30 lipca 2012

Rozdział 29.

*oczami Harry'ego*
Wybuchnąłem śmiechem. Spojrzałem jeszcze raz na Louis'a, który robił z siebie idiotę. Udawał jakiegoś tajnego agenta. Turlał się pomiędzy fotelami, skradał i "strzelał" z pistoletu. Niall śmiał się tak głośno, że aż zacząłem się o niego martwić. Popatrzyliśmy na siebie z Evą i obydwoje zaczęliśmy się znowu śmiać. Co dziwne, Lou przez cały czas zachowywał powagę. On tak potrafił. Wygłupiał się godzinami i prawie w ogóle się nie śmiał. Dopiero pod koniec.
Lou wyskoczył zza fotela z głośnym indiańskim okrzykiem i rzucił mi czymś w głowę.
-Louis, debilu! - wrzasnąłem i walnąłem go w plecy.
Niall znowu wybuchnął śmiechem. Wyglądał, jakby miał zaraz pęknąć.
-I ty naprawdę nie masz dziewczyny? - powiedziałem z sarkazmem do Louis'a, który już wturlał się za telewizor.
Lou zaczął się wyłaniać zza TV.
-Nie śmiej się ze mnie. - wypowiedział powoli.
-Louis, kończ. - spojrzałem na niego z litością.
-Jasne. - zrobił smutną minę i zdjął sobie z głowy dwie związane skarpetki, które służyły mu za "indiańską" opaskę. Mówiłem mu, że tajni agenci takich nie noszą, ale się uparł, że musi to włożyć.
Ou, chyba mu się zrobiło smutno.
-Żartowałem. Każda laska cię chce, Lou. - wyszczerzyłem do niego zęby, gdy opadł na kanapę obok mnie.
Uniósł brew.
-Jesteś idealny. Zbyt idealny. - powiedziałem sam do siebie. - Gdyby nie to, że mam dziewczynę, od razu bym się za ciebie wziął.
Louis wybuchnął śmiechem. Dostrzegłem, ze Eva przygląda mi się z dziwną miną.
-Eva. Ja żartowałem. - uspokoiłem ją.
-No wiem, wiem. - powiedziała niepewnie.
Zaśmiałem się i klepnąłem Lou w ramię. Robiłem sobie tylko żarty.
Dzięki Louis'owi i jego wygłupom prawie zapomniałem o kłótni z Violet. Jednak... nie do końca.
-Hej, mam propozycję. - powiedziałem nagle, bo wpadło mi coś do głowy.
-Tak, Hazzuś? - Lou pogłaskał mnie czule po lokach.
-Chodźmy do klubu. - powiedziałem, odtrącając jego dłoń.
-Em...
-No chodź, co ci szkodzi! Poznasz kogoś miłego... - puściłem mu oko.
-Harry, ale będziesz grzeczny? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
Wiedziałem o co mu chodzi. Nie chciał, żebym zdradził Violet.
-Pewnie! Za kogo ty mnie masz? - skrzywiłem się i podniosłem się powoli z kanapy.
Przeciągnąłem się i zerknąłem na mój zegarek. Była 22.
-Ja już chyba muszę wracać do domu. - powiedziała nagle Eva.
Bałem się, że Eva może naopowiadać Violet coś głupiego. Przecież nie robię nic złego, tak? Po prostu szedłem się napić z kumplem.
-Możemy cie przy okazji zawieść do domu - zaproponowałem.
-Okej. - uśmiechnęła się.
-Niall, a ty jedziesz z nami do klubu? - zapytał Lou.
-Nie-e. - pokręcił głową.
-Nie mam nic przeciwko. - Eva wzruszyła ramionami.
-To miłe, ale nie chcę. - przytulił lekko swoją dziewczynę.
-Jesteście gotowi? - zapytała Eva i spojrzała na nas pytająco.
-A co, nie widać? - poprawiłem marynarkę, którą akurat miałem na sobie. W gruncie rzeczy, byłem w niej cały dzień.
Eva uśmiechnęła się i pocałowała Niall'a w policzek.
-Pa.
-To pa. Nie wywieziecie jej nigdzie? - zapytał z szerokim uśmiechem Niall, odprowadzając nas do drzwi.
-Już ty się o nic nie martw. - machnął ręką Lou i przytulił się bokiem do Evy.
-Dobra, wystarczy. - Eva uciekła z uścisku Louis'a i kucnęła, żeby włożyć buty.
Zaśmiałem się z zawiedzionej miny mojego przyjaciela.
-Jednak nie każda cię chce. - stwierdziłem z udawanym smutkiem.
-Każda, każda. - wyszczerzył zęby i wskoczył w trampki.
Zaśmiałem się cicho i zabrałem Louis'owi z kieszeni kluczyki do samochodu.
-Ja prowadzę. - ostrzegł mnie.
-No zobaczymy. - zaśmiałem się głośno i szybko wybiegłem z domu.
