20 lipca 2012

Rozdział 28. *nowy po przerwie*

*oczami Harry'ego*
Yeah. Wreszcie sobota. Koniec wczesnego wstawania i spędzania całych dni w studiu. Chociaż może było warto poświęcić te dwa tygodnie... Przynajmniej mamy nową piosenkę.
Dobra, dobra, teraz trzeba korzystać z życia! Najchętniej bym poszedł z chłopakami do klubu, ale oni już mają plany na dzisiaj. No i wypadałoby umówić się z Violet. Sapnąłem cicho i wlepiłem wzrok w wyświetlacz telefonu. Moja dziewczyna była coraz bardziej uciążliwa. Nie dość, że się wściekała o to, że jestem w pracy - tak, nagrywanie piosenek, wyjazdy to moja praca - to jeszcze oczekiwała, że będę jej poświęcał każdą wolną chwilę. Bez przesady, mam też kumpli i rodzinę, ich też ostatnio zaniedbuję!
Szczerze mówiąc, powoli zaczynałem tęsknić za czasami beztroskiego singla. Spędzanie całych nocy w klubach, poznawanie nowych lasek...
"Przestań!" rozkazałem sobie w myślach.
Powoli wykręciłem numer mojej dziewczyny.
-Hej - odebrała już po pierwszym sygnale.
Pewnie wiedziała kto dzwoni po jakiejś idiotycznej nazwie, którą  opatrzyła mój numer.
-Cześć kotku! - zawołałem. - Wyjdziemy gdzieś dzisiaj?
-Em... okej - powiedziała bez entuzjazmu.
Hej, no co jest? Zignorowałem jej ton głosu i oznajmiłem:
-To podjadę do ciebie za godzinę.
-Dobra. Pa - wychrypiała.
Oj, chyba była coś nie w formie.
-Cześć - powiedziałem, ale Violet już się rozłączyła.
A tej co? Jęknąłem. Miesiąc temu było dobrze. A teraz... Pokręciłem głową z dezaprobatą. Ostatnio byłem coraz bardziej sceptycznie nastawiony do tego związku. Ale to nie tak, że nie zależało mi na Violet. Bo zależało. Tylko męczyło mnie jej zachowanie, przez co czasem...Sam nie wiem. Dzisiaj z nią pogadam.
Ale jeśli mam być szczery miałem wielką ochotę zadzwonić do mamy i się jej poradzić. Może potem.
Zerknąłem na zegarek. Była 11 rano. Cóż, przyzwyczaiłem się ostatnio do wczesnego wstawania. Podniosłem się z łóżka i się przeciągnąłem. Ruszyłem w kierunku drzwi od pokoju i po chwili znalazłem się na korytarzu. Ku swojemu przerażeniu, uświadomiłem sobie, że wczoraj wieczorem się nie myłem. Byłem po prostu wykończony po całym dniu w studiu.
Zmarszczyłem brwi i ruszyłem do łazienki. Przypomniało mi się, jak spotkałem niedawno półnagą Mabel w toalecie. Zachichotałem, wspominając jej zakłopotanie.
Nie mając się z czego rozbierać, od razu wszedłem do kabiny prysznicowej.. Dziesięć minut i już byłem czysty, pachnący, wytarty, ale niekoniecznie ubrany. Zerknąłem tylko na moje mokre, oklapnięte loki, odbijające się w lustrze i wyszedłem z łazienki. Odwiedziłem mój pokój i wskoczyłem w parę przypadkowych ciuchów. Wsadziłem trampki pod pachę i opuściłem sypialnię. Zbiegłem szybko po schodach i wpadłem do salonu, zastając chłopaków, leżących na kanapie i oglądających telewizję.
-Uau, Harry jest ubrany! - wrzasnął zachrypniętym, rannym głosem Lou.
Zaśmiałem się. To chyba było jego powitanie.
-Jadę po Violet - oznajmiłem.
-Tylko oddaj mi samochód na drugą - powiedział Zayn, nawet na mnie nie patrząc.
Pożyczałem Malikowi auto, żeby miał czym pojechać z Mabel do Bradford. Głupek nie kupił sobie własnego samochodu, to teraz pożyczał ode mnie. Właściwie nie miałem nic przeciwko, tylko że  strasznie się bałem o mój wóz. Był dla mnie jak... własne dziecko?
W każdym bądź razie... ostrzegłem Malika, że samochód ma wrócić w nienaruszonym stanie.
-To mój wóz, zwrócę go o której będę chciał, koniec kropka! - krzyknąłem i ruszyłem w kierunku drzwi wejśćiowych.
Właściwie powiedziałem to pół żartem, ale i tak byłem zły, gdy chłopacy zaczęli się ze mnie śmiać.
Taki tam najmłodszy członek zespołu.


