29 grudnia 2012

Rozdział 36.

-Uważaj na siebie i… zostaw w spokoju tę głupią dietę. I jeszcze…  - Zayn przestąpił z nogi na nogę. – No, nie wiem… nie zapomnij o mnie przez ten miesiąc.
Uśmiechnął się niepewnie.
-Przestań gadać głupoty – zaśmiałam się nerwowo, walcząc ze łzami.
To tylko miesiąc, tylko cztery tygodnie. Mabel, pamiętaj o tym.
-Zayn… - przytuliłam się do niego.
Odwzajemnił uścisk.
-Nie chcę, żebyś jechał – wymamrotałam mu w ramię.
-Też nie chcę jechać – odpowiedział cicho, głaszcząc mnie po plecach.
Staliśmy dalej w uścisku. Gdzieś obok nas pewnie żegnali się Niall i Eva. Ciekawa jestem jak oni to znoszą. Może wcale nie lepiej ode nas? A Liam i Danielle? Chociaż bardzo mnie ciekawiło, co w tej chwili robią, nie mogłam się zmusić, aby oderwać się od Zayn’a. Wzięłam głęboki oddech, wdychając zapach chłopaka. Będzie mi tego brakować.
Kątem oka zobaczyłam jak Louis i Harry siedzą przytuleni na ławeczce na wprost terminalu numer 3. Przez pewną miałam ochotę zachichotać. Ponieważ żaden z nich nie miał aktualnie dziewczyny, zaczęli spędzać ze sobą jeszcze więcej czasu, przez co odżyły plotki Larry’m.  Ich dwóch też będzie mi brakować. Ich głupich odpałów i gejowskich zachowań. Z takimi przyjaciółmi nie dało się nudzić.
Przypomniałam sobie moje zaskoczenie, kiedy dowiedziałam się od Violet, że już nie jest z Harry’m. Chociaż właściwie spodziewałam się tego. Moja przyjaciółka zawsze była surowa dla Hazzy.
Przegoniłam z głowy wszystkie niepotrzebne myśli, żeby wykorzystać do granic możliwości ostatnie chwile z Zayn’em. Przesunęłam rękę na jego głowę i wplotłam mu dłoń we włosy. Dotknęłam policzkiem jego żuchwy i poczułam na twarzy kłujący zarost. Jezu, jeśli się teraz puścimy, stracę go na miesiąc.
-Pasażerowie, lecący do Nowej Zelandii powinni stawić się przed terminalem numer 6 w ciągu najbliższych pięciu minut – rozległ się damski głos, płynący z zawieszonych u góry głośników.
Pociągnęłam nosem, starając się nie rozpłakać. Poczułam, że Zayn powoli się ode mnie odsuwa. Pocałował mnie delikatnie w czoło.
-No to idę – powiedział z delikatnym uśmiechem.
-No to idź – musnęłam jego usta.
Przez chwilę staliśmy w ciszy – nie licząc krzyków setek innych pasażerów, którzy czekali na swój lot – stykając się nosami.
-Musisz mnie puścić – wyczułam, że się uśmiecha.
-Ach – uświadomiłam sobie, że trzymam w zaciśniętej pięści koszulę Zayn’a.
Puściłam go i odsunęłam się odrobinę.
-Kocham cię – powiedział, łapiąc mnie za rękę.
-Ja ciebie też – mimo wszystko nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Ej, gołąbki! – krzyknął ktoś, stojący zaledwie pół metra od nas.
No tak. Louis.
-Pa, Lou – przytuliłam się do niego.
Nie chciałam się już dłużej żegnać z Zayn’em. Pod wpływem emocji mogłabym go… no nie wiem, porwać i schować w damskiej toalecie, tylko żeby nie jechał.
-Pa, Mabel – poklepał mnie po plecach Tomlinson. – Musisz beze mnie przeżyć jakoś ten miesiąc.
Parsknęłam cicho śmiechem, jednocześnie walcząc ze łzami, cisnącymi mi się do oczu. Powoli się od niego odsunęłam i rzuciłam ostatnie spojrzenie Zayn’owi. Uśmiechnęłam się niepewnie.
-No to cześć – powiedział chłopak i powoli się odwrócił w drugą stronę, rzucając mi ostatni uśmiech.
Pociągnęłam nosem, spoglądając z nadzieją na Louis’a.
-Niedługo wrócimy, dzieciaku – poklepał mnie po policzku i spojrzał na mnie ze współczuciem.
Nawet się nie zdenerwowałam za tego „dzieciaka”. Było mi wszystko jedno.
-Będę tęsknić za twoją głupotą – zaśmiałam się cicho, a Louis mi zawtórował.
Po chwili zapanowała cisza.
-No to… cześć? – spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Cześć – uśmiechnęłam się niepewnie, patrząc jak chłopak się odwraca i podąża za reszta zespołu.
Przełknęłam ślinę. Widziałam w oddali niewyraźną sylwetkę Zayn’a. Pomachał mi. Uniosłam dłoń i wykonałam jakiś niemrawy ruch w lewo i w prawo.
Wkrótce cała piątka zaczęła przechodzić przez bramkę. Wytężyłam wzrok, ale już nic nie widziałam. Westchnęłam głęboko. Znowu zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo chce mi się płakać. Postanowiłam wziąć się w garść.
Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Eva.
-Idziemy? – zapytała się.
Wyglądała nie lepiej ode mnie.
-Mhmm – mruknęłam, bo tylko na to było mnie stać.
Stojąca obok Danielle uśmiechnęła się ponuro.
Ponownie przełknęłam ślinę i ruszyłam za dziewczynami, starając się ukryć zaczerwienione oczy. Dziękowałam Bogu, że godzina wylotu chłopaków nie dostała się do mediów. Przynajmniej nie złapały nas żadne fanki.
Wzięłam głęboki oddech. Miesiąc, Mabel, miesiąc. Za miesiąc znowu będziecie razem.