Właściwie to był samochód Louis'a, więc to on miał do niego większe prawa, ale co tam. Otworzyłem samochód i wskoczyłem na miejsce kierowcy. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem samochód, akurat wtedy, gdy Lou wybiegł z domu. W mig znalazł się przy swoim aucie i otworzył drzwi od mojej strony.
-Spadaj koleś. - powiedział.
-Sam spadaj. - uderzyłem go ze śmiechem w brzuch.
-Spadaj powiedziałem! - zawołał i skoczył na mnie.
-Au! - zawyłem i od razu przewaliłem się na bok.
W bok wbiła mi się gałka do zmiany biegów.
-Złaź ze mnie idioto! - krzyknąłem.
Lou zaczął mnie boksować i nawet nie wiem jakim sposobem znalazłem się na miejscu dla pasażera. Może po prostu uciekłem tam, żeby być z dala od pięści Louis'a.
-Idiota. - mruknąłem, masując bok.
-Dziękuję, że zrobiłeś mi miejsce. - uśmiechnął się słodko.
Akurat w tym momencie Eva wsiadła do samochodu, na tylne miejsce.
-Widziałaś to? - zapytałem. - On jest nienormalny!
Lou poprawił włosy i nacisnął pedał gazu. Eva podała swój adres i po piętnastu minutach znaleźliśmy się pod jej domem.
-Wow, niezła chata. - widziałem jej dom po raz pierwszy.
-Dzięki - powiedziała z lekkim uśmiechem i dodała: - Pa!
-Paaa! Mogę cie uściskać? - Lou uśmiechnął się jak mały chłopiec.
-Em... Po dłuższym zastanowieniu... nie. - wyszczerzyła zęby i wysiadła z samochodu.
Zaśmiałem się z Louis'a.
-Widzisz? Nie wszystkie. - przypomniałem mu.
Louis spojrzał na mnie jak morderca i nacisnął pedał gazu.
Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod klubem.
-Dobra. Powaga. - powiedziałem do Louis'a, który właśnie skończył udawać kierowcę rajdowego.
-Jasne. - kiwnął głową. - Sprawdź mi oddech.
Chuchnął mi w twarz, co jak zwykle spowodowało u mnie śmiech.
-Jest okej. - teraz ja mu chuchnąłem.
Zamyślił się.
-Guma. - powiedział po chwili.
-Dobra. - wyjąłem z kieszeni paczkę gum miętowych i włożyłem sobie do ust dwie drażetki. -Idziemy - dodałem i wysiadłem z samochodu.
Lou tez wysiadł i zamknął samochód. Podeszliśmy do klubowego wejścia.
-Cześć - powiedziałem do ochroniarza.
Ten zlustrował nas wzrokiem i kiwnął głową.
-Właźcie. - mruknął.
Szybko znaleźliśmy się w środku. Od razu usłyszeliśmy - zresztą trudno byłoby nie usłyszeć - głośną muzykę. Podeszliśmy z Louis'em do barku i wzięliśmy po drinku. Piliśmy kolejne i kolejne, za każdym razem wymyślając różne, śmieszne toasty.
-Mi już wystarczy. - zeskoczyłem z wysokiego krzesełka.
-Mi też. Nie chcę potem rzygać. - Lou też zsiadł z krzesła.
Ruszyliśmy razem, rozglądając się dookoła. Już po chwili znaleźliśmy jakieś partnerki do tańca. Zacząłem tańczyć z brunetką, która się do mnie przyczepiła. Przy okazji rozkoszowałem się uczuciem, które spowodował alkohol. Wszystko widziałem jak przez mgłę, właściwie nie zdawałem sobie do końca sprawy z tego co robię.
Potem były kolejne dziewczyny. Kolejne i kolejne. Wszystkie były podobne. Zgubiłem gdzieś Louis'a, dziwne, przecież go spotykałem co jakiś czas, a teraz długo się nie pojawiał. Pomyślałem, ze może sobie znalazł jakąś koleżankę. Zaśmiałem się głośno, a moja aktualna partnerka mi zawtórowała.
-Sory, idę poszukać kumpla. - powiedziałem, bo nie miałem już zbytniej ochoty na taniec.
Ile mogło minąć czasu od początku? Nie wiedziałem. Ale pomyślałem, ze Lou może być w łazience. Skręciłem szybko w odpowiednią stronę. Wkroczyłem do męskiej toalety i natychmiast zobaczyłem Louis'a. Odetchnąłem, że nie robił nic głupiego. Po prostu opierał się czołem o lustro.
-Siema, co jest? - przywitałem go.
-Szukałem cię, chodź. - natychmiast oderwał się od lustra i objął mnie ramieniem.