***

-Co się dzieje? - zapytałem, wpatrując się w Violet.
-Nic - odparła zdziwiona.
Znajdowaliśmy się w przytulnej kawiarni w centrum Londynu. Wszystko w tym lokalu było kiczowate. Stolik, przy którym siedzieliśmy, pokryto bladoróżowym obrusikiem, który zupełnie nie pasował do mojego nastroju. W tle grała cicha, nastrojowa muzyka. Powstrzymałem westchnienie.
-Pytam się, co się dzieje z nami - zacisnąłem wargi. 
Violet zrozumiała, że nie ma sensu udawać, że nie wie o co chodzi.
-Harry... - zaczęła.
Odchyliłem się do tyłu na kremowym krześle i założyłem ręce.
-Zrozum, wkurza mnie to, że w ogóle nie masz dla mnie czasu! - wybuchnęła nagle.
"Znowu to samo" pomyślałem.
-Violet... - tym razem to ja wymówiłem jej imię. - Jestem w zespole - powiedziałem powoli.
-Wiem, ale jak ty to sobie wyobrażasz?! Że będziemy się widywać raz na dwa tygodnie?! - krzyknęła.
Zepsuła nastrój kawiarenki. Zaskoczone pary wpatrywały się w moją dziewczynę. Dobrze, że ja przynajmniej nie straciłem nerwów.
-Wcześniej widywaliśmy się codziennie. Tylko teraz tak wyszło, że... - zacząłem, ale Violet nie dała mi skończyć.
-Potem wyjedziesz w trasę, zostawisz mnie na pół roku i co?! - wrzasnęła.
Nie wytrzymałem. Moje zachowanie zmieniło się zupełnie.
-Ale chyba wiedziałaś, co będzie gdy się zaczniesz ze mną spotykać?! I chyba wiedziałaś jaka jest moja praca?! Tyle, że wtedy jakoś ci to nie przeszkadzało! A czy tobie właściwie na mnie zależy?! Po co się ze mną zaczęłaś umawiać, skoro wiedziałaś, że tak będzie?! - krzyczałem.
Violet chyba była wstrząśnięta moim wybuchem. Przez chwilę zrobiło mi się jej szkoda, ale szybko mi minęło.
-Jasne, że mi na tobie zależy! Nie jestem z tobą po to, żeby być sławną, jeśli to sugerujesz! - zawołała.
Rzeczywiście, chyba to niechcący zasugerowałem.
-Myślałaś, że mimo pracy będę z tobą spędzał każdą chwilę?! - wrzasnąłem.
Violet się zawahała.
-Tak, tak myślałam! - zawołała, wstając.
-To co, mam rzucić zespół?! - ryknąłem i wstałem, przewracając krzesło.
Ludzie dookoła na początku chyba nie wiedzieli o co mi chodzi. Potem, nasłuchując naszej  kłótni, zaczęli się stopniowo orientować, o co się spieramy. Szczerze mówiąc, miałem tych wszystkich "gapiów" gdzieś. Może jeszcze zaczną nam robić zdjęcia?!
Miałem ochotę coś rozwalić. Rzucić, pobić, nie wiem. Cokolwiek.
-Tego nie powiedziałam - odparła, trochę zpuszczając z tonu.
-Ale tak to zabrzmiało. - warknąłem i wyszedłem z tej idiotycznej kawiarni, najpierw przewracając nasz stolik.
Ale zrobiłem to przypadkiem. Chyba.


