę w kawiarni z Zayn'em. Żadne z nas się nie odezwało. Po chwili do samochodu wskoczył przygaszony Harry. Widocznie nie był przyzwyczajony do tego, jak jakaś dziewczyna mu się opiera. Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu.
Gdy podjechaliśmy pod dom chłopak w loczkach wyskoczył z auta i poszedł szybko do domu. Zayn objął mnie i we dwójkę ruszyliśmy w kierunku drzwi.
-Biedny napalony Harry. - powiedziałam z uśmiechem.
-Nie śmiej się z niego. - powiedział z udawaną powagą Zayn.
-Nie no, głupio, że tak wyszło. - powiedziałam szczerze. Stwierdzenie to odnosiło się także do mnie i do Zayn'a.
Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ja i on się w końcu pocałujemy. Miałam nadzieję, że dzisiaj, ale... nic nie wyszło. Ale już wkrótce wezmę sprawę w swoje ręce.
Wchodziliśmy właśnie do środka, gdy zadzwonił mój telefon. Odebrałam. To była Violet.
-Halo? - mruknęłam.
-Mabel... możesz coś dla mnie zrobić? - zapytała cicho.
-Jasne. O co chodzi?
-Możesz się spytać Harry'ego, czy jest na mnie zły? - wydukała.
-Dobra. - potwierdziłam.
-Tylko nie mów, że to ja cię poprosiłam, okej?
-No pewnie. Nie martw się. Zadzwonię wieczorem. - pocieszyłam.
-Dzięki... Pa.
-Paa.
Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i pobiegłam z Zayn'em do salonu.
-Kto dzwonił? - zapytał mulat.
-Aaa... Nieważne. Potem ci powiem. - szepnęłam, bo w salonie siedział Harry.
Runęłam z Zayn'em na kanapę. Chłopak mnie przytulił i zaczęliśmy wpatrywać się w kreskówki. Nagle zauważyłam dziwny wzrok siedzącego na fotelu Liam'a. Przyszło mi do głowy, że może jest zazdrosny. Nie powinnam tak myśleć, ale takie miałam wrażenie.
-Louis, zrób mi kanapkę. - powiedziałam, odwracając wzrok od Liam'a.
-Już lecę. - mruknął mój kumpel znudzonym głosem. Nie ruszył się.
-Louis... Jestem zmęczona. Proszę cię. - jęknęłam, opierając głowę o ramię Zayn'a.
-Mam inne wyjście? - Lou wzruszył ramionami. - Skoro Mabel chce kanapkę, to ją dostanie.
Wszyscy parsknęli śmiechem, a Louis poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z posiłkiem.
-Dzięki. Kocham cię. - przesłałam mu całusa.
-Uff, gorąco. - Louis odchylił kołnierzyk koszuli w zabawnym geście.
Zachichotałam i wgryzłam się w chleb. Jerry na ekranie uderzył właśnie kota Tom'a w głowę. Niall zaczął się głośno śmiać.
-Jak dzieci. - westchnęłam. - Zayn, pomożesz mi się pakować?
-Czy ja wiem..? Ta bajka jest naprawdę fajna... - jęknął chłopak.
-Aha. Jak tak, to spadaj. - założyłam ręce i poszłam na górę.
-Hej! Żartowałem! - Zayn zerwał się z kanapy i pobiegł za mną. - No coś ty.. nie obrażaj się.
Przytulił mnie od tyłu, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Ja też żartowałam. - zachichotałam.
Zayn złapał mnie za nadgarstek i wywróciwszy oczami, zaczął wspinać się na górę. Weszliśmy do Niall'a i zaczęliśmy wrzucać wszystkie moje rzeczy do małej walizki, którą wzięłam ze swojego domu. Po półgodzinie wszystko było już gotowe. Położyliśmy się z Zayn'em na łóżku.
-Zawieść cię do domu? - zapytał chłopak, bawiąc się moimi włosami.
-Okej, tylko najpierw muszę porozmawiać z Harry'm i Liam'em. - odparłam.