Wyszliśmy z toalety. Teraz postanowiliśmy spędzić czas razem, oboje już się natańczyliśmy. Weszliśmy na parkiet i zaczęliśmy się z czegoś śmiać, opowiadając sobie różne głupoty. Nie musiałem mieć do towarzystwa dziewczyny, żeby się dobrze bawić. Pijany Lou był jeszcze śmieszniejszy niż zwykle.
Po dłuższym - albo i krótszym, nie mam pojęcia - czasie poczułem, że muszę iść za potrzebą.
-Zaraz wracam. - oznajmiłem i po raz kolejny skierowałem się do łazienki. Tuż przed toaletą dostrzegłem blondynkę, która siedziała przy ścianie. Wyglądała na nie w najlepszym stanie. Kucnąłem przy niej.
-Hej. - zagadnąłem.
Podniosła głowę. Z zaskoczeniem odkryłem, że płacze.
-Co się stało? - zapytałem z zainteresowaniem.
Nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła z kieszeni paczkę chusteczek i wytarła nos.
-Nic. - powiedziała po dłuższej chwili.
Dziewczyna szybko wstała i wyciągnęła do mnie rękę.
-Chodź ze mną - powiedziała z uśmiechem.
Bezwiednie podałem jej dłoń i powoli wstałem.
-Jestem Harry - mruknąłem na wszelki wypadek.
-Amy - zaczęła mnie gdzieś ciągnąć.
W sumie było mi wszystko jedno gdzie idziemy. Kręciło mi się w głowie, ale byłem już chyba mniej pijany. Zataczając się, weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Nagle, ku mojemu zdziwieniu, Amy przycisnęła mnie do ściany i przybliżyła swoje usta do moich. Była już naprawdę blisko, gdy zdałem sobie sprawę z tego, co robię. I co będzie z Violet?
Szybko odwróciłem głowę na bok. Ujrzałem wnętrze łazienki. O nie.
-Emily... - wychrypiałem.
-Jestem Amy - przypomniała mi.
-Amy. Ja mam dziewczynę - wymamrotałem.
Blondynka oparła się plecami o ścianę. Zjechała po niej i usiadła na ziemi.
-A ja mam chłopaka - dodała i schowała twarz w dłoniach.
Usiadłem obok niej.
-Więc czemu to zrobiłaś? - zapytałem.
-Przepraszam. Mam zły dzień - mruknęła odwracając ode mnie głowę.
-Pokłóciliście się? - zgadłem od razu.
-Tak.
Zapanowała cisza.
-Ja też się pokłóciłem z Violet. - powiedziałem cicho.
Amy od razu sie domyśliła, że Violet to moja dziewczyna.
-Eh... on po prostu zachowuje się jakbym była jego i tylko jego! Nie pozwala mi nikogo widywać, zastrasza, szantażuje... Na początku byłam z nim, bo byłam zakochana, a teraz już sama nie wiem... To się zrobiło chore! - wybuchnęła nagle Amy.
Byłem zaskoczony, że jest ze mną taka szczera. W końcu jej w ogóle nie znałem.
-Czemu go nie zostawisz? - zapytałem z miną wyrozumiałego psychologa.
-Powiedział, że jeśli to zrobię, to popełni samobójstwo. - powiedziała z obrzydzeniem.
-On jest nienormalny! - zdziwiłem się. - Po prostu go zostaw, nie przejmuj się tym kretynem!
Dalej namawiałem Amy, żeby zerwała ze swoim durnym chłopakiem i nim się zorientowałem, to ja zacząłem opowiadać o Violet, a Amy dawała mi rady.
Mówiąc o tym wszystkim, powoli trzeźwiałem. Z zaciekawieniem słuchałem tego, co nowo poznana blondynka miała do powiedzenia. Gdy się dowiedziała, że jestem piosenkarzem, na początku była zdziwiona, w chwilę później oburzona, że Violet tego nie rozumie i mnie nie wspiera.
Mijały minuty... później godziny... a my cały czas siedzieliśmy w tej łazience. W końcu skończył się temat naszych związków i zaczęliśmy rozmawiać o czymś innym. Potem znowu o czymś innym. I znowu.
Szczerze mówiąc, nawet nie zauważałem tych wszystkich ludzi, przechodzących przez toaletę. Podczas rozmowy z Amy, byłem skupiony tylko na tym, co mówiła. Już po godzinie byłem trzeźwy i spokojnie mogłem stwierdzić, że Amy jest naprawdę miła. Do tego mnie rozumiała.
-Dziękuję, że tu jesteś - powiedziała nagle i spojrzała na mnie z powagą.
-Ja też dziękuję - powiedziałem z uśmiechem.
Zamknąłem na chwile oczy, bo byłem już bardzo zmęczony. Obsunąłem się powoli na ramię Amy i nim się obejrzałem, zasnąłem.