*oczami Evy*
-Kochanie,nie będziesz miała nic przeciwko temu, że wrócę już do pracy? - tata przyjrzał mi się uważnie.
-No pewnie, że nie! - zawołałam szczerze. - I tak już ze mną siedziałeś wystarczająco długo. Dam sobie radę, naprawdę. - uspokoiłam go, żeby się ze mną nie kłócił.
-Skoro tak... - wzruszył ramionami.
Zarówno on, jak i mama wciąż mieli wyrzuty sumienia, że przytrafiło mi się to... co mi się przytrafiło. Chociaż nie mieli na to żadnego wpływu, wyrzucali sobie, że poświęcali mi za mało uwagi przed wypadkiem. Chociaż to akurat było prawdą. Dom wiecznie pusty, nikt sie mną nie interesował... Na szczęście teraz wiele się zmieniło.
Po pierwsze opowiedziałam mamie o Niall'u. Rodzicielka na początku słuchała o jakichkolwiek chłopakach kręcących się obok mnie z zaciętym wyrazem twarzy, jednak gdy tylko poznała Niall'a osobiście, zaczęła o nim mówić: "ten twój ładny chłopaczek", co zawsze powodowało u mnie dziki śmiech. Ogólnie mama bardzo polubiła Horana - co mnie bardzo cieszyło - i zazwyczaj obdarzała go tyloma zdrobnieniami ile się dało.
Oprócz tego zamiast przesiadywać godzinami u koleżanek, mama zaczęła spędzać czas ze mną, z czego się bardzo cieszyłam.
Po drugie zbliżyłam się z tatą. Jakoś nigdy nie byliśmy szczególnie blisko, ale od kiedy zaczęliśmy przesiadywać we dwójkę w naszej małej domowej bibliotece, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów. Czytaliśmy podobne książki, interesowaliśmy się geografią i innymi kulturami... Wyposażyłam naszą biblioteczkę w tony komiksów, przy okazji odkrywając, że mój ojciec też jest ich fanem.
Jeśli mam być szczera, wcześniej uważałam mojego tatę za snoba. Ale po wielu godzinach spędzonych razem z nim, zmieniłam zdanie.
Jeszcze raz powtórzyłam tacie, że może wrócić do pracy i poszłam wypatrywać Niall'a w oknie. Dzisiaj miałam się z nim zobaczyć po raz pierwszy od dwóch tygodni.
Po krótkim czasie zobaczyłam jak srebrny wóz Louis'a podjeżdża pod mój dom. Moje serce zaczęło bić szybciej, więc czym prędzej oderwałam się od szyby i pobiegłam w kierunku drzwi wejściowych.
-Eva, koledzy przyjechali. - powiedziała moja mama z nosem przyklejonym do kuchennego okna.
Westchnęłam. Wspominałam, że moja mama uwielbia chłopaków? Nie, nie jest ich fanką - i Bogu dzięki za to - ale uważa, że to "chłopcy idealni". Uroczy, mili, porządni... Nawet tata twierdził, że to "wymarzeni zięciowie", na co zawsze reagowałam rumieńcami. Póki co nie miałam zamiaru wyprowadzać rodziców z błędu i opowiadać im co chłopacy wyprawiają po nocach. Stłumiłam chichot i rzuciwszy mamie jakieś pożegnanie, wybiegłam z domu.
Samochód Louis'a zdążył już odjechać i pod moją furtką został jedynie Niall.
-Cześć! - zawołałam radośnie.
Pchnęłam furtkę i znalazłszy się wystarczająco blisko mojego chłopaka, przytuliłam się do niego. To miał być zwykły, powitalny uścisk, ale zapach Niall'a sprawił, że szybko zapomniałam o moich zamiarach. Zamiast oddalić się po paru sekundach, pozostałam w ramionach Horana przez długi, długi czas. Dopiero po chwili zdałam sobie z tego sprawę.
-Ups. Przepraszam. - zmieszałam się i odsunęłam się szybko od Horana, czując że mam rumieńce na twarzy.
To dziwne, ale ciągle się przy nim rumieniłam.
-Nic nie szkodzi. - powiedział wesoło i złapał mnie za rękę. - Chodź.
Zaczął iść przed siebie, a ja posłusznie podreptałam za nim. Oczywiście ciągle trzymając go za dłoń.