-Czemu?
-Zadzwoniła do mnie Violet. Chciała, żebym się spytała czy Harry się na nią obraził. - wytłumaczyłam, modląc się, żeby Zayn nie drążył tematu Liam'a.
-A z Liam'em? - zapytał.
Westchnęłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Aa... Jest taka jedna sprawa. - mruknęłam wpatrując się w nasze splecione ręce.
Zayn nie naciskał. Odetchnęłam, wiedząc że nie muszę się mu tłumaczyć. Chciałam tylko wytłumaczyć Liam'owi, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie żebym miała o sobie zbyt wysokie mniemanie, ale on chyba oczekiwał czegoś więcej.
Spędziliśmy z Zayn'em jeszcze trochę czasu gadając i żartując, gdy nadszedł czas abym wróciła do domu. To był długi weekend.
-Chodź już, Zayn. Zawieziesz mnie w końcu? - spytałam.
-Jasne. - powiedział i cmoknął mnie w policzek. To było słodkie.
Zeszliśmy na dół z moją wypchaną walizką. Usiedliśmy jeszcze na chwilę przed telewizorem. Pokazałam Zayn'owi na migi, żeby nie przysiadał się do mnie i Harry'ego.
-Harry? - spytałam szeptem, uważając żeby fani Fineasza i Ferba mnie nie usłyszeli.
-No? - mruknął.
-Jesteś zły na Violet?
Harry zerknął na mnie zdezorientowany.
-Czemu miałbym być?
-Tak sobie myślałam. Nie chcę się do was wtrącać, ale martwię się... - zająknęłam się.
-Nie... po prostu trochę mi głupio... Myślałem, że ona też tego chce. Wiesz... fajnie się razem bawiliśmy. - przyznał loczek.
-Dobra... Po prostu... ona się martwiła czy wiesz... - nie chciałam do końca powiedzieć, że Violet do mnie zadzwoniła. - Nie martw się, ona po prostu... Nie śpieszy się jej w związkach.
Harry pokiwał głową. Trochę się rozchmurzył.
-A teraz wybacz... muszę już iść. - poklepałam go po plecach.
-Dzięki. - uśmiechnął się.
-Spoko. - wyszczerzyłam zęby, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. Teraz przyszła pora na rozmowę z Liam'em.
Przysunęłam się do Payne'a.
-Możemy porozmawiać? - zapytałam szeptem.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tak. - przytaknął.
Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni. Reszta nawet tego nie zauważyła.
-Liam... - zaczęłam cicho, gdy stanęliśmy przy stole.
-No? - spojrzał na mnie.
-Ja... - zaczerpnęłam głęboko powietrze i wypaliłam: chcę ci powiedzieć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Nagle poczułam się głupio. A jeśli nie miałam racji? Ja mu się wcale nie podobam? Jednak coś w jego wzroku mówiło mi, że miałam słuszność.
-Po co mi to mówisz? - zapytał niby obojętnym tonem. Ale ja widziałam  w jego oczach, że doskonale wie dlaczego.
-Po prostu... żebyś wiedział. Myślałam, że jesteś zły, gdy się przytulałam z Zayn'em. - wyjaśniłam.
-Myślałaś, że jestem zły z twojego powodu? - zadrwił Liam.
Nagle zrobiło mi się zimno. Coś w tonie Liam'a sprawiło, że zachciało mi się płakać. On nigdy nie mówił do mnie w taki sposób. Ani się tak nie patrzył. Pochyliłam głowę, walcząc ze łzami. Usłyszałam, że Liam wychodzi szybkim krokiem z kuchni. Już nie mogłam hamować łez. Ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Wyszłam, trzaskając drzwiami. Miałam całą twarz mokrą od łez.