*oczami Mabel*
Reszta podróży minęła nam bardzo szybko. Tym razem nie siedzieliśmy w milczeniu, tylko rozmawialiśmy, co chwile wybuchając głośnym śmiechem.
-Liam poszedł dziś do Danielle i pewnie zostanie u niej na noc - zaśmiał się Zayn.
Zachichotałam. Nagle usłyszałam, że w radiu gra piosenka "I'm sexy and i know it". Od razu przypomniał mi się jej teledysk i z trudem powstrzymałam śmiech.
-Zatańczyć ci? - uśmiechnął się słodko Zayn.
-Jasne. Tylko nie zapomnij włożyć mankini - powiedziałam z sarkazmem.
-Właściwie, to mam takie jedno i... - zaczął, ale reszty nie usłyszałam, bo dziecinnym ruchem zatkałam sobie uszy.
-Dobra, nie chcę o tym słuchać! - jęknęłam i zobaczyłam - nie usłyszałam, bo uszy wciąż miałam zatkane - jak Zayn się śmieje.
-Em... ile lat mają twoje siostry? - zmieniłam temat, jednocześnie odtykając uszy.
Chłopak znowu się zaśmiał i odpowiedział:
-20, 12 i 8.
Potem zajęłam się rozmową, mówiąc dużo więcej niż zazwyczaj. I mimo, że tak bardzo się starałam, obraz Zayn'a w mankini pozostał w mojej głowie. I pewnie pozostanie tam juz na zawsze.