***


Spacerowaliśmy główną ulicą Londynu, rozglądając się wokół i komentując wszystko, co zobaczyliśmy. Była już 4 po południu, a żadne z nas nie miało jeszcze ochoty wracać do domu. 
Mijając scenę - rozstawioną zawsze w tym samym miejscu - usłyszeliśmy głośną muzykę.
-Chodź tu na chwilę - zaproponował Niall.
-Okej - uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy do ostatniego rzędu krzeseł i usadowiliśmy się na dwóch.
Gdy siadaliśmy, nasze splecione dłonie opadły na moje udo. Zareagowałam przyśpieszonym oddechem.
To dziwne, ale od czasu "wypadku" takie drobne gesty budziły we mnie niepokój. Tak jak mówiłam, nie pamiętałam nic z tamtej nocy, ale to nie zmieniało faktu, że poczułam się teraz nieswojo. 
"Przecież to Niall" pomyślałam, wkurzona sama na siebie, że tak zareagowałam na jego dotyk.
Spojrzałam dyskretnie na mojego chłopaka. Był wpatrzony w zespół taneczny, który właśnie wypruwał sobie flaki na scenie. Niall się uśmiechał, blond włosy - które w nim uwielbiałam - opadały mu w nieładzie na czoło. Wyglądał teraz tak niewinnie, że kąciki moich warg same uniosły się do góry.
No i po się tak przejmuję tym gestem? Sapnęłam cicho, ciągle zła na sama siebie.
-Jak chcesz, możemy stąd iść. - powiedział Niall, usłyszawszy moje westchnienie.
-Nie, jest fajnie - uśmiechnęłam się ciepło.
Przy Niallu ciągle się uśmiechałam. Zauważyłam to już bardzo dawno. "Więc nie ma potrzeby się przejmować" skarciłam się w myślach.
Uścisnąwszy mocniej dłoń Niall'a, zaczęłam obserwować zespół na scenie, który jak się właśnie okazało, całkiem dobrze tańczył.
Jednak z czwartej szybko zrobiła się piąta, a z piątej szósta. Niebo się pociemniało, co mnie zdziwiło, był przecież początek czerwca. Ale kto tam zrozumie londyńską pogodę...
Po chwili już wiedziałam co spowodowało ciemną barwę nieba. U góry zaczęły się pojawiać chmury, coraz to gęstsze i gęstsze, aż w końcu usłyszałam głośny grzmot gdzieś nad nami.
-Chyba musimy już iść - skuliłam się, kurczowo łapiąc Niall'a za rąbek bluzy.
-Boisz się burzy? - nie mógł powstrzymać uśmiechu.
-Nie.. tak. Znaczy... - zająknęłam się. - Niall, możemy już iść?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej i wstał z krzesełka.
-Ty powinieneś mnie wspierać, a nie się ze mnie nabijać. - zmarszczyłam czoło, szybko wstając i przestępując z nogi na nogę. Ach, ta burza.
-Nie nabijam się z ciebie. - nie mógł wytrzymać i parsknął śmiechem.
-Wiesz co...? No właśnie. - spojrzałam na niego groźnie i odwróciłam się na pięcie.
-No czekaj! - znowu się zaśmiał i złapał mnie wpół.
Czy on w ogóle potrafił coś powiedzieć, nie śmiejąc się? 
-W którą stronę mamy iść? Nie znam się na Londynie. - powiedziałam, jednocześnie podskakując na dźwięk kolejnego grzmotu.
Może i miałam to osiemnaście lat, ale w dalszym ciągu bałam się burzy i gubiłam w centrum Londynu.
Ludzie dookoła nas zaczęli zrywać się z krzeseł i maszerować szybkim krokiem zapewne w kierunku swoich domów.
-Tam. - Niall wskazał jakąś uliczkę.
Nie czekając nawet na Horana, podążyłam szybko w odpowiednim kierunku.
-Możesz z łaski swej na mnie zaczekać? - usłyszałam głos za sobą.
Odwróciłam się do blondyna i z zaciśniętymi wargami pokręciłam przecząco głową. Chłopak parsknął śmiechem i narzucił na głowę kaptur od bluzy.