*********************************************************************************************************


Na początku rozdziału, nie wiem... nie mogłam po prostu napisać dobrze o tej randce. Dopadło mnie zaćmienie mózgu ;3 Potem już szło trochę lepiej. 
Dziękuję za komentarze do poprzedniego rozdziału. <3


*A może ma ktoś pomysł jak zwiększyć popularność mojego bloga, byłabym bardzo wdzięczna. ^^

 
 

10 kwietnia 2012

Rozdział 5.

Pierwszą rzeczą, którą poczułam tego ranka był ból brzucha. Na początku myślałam, że jestem głodna. Potem, że chce mi się sikać. Tak, kilka puszek piwa robi swoje. A potem zobaczyłam jakąś wielką łapę leżącą na moim brzuchu. Po chwili zorientowałam się, że należy do Harry'ego. Strząsnęłam szybko jego rękę i spojrzałam w drugą stronę. Obok leżał Liam. Westchnęłam. Wczoraj też obudziłam się koło niego.
Uniosłam się powoli na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Na dywanie leżeli przytuleni Zayn, Niall i goły Louis. O matko, co się wczoraj stało? Skrzywiłam się i opadłam na poduszki. Nagle poczułam suchość w gardle. Wody.
Wygramoliłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i wpadłam do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i usiadłam w salonie przed telewizorem. Leciała akurat Księżniczka i żaba. Uśmiechnęłam się. To był jeden z moich ulubionych filmów. Albo i bajek. Na szczęście akurat się zaczynał.
Po dłuższym czasie pojawiły się napisy końcowe. A nikt jeszcze nie wstał. Postanowiłam wziąć prysznic. W końcu wczoraj zapomniałam.
Weszłam do łazienki i zmyłam z siebie wszystko. Potem zęby, ubranie, fryzura, makijaż. Zeszłam na dół. Właśnie zamierzałam coś zjeść, gdy na schodach ujrzałam Zayn'a. Zrobiło mi się gorąco, gdy przypomniały mi się wydarzenia z kawiarni.
-Cześć - mruknęłam i jak gdyby nigdy nic minęłam go.
-Czekaj - powiedział Zayn i złapał mnie za ramię.
Niechętnie się obróciłam.
-Co? - spytałam cicho.
-Chciałem... chciałem cię przeprosić. Za to co wczoraj zrobiłem - powiedział wyraźnie.
Spojrzałam się na niego.
-Żałuję, że tak zrobiłem. Po prostu... - urwał. - Przepraszam.
Popatrzył na mnie z nadzieją. Zerknęłam gdzieś w bok. Zayn nieśmiało mnie przytulił. Po chwili wahania i ja go objęłam.
-Dobra. - mruknęłam.
Złapał mnie za rękę i z uśmiechem na twarzy poprowadził mnie na dół. Siedlismy razem w kuchni.
-Zrobić ci śniadanie? - zapytał.
-Jeśli chcesz. - wzruszyłam ramionami.
-Okeeej. To będą omlety. - wyszczerzył zęby.
Chwilę przyglądałam się uszczęśliwiona jak Zayn krząta się w kuchni.
-Mam pytanie. - zachichotałam.
-Tak?
-Czemu Louis był goły? - uśmiechnęłam się szeroko.
Zayn wybuchnął śmiechem.
-Nie wiem. - przyznał. - I boję się myśleć, co się wydarzyło w nocy.
-Jezuu, nie przesadzaj. Wiesz, że Lou ma głupie pomysły. - uśmiechnęłam się pod nosem.
Nagle coś mi się przypomniało.
-Wiesz co? Umówiłam się dzisiaj z Violet na zakupy. Wiesz kto to jest Violet? - Powiedziałam.
-Nie wiem. - Zayn położył jednego zrobionego omleta na talerz.
-Moja przyjaciółka. No i zapytała się... czy dwóch z was chciałoby iść z nami. - wymamrotałam, teraz trochę zawstydzona.
-Mogę być jednym z tych dwóch.  -To nie było pytanie.
-Właśnie o tobie myślałam. - ucieszyłam się. - I co myślisz o tym, żeby wziąć jeszcze Harry'ego?
-Mi pasuje. - powiedział.
-To dobrze. Dzięki. - Zayn właśnie nałożył mi na talerz ogromnego omleta, posmarowanego dżemem.
Właściwie to miała być podwójna randka. Violet poprosiła mnie, żebym ją z którymś chłopakiem zeswatała i umówiła na podwójną randkę, na której miałam być ja z Zayn'em. Ale nie chciałam mu o tym wspominać, bo było mi głupio. Ciągle nie mogłam uwierzyć w to, że spotykam sie z kimś tak wspaniałym jak Zayn.
Usiadł na przeciwko mnie i zaczęliśmy jeść.