***


Moim oczom ukazał się mały, angielski domek z cegły. Przyjrzałam mu się dokładniej i uśmiechnęłam się do siebie. Od razu przypadł mi do gustu. Przez chwilę żałowałam, że przyjechaliśmy tu tylko na jedną noc, ale potem przypomniało mi się, że możemy tu przyjechać tu z Zayn'em jeszcze kiedyś w przyszłości.
Mimo wszystko, ciągle się bałam, że nie przypadnę do gustu mieszkańcom tego domu. Nie umiałam robić dobrego pierwszego wrażenia.
Zacisnęłam dłoń w pięść.
-Boję się. - wymamrotałam.
Złapałam Zayn'a za rękę i spojrzałam mu niepewnie w oczy.
-Będzie okej. - przytulił mnie.
Jak zawsze poczułam od niego perfumy, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca.
Tym razem jednak poczułam tez coś innego. Coś nowego. Ogromną chęć żeby... No właśnie, żeby co? Przytulając Zayn'a, chciałam być jeszcze bliżej. Na tyle blisko na ile tylko może być mężczyzna z kobietą. Moje ciało przeszły dreszcze, oddech mi przyspieszył. Oblała mnie fala gorąca, gdy tylko w pełni zdałam sobie sprawę z mojego odkrycia.
O Mój Boże, przecież jesteśmy razem dopiero od niecałych trzech miesięcy! Mimo, że przyszło mi to z trudem, czym prędzej oddaliłam się od Zayn'a. Jeszcze bym...
Stop. Przestań. Starałam się równo oddychać, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Zayn widząc co się ze mną dzieje, powiedział:
-Nie denerwuj się tak.
Uśmiechnął się zachęcająco. Jezu, dobrze że nie wiedział o co tak naprawdę mi chodziło. Po prostu myślał, że stresuję się przed spotkaniem z jego rodzicami.
Gdy tylko sobie o tym przypomniałam, moje nerwy zwiększyły się dwukrotnie.
Poczułam jak Zayn głaszcze moja dłoń. Ciekawa byłam czy on kiedys poczuł to co ja. A jeśli kiedys mu sie to przytrafiło? Czy możliwe, że on by chciał...?
Nie potrafiłam opanować moich myśli. Ani oddechu. Zayn widząc to, zmarszczył czoło.
-Hej. - złapał mnie za brodę.
Spojrzałam mu w oczy. W najpiękniejsze na świecie czekoladowe oczy, które sprawiły, że jeszcze bardziej zaczęłam myśleć o tym, o czym chciałam w tej chwili zapomnieć.
Zayn pochylił się, aby pocałować mnie w usta. O nie. Nie zbliżaj się do mnie! O cholera, zaraz zwariuję.
Czym prędzej położyłam Malikowi dłoń na ustach i lekko go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Super. Jeszcze tego brakowało, żeby się teraz na mnie wkurzył.
-Jest okej. Chodźmy. - powiedziałam szybko.
I mimo, że w ogóle nie byłam gotowa, wygramoliłam się z auta. Nie chciałam zostać z Zayn'em w samochodzie sam na sam ani chwili dłużej.
Poczekałam chwilę na mojego chłopaka.
-Przepraszam. - mruknęłam, nie patrząc na niego.
Zayn złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę furtki. Przez chwilę się zastanawiałam, która jest godzina. Nie mogło być zbyt późno, bo niebo nawet się nie ściemniło. Ale w sumie był czerwiec. Może już ósma. A tak w ogóle... kogo by to w takiej chwili obchodziło?
Weszliśmy do ogródka. Był bardzo... zielony. Wszędzie rosła równiutka trawa - taka, o jakiej mój tata zawsze marzył - wśród której ciągnęło się kilka ścieżek. Jedna prowadziła w lewo, na tyły ogrodu, druga w prawo, a trzecia prosto, pod ganek. Przełknęłam ślinę. 
Ciągle niebezpiecznie zbliżaliśmy się do drzwi, więc żeby uspokoić myśli, z powrotem skupiłam swoją uwagę na ogródku. Przeważały w nim drzewa. Jedynymi kwiatkami były te, zasadzone wokół ganku.
Zorientowałam się, że wbijam Zayn'owi paznokcie w dłoń. Szybko poluzowałam uścisk i z ciężkim sercem weszłam po schodkach na ganek. Mój chłopak bez wahania otworzył drzwi do domu. 
Czułam się jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Oddychałam szybko i płytko, czując okropny ucisk w brzuchu. Wolną ręką odgarnęłam grzywkę z czoła.
Znaleźliśmy się w środku. Najspokojniej jak umiałam, puściłam rękę Zayn'a i zdjęłam buty. Ułożyłam je równo - gdy byłam zdenerwowana zachowywałam się jak pedantka - przy kremowej ścianie. 
-Zayn! - krzyknął ktoś i coś mignęło mi przed oczami.
Spojrzałam w lewo i zobaczyłam jak najmłodsza siostra Zayn'a przytula się do niego.
-Cześć! - zaśmiał się mój chłopak i mocniej przytulił siostrę.
Nawet się nie zorientowałam, że się uśmiecham. Po chwili dziewczynka - na oko ośmioletnia - odkleiła się od brata i spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
-Cześć. Jestem Mabel. - uśmiechnęłam się.
-Saffa. - powiedziała i uśmiechnęła się słodko.
-Chodźcie. - pogonił nas Zayn i złapał nas obie za ręce.
Ruszyłam korytarzem, starając się nie zemdleć. W końcu stanęliśmy przed jakimś pokojem. Zayn mocniej ścisnął mnie za rękę i otworzył drzwi.
Od razu dobiegły mnie krzyki. Cofnęłam się trochę do tyłu, puszczając rękę Zayn'a i przyglądając się jak obejmuje swoją mamę. Potem tatę, pozostałe dwie siostry... Przez chwilę stałam tam zupełnie niezauważona, przyglądając się rodzinie Zayn'a. Wszyscy wykrzykiwali radośnie jak to się stęsknili i jaki duży urósł. Chyba go tu nie było bardzo długo.
Jednak po chwili Zayn odwrócił się do mnie i uśmiechnął się zachęcająco.
-Poznajcie Mabel. - przesunął mnie trochę bliżej reszty.
Ku mojemu zdziwieniu mama Zayn'a podeszła do mnie i mnie przytuliła. Potem podchodziła reszta i też mnie ściskała. Stałam tam zdenerwowana, ale powoli było już lepiej. Chyba nie jest najgorzej... Właściwie nie musiałam nic robić, tylko odpowiadać uśmiechem i przytulać się do wszystkich. Ale było miło.
Podeszła kolejna siostra Zayn'a.
-Jestem Waliya. - uśmiechnęła się dwunastolatka.
-Mabel. - też się uśmiechnęłam.
Zrobiła miejsce dla swojej najstarszej siostry.
-Hej. Doniya. - podała mi rękę.
Po chwili odeszła i podszedł do mnie tata Zayn'a. Nie wiem czemu, ale to spotkania z nim najbardziej się bałam. Starając się nie panikować, uśmiechnęłam się. Poczułam ulgę, gdy on odpowiedział tym samym.
-Cześć. - powiedział z uśmiechem i wrócił do reszty rodziny.
Odetchnęłam.
Po chwili - już wyściskana przez wszystkich - podeszłam powoli do kanapy i usiadłam na niej.
-Przynieść ci herbatę? - uśmiechnęła się do mnie mama Zayn'a, siadając naprzeciwko.
-Nie trzeba... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Widocznie się nie przejęła tym co powiedziałam, bo natychmiast wstała.
-Ale pewnie chce ci się pić! - zawołała.
Nawet nie zdążyłam zaprotestować, bo mama Zayn'a już poszła do kuchni. Wow. Moja mamcia chyba nie jest aż tak miła.