Czemu on się ze mnie ciągle śmiał? Co we mnie jest takiego śmiesznego? Zapytałam o to Niall'a, gdy tylko do mnie dołączył.
-No nie wiem...po prostu jesteś zabawna. - wzruszył ramionami, oczywiście się uśmiechając.
Zmarszczyłam brwi. Nie zadowoliła mnie ta odpowiedź.
-Nie ma w tym nic złego. - powiedział szybko, widząc moją minę. - To słodkie.
Totalnie go nie rozumiałam, ale wiedziałam, że nie ma nic złego na myśli, więc tylko się uśmiechnęłam. Niall objął mnie w pasie. Poczułam przyjemne dreszcze. Czasami cieszyłam się dotykiem Horana, czasami z niewiadomych powodów panikowałam. Nie wiedziałam od czego to zależy. 
Ale wiedziałam, że bardzo, ale to bardzo podoba mi się Niall. Przecież gdyby było inaczej nie czułabym tych dreszczy, co nie?
"Ciekawe jak on reaguje na mój dotyk?" zastanowiłam się, przyśpieszając kroku.
I w końcu zaczął padać deszcz. No cóż, to musiało się tak skończyć. Gdy padał deszcz, pioruny wydawały się jeszcze groźniejsze... Sama nie wiem co mnie w nich przerażało. Po prostu ten huk, który był charakterystyczny dla grzmotów, sprawiał że czułam się taka mała... Jedno uderzenie pioruna mogłoby mnie zabić... 
Starałam się przestać myśleć o tym wszystkim. "Przecież koło mnie jest Niall" pomyślałam z radością.
Burza była naprawdę potężna, ale krótka. Już po pięciu minutach - w czasie których Niall usiłował założyć mi swoją bluzę, a ja oczywiście się buntowałam - deszcz przestał padać, a wszelkie huki minęły.
-Proszę - oddałam mu bluzę z tryumfalnym uśmiechem.
Przymrużył jedno oko i założył ubranie z powrotem na siebie. Zaczął się przyglądać rozkładowi jazdy autobusów, bo byliśmy na przystanku.
-Nie chcę wracać do domu - powiedziałam ze smutkiem.
Horan przerwał zaznajamianie się z rozkładem i obrócił się w moim kierunku.
-Czemu nie? - przyjrzał mi się.
-Chcę jeszcze z tobą pobyć - odpowiedziałam i spuściłam głowę.
Niall'owi najwyraźniej spodobało się to, co powiedziałam.
-To chodź do nas - zaproponował, łapiąc mnie za rękę.
-Dobra - uśmiechnęłam się szeroko.
Niall także się do mnie uśmiechnął i zbliżył swoją twarz do mojej. Zaczęłam szybciej oddychać.
-Mogę cie pocałować? - zapytał cicho.
Powstrzymałam śmiech.
-Po co się pytasz? - uśmiechnęłam się.
-Bo chcę być grzeczny... miły... - po każdym słowie następował delikatny pocałunek. - ...i jakiś tam jeszcze. - zakończył i wreszcie pocałował mnie tak, jak powinien.
Jezu, ten chłopak doprowadzał mnie do szaleństwa. Położyłam mu rękę na plecach i przycisnęłam go do siebie. Teraz jego zapach stał się jeszcze bardziej intensywny. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Jezu, zaraz zwariuję. Jego usta na moich, jego ciało przy moim, ten zapach, który mnie zewsząd otaczał...
-Eva...
Powoli powróciłam do rzeczywistości.
-Autobus. - powiedział Niall lekko zachrypniętym głosem.
Na początku zamiast skupiać się na tym co mówi, skupiłam się na tym JAK mówi. Zaczęłam rozkoszować się brzmieniem jego głosu, gdy nagle dotarł do mnie sens jego słów.
-Aa. Okej. - powiedziałam rozkojarzonym głosem i weszłam do autobusu - młody kierowca spojrzał na nas rozbawionym wzrokiem - lekko się zataczając.
Ale jak już wspomniałam... Niall tak na mnie działał.