***


-No heeej – wyszczerzyłam zęby i zrobiłam jakąś głupią minę.
-Hej – dojrzalsza ode mnie Eva jedynie się uśmiechnęła.
-Siema – niewyraźny Liam, widoczny na ekranie mojego laptopa, uśmiechnął się przyjaźnie. – Czemu nie dzwonicie do Niall’a albo Zayn’a?
-Tylko ty jesteś dostępny – zmarszczyłam czoło. – Ale możesz ich zawołać.
Liam odchylił się na krześle.
-Zaaaaayn! Niaaaaall! – wrzasnął.
Zaśmiałam się.
-Jak wam w ogóle mija czas? – zapytałam się.
-Dobrze, dobrze. Dzisiaj wieczorem mamy trzeci już koncert – wyjaśnił.
Wow, trzy koncerty w ciągu pierwszego tygodnia.
 -Macie w ogóle czas wolny? – zaciekawiłam się.
-No pewnie, w sumie całkiem dużo. Po prostu ten tydzień jest najbardziej… no, pracowity – tłumaczył Liam, podczas gdy Eva siedziała spokojnie obok, jedynie przysłuchując się naszej rozmowie.
W końcu na ekranie pojawił się też Niall.
-Cześć – wyszczerzył do nas zęby.
-Hej – powiedziałyśmy z Evą jednocześnie.
-Ej, ja też chce pogadać! – zawołał osoba, owinięta w pasie ręcznikiem, która nagle pojawiła się na ekranie.
Słynny Harry Styles, jak zwykle bez ubrania. Zachichotałam.
-Coo? – zainteresował się chłopak, siadając obok Liam’a.
-Czy ty zawsze musisz być rozebrany? – zaśmiałam się.
Niall parsknął śmiechem.
-Teraz jest w ręczniku, to i tak dobrze – wyszczerzył zęby.
-Hej – powiedział Zayn, pojawiając się na ekranie.
Odruchowo uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Cześć – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-A gdzie Louis? – odezwała się Eva.
Harry obejrzał się za siebie.
-Looooouuu! – zawył, a ja teatralnym gestem zakryłam uszy.
Usłyszałam czyjeś niewyraźne wołanie po drugiej stronie połączenia.
-Emm… jest zajęty – wymamrotał Hazza.
Któryś z chłopaków odchrząknął.
-Co jest? – zdziwiłam się.
Harry spojrzał z uśmiechem na resztę chłopaków.
-Louis znalazł sobie koleżankę – oznajmił ciągle się uśmiechając. – Właśnie do niej wychodzi.
Uniosłam brew.
-Koleżankę, powiadasz? – wyszczerzyłam zęby. – Z Nowej Zelandii?
-Z Anglii – poprawił mnie Styles, dokładnie w momencie, w którym zadzwonił telefon Liam’a.
Payne zerwał się z kanapy i wyszedł z zasięgu kamerki.
-Przyjechała tu z rodziną na urlop – dokończył Harry.
-Wow – zrobiłam minę – Ciekawa jestem co z tego będzie.