***


Poprawiłam się na łóżku.
Dom Zayn'a był naprawdę duży, toteż znalazła się dla mnie wolna sypialnia. Chociaż... żałowałam, że nie śpię z moim chłopakiem. Ale głupio było tak poprosił o wspólny pokój. Jeszcze jego rodzina pomyślałaby, że jestem jakąś rozpustną... dziewuchą. O tak, to dobre słowo. Tak więc byliśmy skazani na osobne pokoje. Szkoda. We dwójkę zawsze raźniej.
Chociaż może lepiej, bo po tym co poczułam w samochodzie... O Boże. 
Jak to w ogóle możliwe? Opatuliłam się mocniej kołdrą i spojrzałam w sufit. Właściwie... nie chciałam jeszcze uprawiać seksu. Nie byłam na to gotowa. A z drugiej strony... O Boże, ale ja jestem skomplikowana.
Postanowiłam nie rozmyślać nad tym kłopotliwym tematem. 
Mimowolnie jeszcze raz przypomniałam sobie rozmowę z rodziną Zayn'a. Gdy jego mama przyniosła nam wszystkim herbaty, zaczęły się pytania. Duża ilość. Czułam się jak w jakimś teleturnieju. Jedna zła odpowiedź i przegrywam. To było podobne uczucie. Starałam się wypaść dość dobrze i teraz tak sobie myślę, że chyba mi się udało. Nie było najgorzej, bo wszyscy byli bardzo mili. Uśmiechnęłam się do siebie i przymknęłam oczy.
Jeszcze raz pożałowałam, że nie ma tu ze mną Zayn'a. Westchnęłam i starałam się zasnąć. Już prawie mi się udało, gdy usłyszałam ciche skrzypienie drzwi. O Boże, kto to?
Otworzyłam jedno oko i wpatrzyłam się w wejście do pokoju.
-Mogę? - usłyszałam szept.
Zayn.
-Wchodź. - usiadłam na łóżku z szerokim uśmiechem.
Chciałam Zayn'a, mam Zayn'a.
Zamknął drzwi i podszedł do mojego - tylko dzisiaj - łóżka. 
-Wiesz, nie mogłem spać. - Zayn usiadł koło mnie.
-Ja też nie. - uśmiechnęłam się. 
Zauważyłam, że ma na sobie same bokserki. Jak zwykle.
-Chodź tutaj, bo zmarzniesz. - zrobiłam minę troskliwej mamusi i odchyliłam kołdrę.
Zayn się cicho zaśmiał i ułożył się koło mnie. Nakryłam go pościelą i położyłam głowę na poduszce.
-Chyba nie było najgorzej, co nie? - zapytałam.
Wiedział o co chodzi.
-Była całkiem dobrze. - uśmiechnął się.
Na moje szczęście nie poczułam teraz tego, co w samochodzie. Po prostu leżeliśmy sobie we dwójkę na łóżku i nic więcej. Przytuliłam się do boku Zayn'a.
-Opowiesz mi coś? - zapytałam, czując że coraz bardziej mi się chce spać.
-Co na przykład?
-Co chcesz. - mruknęłam i zamknęłam oczy.
Więc Zayn zaczął opowiadać o tym co robił przez te dwa tygodnie. Mówił mi, jak wygląda nagrywanie piosenek, kręcenie teledysków. A ja z uśmiechem go słuchałam.
Po pewnym czasie, w ogóle nie rozumiałam tego co mówi. Tak bardzo chciało mi się spać, że jego głos był dla mnie tylko mruczeniem. Nie rozróżniałam poszczególnych słów. Ale to i tak było miłe. Bardzo miłe. Liczyło się tylko to, że do mnie mówił.