*oczami Mabel*
Ku mojemu zdziwieniu, rodzice bardzo szybko zgodzili się na wyjazd do Bradford. Znali Zayn'a, lubili go, a mnie ufali. Więc bez problemu mogłam wyjechać.
Była 2 po południu, byłam umówiona z Malikiem za piętnaście minut, więc już spakowana i wyszykowana siedziałam przy kuchennym stole. Naprzeciwko mnie usadowiła się moja mama  i korzystała z ostatnich chwil przed rozstaniem, aby dać mi jakieś bzdurne rady.
-Nigdzie nie chodź sama. Zwłaszcza gdy będzie ciemno. Nikogo tam nie znasz i nie wiadomo czego się tam można spodziewać wieczorami. - nawijała moja mama.
Zawsze to samo. Wszyscy rodzice tacy są, czy tylko moi? Stłumiłam westchnienie, pocieszając się, że został tylko kwadrans.
-Zjadaj wszystko, co ci dadzą, nie głoduj mi tam. Nie zapomnij umyć wieczorem zębów i nie siedź za długo pod prysznicem. - kontynuowała.
-Mamoo... - jęknęłam.
-No co? Zawsze marnujesz za dużo wody, jak się myjesz. Także pilnuj się tam.
-Jasne. Ee... muszę coś jeszcze wziąć spokoju. - skłamałam, wstałam z krzesła i pobiegłam po schodach na górę.
Oczywiście za mną podreptał mój wierny pies, którego nazwałam Clifford, z czego śmiali się moi rodzice.
Gdy tylko znalazłam się w pokoju opadłam na łóżko, a szczeniak wdrapał się tam za mną. Przytulił mi się do boku, a ja go pogłaskałam po główce.
Z Bradford planowaliśmy wrócić jutro wieczorem. To miał być tylko jeden nocleg, a moja mama zachowywała się jakbym wyjeżdżała na rok. Przeciągnęłam się leniwie i zamknęłam na chwilę oczy.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
:Nareszcie" pomyślałam i zerwałam się z łóżka.
Zeszłam na dół i chwyciwszy za rączkę mojej walizki, przeszłam do przedpokoju. Moja mama i Clifford podążyli za mną.
-Pamiętaj, żeby... - zaczęła rodzicielka.
-Wiem, wiem - przerwałam jej. - Muszę iść. To pa!
-No pa. - uśmiechnęła się i uścisnęła mnie.
Po chwili wyswobodziłam się z jej uścisku i kucnęłam przy moim piesku,a by go pogłaskać.
-Pa mały. - podrapałam go za uchem.
Uśmiechnęłam się ostatni raz do mamy i  wyszłam z domu. Zawlekłam walizkę do czarnego, drogiego samochodu, który stał niedaleko. O aoto opierał się Zayn.
-Czekaj, pomogę ci. - odkleił się od samochodu i podszedł do mnie.
Podniósł moją walizkę i wrzucił ją bezceremonialnie do otwartego bagażnika.
-Uważaj. - syknęłam.
-Za późno. - uśmiechnął się złośliwie Zayn i zatrzasnął z hukiem bagażnik.
Podszedł do drzwi od strony pasażera i otworzył je.
-Dzięki. - powiedziałam i w ułamku sekundy znalazłam się w samochodzie.
Wow. Od środka był jeszcze lepszy. Wydawało mi się, że kiedyś jechałam tym autem.
Po chwili Malik znalazł się na siedzeniu obok.
-Twój samochód? - zapytałam, chociaż jakoś nigdy nie zauważyłam, żeby Zayn miał własny wóz.
-Harry'ego - oznajmił, wkładając kluczyki do stacyjki. - Aż boję się go dotykać.
Wskazał głową wnętrze samochodu.
-Czemu? - zainteresowałam się.
-Gdybym go rozwalił Harry chyba by mnie zabił - uśmiechnął się krzywo.
-A ty mnie myślałeś o własnym samochodzie? - zapytałam.
-Myślałem. Będę niedługo kupował, muszę sobie tylko wybrać.
Nie kontynuowałam tematu, bo kompletnie nie znałam się na samochodach. Tymczasem auto ruszyło, a ja odwróciłam twarz w stronę szyby. Zdążyłam tylko pomachać do rodziców - przyklejonych do kuchennego okna - i mój dom zniknął mi z oczu. Przyglądałam się dalej wszystkiemu, co mijaliśmy. Na początku były ostatnie zabudowania Londynu, potem już tylko lasy i rzadko rozmieszczone wiejskie domki.
Po jakimś czasie przeciągnęłam się ze steknięciem.