***


Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek. Dziesiąta. Wywróciłam oczami, przeczuwając, że będzie to kolejna beznadziejna niedziela. Ale od kiedy Zayn wyjechał raczej nie robiłam zbyt wielu rzeczy w weekendy. Czasami zapraszałam Violet i Evę, czasami nawet Danielle. Ale i tak przez większość czasu przeraźliwie się nudziłam.
Zaczęłam macać pościel w poszukiwaniu telefonu. Kiedy go znalazłam, otworzyłam spis kontaktów i pochyliłam się nad wyświetlaczem. Może kogoś znajdę. Ale niestety większość numerów należała do moich wstrętnych koleżanek z klasy, do których - byłam tego absolutnie pewna – nigdy, ale to nigdy nie zadzwonię. Wypuściłam ze świstem powietrze z płuc i szukałam dalej. Przypomniała mi się Tracy i przez chwilę – ale naprawdę bardzo krótką – zastanawiałam się, czy do niej nie napisać. Jednak już chwilę później pacnęłam się w czoło. Dwa tygodnie bez Zayn’a, a ja jestem już tak zdesperowana, że chcę się zaprzyjaźnić z Tracy. Brrr… A tak właściwie… dziewczyna dała mi już spokój. Już nie chodziła za mną po szkole ani nie próbowała się zakolegować. Może to była kwestia tego, że jest starsza i dojrzalsza – w końcu byłyśmy już klasę wyżej – ale szczerze w to wątpiłam. Może zniechęcił ją widok mnie i Louis’a, wychodzących z damskiej toalety. Tak, to pewnie było to. Zachichotałam na wspomnienie.
Nagle mój wzrok przykuło pewne imię. Peter. Jezu, kiedy my się ostatnio widzieliśmy? Niewiele myśląc, wybrałam jego numer. Czekając, aż mój przyjaciel odbierze, wyrzucałam sobie to, że tak łatwo o nim zapomniałam.
-Halo? – odezwał się głos w słuchawce.
-Hej – powiedziałam z lekkim wstydem.
-Żyjesz jeszcze? – zażartował.
-Emm… no  tak – wymamrotałam. – Co słychać?
-Dobrze. Chociaż właściwie to mi się nudzi. – oznajmił.
-To tak samo jak mnie – skrzywiłam się. – Chciałbyś się spotkać?
-No jasne – odpowiedział. – Dzisiaj?
-Taak. Choćby za godzinę – poprosiłam.
Jeszcze chwila samotności, a zwariuję, przysięgam.
-Dobra. Emm… przychodzisz sama? – zapytał po chwili.
-Tak, a co? – zaciekawiłam się.
-Możesz wziąć ze sobą… jakąś koleżankę – wyczułam, że się uśmiecha.
Parsknęłam śmiechem.
-Daj spokój – zaśmiałam się.
-No co? – obruszył się, wybuchając śmiechem.
-Nie mam koleżanek dla ciebie – zmarszczyłam brwi, zapominając, że mnie nie widzi. – Chyba, że…
-No?
-Pamiętasz Violet? – zapytałam.
Wstałam z łóżka i podeszłam do komody z ubraniami.
-Taak… ale ona chodzi z Harry’m, co nie? – upewnił się.
-Już nie – poinformowałam, otwierając szafkę i przeglądając ubrania.
-Jak to nie? – zdziwił się.
Wydobyłam z półki jakąś pomiętą bluzkę i obejrzałam ją, przytrzymując telefon ramieniem.
-Zerwali. Violet nie chciała się na tak długo rozstawać – wyjaśniłam. – A w sumie, to chyba nawet dobrze. Znając Harry’ego właśnie kogoś zalicza – parsknęłam śmiechem i natychmiast się zreflektowałam.
Odchrząknęłam.
-Sory, nie powinnam ci takich rzeczy mówić – zawstydziłam się. – Harry wcale nie jest… Emm… ja tylko żartowałam.
Peter się zaśmiał.
-Dobra, nieważne – powiedział. – Możesz przyprowadzić Violet.
-Chociaż… chyba i tak ma cię za dzieciaka – zaśmiałam się.
-Ej! – oburzył się. – Jestem tylko rok od was młodszy!
Zachichotałam, przypominając sobie o tym, że miałam wybrać ubrania na dzisiejsze spotkanie z Peterem. Bluzkę, którą wybrałam, rzuciłam na łóżko.