 
 
*oczami Harry'ego*
-Harry! - zawołał jakiś facet.
-Tak? - wymamrotałem z zamkniętymi oczami.
-Wstawaj!
Wcale nie chciałem wstawać. Powierciłem się trochę i próbowałem z powrotem zasnąć. Już zupełnie nie kontaktowałem, gdy nagle poczułem, że ktoś z całej siły przywalił mi w głowę.
-Odbiło ci, idioto?! - wrzasnąłem na osobę, która mnie uderzyła i momentalnie otworzyłem oczy.
-Wyśpisz się w domu. - oznajmił Louis, pochylony nade mną z miną niewiniątka.
Ach, to on. No bo kto inny? Skrzywiłem się i stanąłem na nogach, starając się zignorować ból głowy, spowodowany nie tylko ciosem Louis'a.
-Chodź. - mruknąłem i nie patrząc, czy idzie za mną, wyszedłem z toalety.
Nagle zauważyłem znaczek na drzwiach. Damska toaleta? Co ja tu...?
Zaczerpnąłem głośno powietrza, bo przypomniała mi się Amy. Ignorując zdziwione spojrzenie Tomlinsona, wbiegłem z powrotem do łazienki.
-Amy? - zawołałem i zacząłem rozglądać się dookoła.
Sprawdzałem właśnie kabiny, gdy do łazienki wrócił Lou.
-Możemy już iść? - ziewnął.
Starając się nie śmiać z jego potarganych włosów, zapytałem:
-Widziałeś Amy?
Louis wytrzeszczył oczy.
-Tylko rozmawialiśmy. - powiedziałem szybko.
Czemu on mnie strzegł jak jakiegoś małego dziecka? Chyba sam umiem się upilnować, tak? Chociaż nawet ta szczera rozmowa z Amy, wzbudziła we mnie lekkie wyrzuty sumienia.
-Nie podoba mi się to. - pokręcił głową Lou.
-Eh... nieważne. I tak już jej nigdy nie spotkam. - sapnąłem i szybkim krokiem wyszedłem z łazienki.
Louis podążył za mną. Przeszliśmy przez korytarz, na którym walały się puste butelki i w końcu dotarliśmy do wyjścia.
Po chwili staliśmy już przy samochodzie Louis'a. Tomlinson jak gdyby nigdy nic zasiał za kierownicą.
-Ee... Lou? - zacząłem.
-Tak?
-Jesteś w stanie prowadzić? - uśmiechnąłem się krzywo.
-No pewnie! Nie jestem pijany, tylko trochę skacowany! - obruszył się.
-Ale mimo to...
-Wsiadaj! - jęknął Lou.
Westchnąłem i pełen obaw usiadłem na miejscu dla pasażera.
Przez całą podróż musiałem tłumaczyć się Louis'owi, że do niczego nie doszło między mną a Amy. W końcu Lou mi uwierzył, a ja wreszcie mogłem się go zapytać czy kogos poznał.
-Nie. - odpowiedział ze skwaszoną miną.
-W sumie... lepiej jest poznać kogoś, gdy jest się trzeźwym. - odparłem.
Lou pokiwał głową. Widać, że męczy go ciągłe bycie singlem. W sumie - jak już mówiłem - mógł mieć każdą. Przynajmniej każdą fankę. Ale nie. Dobrotliwy Lou nie chciał wykorzystywać swojej sławy w taki sposób. Taki już był ten mój kochany Louis.
Szczęście nam dopisało i nie spotkaliśmy żadnych glin, uzbrojonych w alkomaty, więc po dwudziestu minutach wysiadaliśmy z samochodu i wchodziliśmy do naszego domu.
-Prysznic i do łóżka. - ziewnąłem.
-Nooo. - przytaknął Louis.
Chyba było jeszcze dość wcześnie, bo nie zastaliśmy na dole Niall'a. Przy okazji... Liam chyba nie wrócił do domu na noc. A wieczorem mówił, że idzie do Danielle. Uśmiechnąłem się do siebie i zawlokłem się jakoś do łazienki. Zacząłem zrzucać z siebie spocone i ubrudzone alkoholem ciuchy. Zdejmując spodnie, zauważyłem, że coś wypadło mi z kieszeni. Z bijącym sercem schyliłem się po małą karteczkę. Rozłożyłem ją i przeczytałem:

"Jeśli jednak wam
nie wyjdzie"

Pod spodem znajdował się numer telefonu. O Mój Boże. To Amy. Wyszedłem szybko z łazienki i wciąż trzymając w dłoni karteczkę, niemal pobiegłem do mojego pokoju. Uklęknąłem przy szafce nocnej. Złożyłem z powrotem wiadomość od Amy, otworzyłem szufladę i troskliwie położyłem tam karteczkę. Szybko wsunąłem półeczkę i wstałem. Do łazienki wróciłem jak na skrzydłach.
Ale zadzwonię do Amy, tylko jeśli mi nie wyjdzie z Violet. I tylko wtedy. 



***********************************************************************************************


Hahaha ;D Nawet nie wiecie jak się śmiałam, pisząc tę scenę w samochodzie z Zayn'em :PP No ale już jest okej ;p Haha XD
Więc na początek... dodałam dopiero teraz, bo co..? a zresztą szkoda gadac. brak internetu, rozwalona klawiatura, szlaban i wiele wiele innych ;D A po za tym wolę pisać dłuższe rozdziały :P
No ale już jestem. Jest 11.500 wejść <3 Kolejny obserwator i 12 komentarzy ;pp Dziękuję że mnie nie zostawiliście mimo tego ze teraz rzadziej dodaję rozdziały ;( Chyba bd pisać krótsze rozdziały ale częściej. O tak. Dobry plan ^^

+Co do Louis'a... i tego że jest go tutaj mało. Postaram się to zmienić xdxd Ale wiecie, jak sie to wszystko troche uspokoi xd Po za tym mam jeszcze Petera, Stana, Tracy i pewnie jeszcze jakąś postac o której zapomniałam ;o Postaram się ogólnie pisać tak żebyście nie zapominali tych postaci. O ile już nie zapomnieliście XD

 Więc... do 30 rozdziału! Trzydziesty uhuhu ;pp Sporo tego XD

To paa :**

PS. Mimo że sa wakcje, moze mniej osób ma czas czytac i komentować... ale mimo to prosze was o co najmniej 10 komentarzy :]

11 komentarzy:

  1. Ahahahahaha! Scena w samochodzie-bezcenna. ;D
    biedny Louis, jedyny samotnik w całym stadzie.
    Coś tak czuje, że Harry rozstanie się z Violet. Może to i dobrze.. spodobała mi się ta Amy. ;)
    uuhh.. jaki długi ten rozdział!
    do następnego <3

    Andziaaaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ja lubię tego bloga xD świetny ten rozdział i taki dłuugi ;) lubię takie ;P tak mi się strasznie chciało śmiać przy tej scenie w samochodzie :P i to hasło "Chciałam Zayn'a, mam Zayn'a." Boże ja też tak chcę ! :) To następny rozdział już będzie trzydziesty ?! kurde jak to przeleciało xD to będzie taka okrągła rocznica więc czekamy na coś specjalnego hahah :P Nie mogę się doczekać
    -marchewkowa

    OdpowiedzUsuń
  3. akcja w samochodzie mistrzostwo :D ogólnie co cały rozdział jest cudowny :)
    Bela <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Długi... takie własnie lubie :) a ten rozdział jest cudowny :) chociaż lubie jak jest wiecej Zayna :D
    -smile-

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja w aucie była najlepsza :D
    ogólnie to świetny rozdział :0 najbardziej lubie scenki z Zaynem i Niallem <3
    czekoladaa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o jejku... jest wspaniale <3
    I love you <3
    directionerka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie opowiadanie :)
    Flower

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy bedzie pierwszy raz Mabel i Zayna? :D Tak. Tylko na to czekam. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział cudowny♥ chce więcej♥

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG KOCHAM to Opowiadanie <333 O ja ale bedzie jak Harry zerwie z Violet dla Amy chociaz go kocham to bylby swinia haha <333
    -Kasiaa-

    OdpowiedzUsuń