-Staniemy coś zjeść? - zapytałam, rozprostowując nogi.
-Ee... poszukam czegoś. - odpowiedział Zayn.
Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że właśnie wyrwałam go z rozmyślań.
Zaczęliśmy się rozglądać i już po pięciu minutach wysiadaliśmy z auta, zaparkowanego pod McDonaldem. Ruszyliśmy w kierunku drzwi do lokalu. Kątem oka dostrzegłam jak dwóch facetów, którzy dotychczas opierali się o maske czarnego samochodu, odrywają się od niego i ruszają za mną i za Zayn'em. Zrobiłam niepewna minę i weszłam do McDonalda. Od razu po wejściu zrobiło mi się cieplej - na zewnątrz panowała niska temperatura, mimo że był początek czerwca. Podeszłam z Zayn'em do lady.
-Zajmę stolik, a ty zamów co tam tylko chcesz. - powiedziałam szybko.
Zayn kiwnął głową. Odchdząc od niego, zobaczyłam jak tych dwóch facetów z parkingu wchodzi do lokalu. Przez chwilę sie rozglądali, a potem ich wzrok padł na mnie.
Podeszłam szybko do najbliższego stolika, licząc że nieznajomi się odczepią. Jednak tak się nie stało. Wyższy z nich trącił swojego współtowarzysza i wskazał podbródkiem stolik, znajdujący się nieopodal mojego. Szczerze mówiąc, zaczęłam się bać. Na szczęście chwilę później zjawił się Zayn z zamówiony, jedzeniem i piciem. Przechodząc obok siedzących już mężczyzn, zmierzył ich wzrokiem, a potem swobodnie minął ich i usiadł na kanapie obok mnie.
-Dzięki - powiedziałam i zerknęłam ponownie na facetów przy sąsiednim stoliku.
Z zaskoczeniem ujrzałam jak wyjmują aparaty. To byli paparazzi!  Zachciało mi się śmiać z samej siebie. A ja ich wzięłam za jakichś seryjnych zabójców! Zatkałam usta dłonią, powstrzymując śmiech.
-Co jest? - Zayn zbliżył się do mnie.
-A nic. - powiedziałam wesołym tonem.
Zayn uśmiechnął się i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.
-Hej, oni mają aparaty. - zaprotestowałam i się trochę odsunęłam.
-No to co?
-To, że zrobią nam zdjęcie. - położyłam Malikowi dłoń na klatce piersiowej i spróbowałam go odsunąć.
Zayn nic nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej się zbliżył, prawie przewracając mnie do tyłu.
-Odsuń się. - mruknęłam z niezadowoleniem.
-Ale ja chcę cię pocałować. - zmarszczył czoło.
-Nie teraz... - jęknęłam.
Krępowało mnie, że paparazzi już zaczęli robić nam zdjęcia. Po co oni w ogóle to robili? Po co się wtrącali?
-Przestań! - rozkazał mi Zayn i złapał mnie za ramiona. - I się nie ruszaj!
Zaśmiałam się krótko. Ta sytuacja zaczęła mnie bawić.
Zastygłam w bezruchu, a gdy Zayn znowu się przybliżył, w ostatniej chwili odwróciłam głowe i jego usta wylądowały na moim uchu.
Zachichotałam, widząc jego naburmuszoną minę.
-Oj, przepraszam. - uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam, wtulając twarz w jego szyję.
-Teraz, to spadaj. - mruknął.
-Hej! Nie mów tak do mnie! - zawołałam i uderzyłam go lekko w ramię , jednocześnie się odsuwając.
Założyłam ręce i wpatrywałam się w Zayn'a, który sprawiał wrażenie obrażonego. Znowu się przysunęłam, ale tym razem po to, aby pocałować go w usta.
-Wygrałem. - wymamrotał i z uśmiechem odwzajemnił pocałunek.
Pstrykanie aparatu było coraz bardziej natarczywe. Westchnęłam i nie przerywając pocałunku, ułożyłam z rąk serduszko - jak Justin Bieber - i pokazałam je do aparatu.
Po chwili odsunęliśmy się od siebie z Zayn'em. Poprawiłam się na kanapie i upiłam parę łyków coli.
-A teraz chcielibyśmy zjeść. - powiedział znacząco Zayn.
Wyszczerzone paparazzi schowało aparaty i podeszło do kasy, zamówić sobie cos do jedzenia.
Zaśmiałam się głośno i zatopiłam zęby w hamburgerze.