-Ona lubi starszych – parsknęłam śmiechem. – Ale i tak ją zabiorę ze sobą.
-Okej – powiedział zrezygnowany.
Uśmiechnęłam się do siebie.
-Za godzinę pod Big Benem – pożegnałam się.
-Jasne. Cześć – odpowiedział i się rozłączył.
Odrzuciłam telefon na łóżko i z uśmiechem na twarzy, wróciłam do wybierania spodni. Rozmowa z Peterem jak zwykle poprawiła mi humor.
Przypomniało mi się, żeby zadzwonić do Violet i zapytać się, czy może jechać. Wróciłam po komórkę i wybrałam numer przyjaciółki.
-Halo? – usłyszałam.
-Hej, nudzi ci się może? – zapytałam z uśmiechem.
-Nie, właśnie w tym rzecz, że mi się nie nudzi – powiedziała dziwnym tonem.
-Co jest? – zmarszczyłam brwi.
-Mój brat przyjechał z Nottingham – wyjaśniła. – Włóczy mnie teraz po jakichś wesołych miasteczkach – wyczułam, że się krzywi.
Parsknęłam śmiechem. Jej brat studiował w Nottingham prawo. Natomiast jego ulubionym zajęciem w wolnym czasie było udawanie, że Violet w dalszym ciągu jest małą dziewczynką. Ale mimo to Jackson – bo tak miał na imię brat mojej przyjaciółki – był całkiem miły. Mogłam nawet powiedzieć, że go lubię.
-Ojj, wyrazy współczucia – zachichotałam.
-Nie śmiej się – burknęła.
-Mogliście mnie zabrać. Lubię Jacksona i może mniej by ci się nudziło – powiedziałam z uśmiechem.
-No tak. Nie pomyślałam. Ale mniejsza z tym, co chciałaś? – spytała.
-Emm… umówiłam się z Peterem, chciałam żebyś ze mną poszła – wytłumaczyłam.
Jęknęła.
-Zamienimy się? – zapytała retorycznie. – Jesteśmy całkiem podobne, możemy się podmienić i przy odrobinie szczęścia… Jackson nie zauważy, że obok niego na karuzeli siedzi Mabel zamiast Violet… – zaczęła nawijać.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Okej – zaśmiałam się.
Violet westchnęła, a ja ponownie zachichotałam.
-Kończę, niedługo mam autobus. Przeżyj i pozdrów brata – powiedziałam z uśmiechem.
-Okeeeej – powiedziała z rozpaczą.
-To cześć – parsknęłam śmiechem i się rozłączyłam.
Ciągle się śmiejąc, wybrałam numer Evy. Może ona się zgodzi?
-Halo?
-Cześć, tu Mabel – przywitałam się, starając się zapanować nad śmiechem.
-No czeeeść – odpowiedziała Eva.
-Chciałam się zapytać… czy miałabyś dzisiaj czas wyjść ze mną i z Peterem? – zapytałam, chichocząc pod nosem.
-Ale… ja nie znam Petera – powiedziała niepewnie.
-Nie martw się, jest bardzo fajny – pewnie się go wstydziła.
-No… okej – odpowiedziała z wahaniem. – Z czego się tak śmiejesz?
Szybko streściłam jej całą sytuację z Violet. Po chwili Eva także zaczęła się śmiać.
-Wyobrażam ją sobie teraz w takiej różowej karecie, która kręci się w kółko – zaśmiała się głośno.
Zawtórowałam jej i powiedziałam coś równie głupiego i bez sensu, natychmiast sobie przypominając sobie, że niedługo mam autobus.
-Eva, muszę wychodzić – zaśmiałam się, patrząc w dół na swoją piżamę w księżyce i gwiazdki.
-Jasne, ja też. To czeeeść – powiedziała.
-Cześć, cześć – odpowiedziałam i odrzuciłam na bok telefon.
Okej, rurki już wybrane. Pobiegłam do łazienki, aby się umyć. Potem szybko się uczesałam, zostawiając włosy rozpuszczone. Jeszcze makijaż. To wszystko zajęło mi pół godziny. No ale ja, to ja. Wróciłam do pokoju, martwiąc się, czy zdążę na autobus. Szybko się ubrałam w wybrane przez siebie ubrania i schowawszy do kieszeni telefon i pieniądze, niemal zbiegłam na dół.
W międzyczasie wysłałam sms'a do Petera.