***

Leżeliśmy w szóstkę przed telewizorem. Jedliśmy popcorn i oglądaliśmy jakiś słaby horror. Co chwilę wybuchałam śmiechem z beznadziejnych efektów specjalnych. Nudziliśmy się, ale sprawiało nam przyjemność nabijanie się z tego. W międzyczasie Zayn opowiedział nam o Tiffany - dziewczynie z którą się dzisiaj umówił. Wszyscy mu gratulowaliśmy. Oprócz tego rozmawiałam z Harry'm, który ucieszył się na wieść o randce.
Zamrugałam oczami i wpatrzyłam się w drwala, który właśnie ciął na kawałki ciało dziewczynki. Zachichotałam. Liam spojrzał na mnie z oburzeniem.
-To nie jest powód do śmiechu. - powiedział, udając oburzenie.
-Jest. - zaśmiałam się.
-Przestań! - wrzasnął i rzucił we mnie garścią popcornu.
-Ej! To ty przestań! - krzyknęłam i palnęłam go w ramię.
Liam rzucił we mnie jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze. Wstałam i z wrzaskiem pobiegłam do kuchni.
-Nie przyłaź tu potworze! - krzyknęłam do salonu.
Dobiegły mnie głośne śmiechy. I po chwili przybiegł Liam.
-Nie zbliżaj się do mnie! - fuknęłam.
-Nic nie mam! - zaśmiał się i uniósł obie dłonie, pokazując mi, że ma je puste.
-To po co tu przyszedłeś? - założyłam ręce.
-Zapytać cię o coś.
Przekrzywiłam głowę i zaczęłam mu się uważnie przypatrywać.
-Tak? - zapytałam.
-Pójdziesz ze mną na spacer?
Zamrugałam. Co on kombinuje?
-Liam... mogę iść. Ale... - zaczęłam.
-Co?
-Jakby co... to nie jest randka. - wypaliłam.
Liam przygasł trochę, ale nie dał tego po sobie poznać.
-Wieem. - powiedział powoli.
-Tylko musimy wrócić za dwie godziny, bo idę na zakupy. - uśmiechnęłam się.
Chwyciłam Liama za nadgarstek i poszliśmy do salonu.
-Zaraz wracamy! - krzyknęłam i już byliśmy w przedpokoju.
Założyłam wiosenny płaszcz, mimo że był koniec marca i ciągle było chłodno. Wyszliśmy.
-Gdzie idziemy? - zapytałam.
-Umiesz grać w tenis? - zapytał Liam.
-Takiego... na boisku? - upewniłam się.
-Tak. - zaśmiał się. - Jak chcesz to możemy pograć.
-Jasne! - ucieszyłam się.
Dziesięć minut zajęło nam dotarcie do boiska. Wypożyczyliśmy paletki i piłki i zaczęliśmy grę.

***

Po godzinie męczącej gry oddaliśmy sprzęt i usiedliśmy w pobliskiej kawiarni. Liam kupił nam po soku pomarańczowym i batonie czekoladowym.
-I jak ci się podobało? - zapytał.
-Byłoby fajnie, gdybyś... - zaczęłam.
-Co?
-Nie celował mi ciągle w łeb. - skrzywiłam się teatralnie.
-Nie celowałem. - wybuchnął śmiechem.
-Ja tam wiem swoje. - zmarszczyłam brwi.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i zebraliśmy się do domu. W końcu za chwilę miałam iść na zakupy.
Wracając, zadzwoniłam do Violet, aby poinformować ją, kogo ze sobą wezmę. Ucieszyła się.
Weszłam z Liamem do domu i od razu położyliśmy się na kanapie w salonie.
-Jezu, na nic nie mam siły. - jęknęłam.
Poleżałam z dziesięć minut i stwierdziłam, że muszę się odświeżyć po męczącej partii tenisa. W końcu wieczorem wracałam do domu.
-A ty Zayn się zbieraj, za pół godziny wychodzimy. - rzuciłam poduszką w rozwalonego na sofie mulata.
-Nieźle, nieźle Mabel. - wyszczerzył zęby Louis.
-O co ci chodzi? - spytałam zdziwiona.
-Z jednej randki na drugą...
Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego co mówi.
-Nie byłam z Liam'em na żadnej randce. - warknęłam.
-Jasne...
-A ty mi się wytłumacz czemu rano byłeś goły, co Lou?? - parsknęłam śmiechem.
-Oj. - zmarszczył brwi Louis. - Obawiam się, że sam nie wiem.
Zaśmiałam się głośno razem z całą resztą i poszłam się przyszykować do randki z Zayn'em. Tak, byłam dumna z tego, że się z nim umówiłam.


 ******************************************************************************************************


Może być?? ;p
Ktoś tu wchodzi w ogóle? Napiszcie chociaż pięć komentarzy, wtedy dodam kolejny rozdział. Po prostu chcę wiedzieć, czy ktoś to wgl czyta. ;p
Pozdrawiam <3