**************************************************************************************************


Hej! Wracam po długiej przerwie. Wróciłam kilka dni temu, ale musiałam jeszcze napisać ten rozdział, także przepraszam, że musieliście tyle czekać ;/ Ale tez nie mogę spędzać całych dni przed kompem.
Wracam i patrzę : 10 000 wyświetleń! ;o WOW. Dziękuje wam <3
Wiem, że któraś z was prosiła o więcej Mabel i Zayn'a, ale uznałam, że zbytnio zaniedbałam resztę par, więc napisałam też o nich . Za to w następnym rozdziale bd głównie Zayn, Mabel i Hazza, a w kolejnym postaram się tylko o Zayna i Mabel w roli głównej xdxd

+ Więc... piszcie też co myślicie na ten temat, czyli ilość par, tyle ile im poświęcam czasu w rozdziałach... kogo chcecie mniej, kogo więcej... wiecie o co cmn.

Co jeszcze... no więc teraz postaram się dodawać rozdziały jak najczęsciej, zbytnio was zaniedbałam ;/ no ale wiecie, to przez ten wyjazd.







Takie tam ulubione animacje... xd mam ich więcej ;DD

12 komentarzy:

  1. ooo jaki extra rozdział! nareszcie :) już się nie mogłam doczekać :) Jest świetny :) ja też najbardziej lubię Mabel i Zayna ale o innych też lubię jak piszesz :D Ogólnie całe jest zajebiste nie będę się rozpisywać xD uwielbiam tego bloga ! :) Czekam na następny :D
    -marchewkowa:D

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie jest :D już się nie mogłam doczekać... rozdział jest jak zwykle cudowny, idealny :) oczywiście wole jak jest więcej o Mabel i Zaynie :) chociaż inne postacie są też barwne i ciekawe :) czekam na więcej :)
    -smile-

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zajefajny ! Jak wszystkie inne ;p
    Więcej Zayna i Mabel chociaż lubię też Harolda<♥>
    Czekam NN ;)
    Milka .**

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Czekam na nn!!! Błagam pisz jak najszybciej
    ps. W wolnym czasie wejdz też na moje blogi ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam prośbę żeby było troche o Lousie bo go jest bardzo mało :)Może znajdz mu jakąś dziewczyne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. no no cudownie :) czekam na scenki z Zaynem :) te lubie najbardziej :) chociaz z Hazzą też są swietne:D
    directionerka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest boski :) właśike taki jak lubie bo o każdym po trochu :)
    czekoladaa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mi się wydaje że jest ok :) czyli że jest o każdym troche :) chociaż może być troche wiecej Zayna i Mabel <3 a rozdział świetny jak zawsze :) I love you <3
    Bela <3

    OdpowiedzUsuń
  9. hej :D zapraszam na 11 rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/, mam nadzieję, że się podoba i jeśli możesz to zostaw po sobie jakiś komentarz. Dziękuję i przepraszam - Alice :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Auć.. przykro mi, że między Hazzą i Violet nie jest dobrze. Z drugiej strony dziewczyna powinna być wyrozumiała, dobrze wiedziała o zespole Styles'a.
    Cieszę się niezmiernie, że między Niall'em i Evą jest tak jak dawniej. To wspaniale, że jej rodzice tak polubili naszego słodkiego Irlandczyka.
    A Zayn i Mabel? Oni pasują do siebie jak ulał! Akcja z paparazzimi była fest śmiechowa.
    A jeśli chodzi o Twoje pytanie to lubię jak piszesz o wszystkich, wtedy jest ciekawiej. ;)
    Chcę zaznaczyć, że ten rozdział był naprawdę genialny i przede wszystkim DŁUGI! <3 Cieszę się, że tu wróciłaś. ;*

    Andziaaaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny roździał troche źle że tak zaszło z Harrym i Violet ale ona powinna zrozumiec .A ta akcja jak Maybel myslała ze złoczyńcy za nią idą a to paparazzi!!! To było super !!!Mam nadzieje że roździały będą częściej bo ja codziennie wchodze a tu nie ma ale sie w koncu doczekałam .Myslałam że zapomniałas o tym blogu bo niektórzy piszą tylko 2,3 roździały a później koniec więc pisz dalej !!!! bardzo sue cieszę że roździały taaaaakie długie to dobrze !!!!!
    POZDRO!!IZA

    OdpowiedzUsuń