"Violet nie mogła, przyjade z Evą .
Ale łapy przy sobie bo oberwiesz od Nialla xD"



Jedzenie, jedzenie… muszę coś zjeść. Dopadłam do lodówki i w szaleńczym tempie wyjęłam z niej parę produktów do zrobienia kanapki. Rozkroiłam bułkę, posmarowałam ją masłem i położyłam na tym ser żółty. Chwyciłam jedzenie w dłoń i wyszłam z kuchni. Na korytarzu spotkałam moją mamę i mojego jeszcze nienarodzonego braciszka.
-Hej, mały! – zawołałam do brzucha.
-Wychodzisz gdzieś? – zapytała się mama.
-Emm… do Petera – wyjaśniłam, prostując się.
-Okej – kiwnęła głową – nie wracaj późno.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Pa, Jacob! – zawołałam, oglądając się przez ramię.
-Jacob…? Jak ten wilkołak? – zmarszczyła brwi moja mama, a ja parsknęłam śmiechem. – Nie zgadzam się.
Uśmiechnęłam się do siebie.
-Pogadamy o tym jak wrócę – pomachałam mamie i włożyłam kurtkę.
Jeszcze ją namówię na tego Jacoba. Ewentualnie Seth’a.


**************************************************************************

Przepraszam, że tak króciutko ;< I że mało chłopców. Ale kolejny będzie tylko o nich, możecie być tego pewni ;DD Oprócz tego szykuję małą niespodziankę w kolejnym rozdziale... xD

+Dziękuję wiernym czytelniczkom mojego bloga, które komentują nawet po dwóch miesiącach przerwy <3



Harry i jego zalotne spojrzenia xdxd

Hahha xD



Umieraaaam X_X

Słodki Niall z fb ;pp

Czy wy widzicie te ręce?? O.o i szyję???
Omg , sdjncductzbhjxz *.*
W poniedziałek najprawdopodobniej one-shot z Zarry'm (bez zboczeniowości Of Kors XD) ;pp

////Właśnie ponownie przeczytałam ten rozdział... jest chyba najkrótszym i najnudniejszym rozdziałem na świecie O.o Postaram sie jutro/ pojutrze nadrobić, żeby jeszcze cos dodac w tym roku xD