30 marca 2012
SZLABAN ;/
Uwaga, mam szlaban do przyszłej niedzieli, nie dodam żadnego rozdziału ;(( Teraz na chwilę porwałam laptopa taty, kończę ..
28 marca 2012
Rozdział 3.
Otworzyłam oczy. Było jeszcze ciemno. Przewróciłam się na drugi bok i mimo woli otworzyłam usta. Jezus, w tymczasowo moim łóżku leżał Liam. Co on tu robił,do jasnej ciasnej?! Usiadłam. Zastanawiałam się co zrobić. Zepchnąć go? W sumie nic mi nie przeszkadzał. Która w ogóle godzina? Spojrzałam na zegarek. Piąta czterdzieści. Postanowiłam położyć się z powrotem. Przed ponownym zaśnięciem, położyłam się na krańcu łóżka i brutalnie odebrałam Liam'owi kołdrę.
***
Obudziły mnie śmiechy i wrzaski. Przetarłam lewą ręką oczy i ujrzałam czwórkę chłopaków, wpatrujących się we mnie. Śmiali się. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam o co chodzi.
-Boże Liam, zboczeńcu... - jęknął Louis.
Liam właśnie otworzył jedno oko.
-Co jest?? - mruknął zaspany.
-Właśnie nakryliśmy ciebie i Mabel w jednym łóżku... - wyszczerzył się Harry.
Liam otworzył drugie oko. Rozejrzał się.
-Niee... Mabel śpi u mnie. - powiedział niepewnie.
-Ja u ciebie spałem, Liam. - uśmiechnął się Niall.
-Boże... Przecież widziałem jakąś blondynkę u mnie... No i poszedłem spać do Nialla. - gdy Liam to powiedział, już nikt nic nie rozumiał.
-Zobaczyłem u mnie Mabel, więc poszedłem spać do ciebie, Liam. To ja byłem tą blondynką. - zaśmiał się Niall.
Liam zwlókł się z łóżka.
-Przepraszam w takim razie. - wymamrotał.
-Nie ma sprawy... - powiedziałam zawstydzona.
-Oj, jest sprawa, jest. - powiedział Harry z uniesionymi brwiami.
Reszta zaczęła się śmiać.
-Boże, przestańcie. - warknęłam, wychodząc z łóżka.
-No, ale mi chyba zdradzisz szczegóły z tej upojnej nocy? - spytał retorycznie Louis, podchodząc do mnie.
-Ej!! - krzyknęłam i zasłoniłam oczy dłonią. - Uspokujcie się!
Niall śmiał się najgłośniej. Ta cała sytuacja mnie zawstydziła, więc uciekłam do łazienki. Myjąc zęby, zastanawiałam się, czy ta cała randka Zayn'a, o której mówił mi Louis, doszła do skutku. Oby nie... Szczerze mówiąc, zazdrościłam dziewczynie, z którą się umówił.
Chwilę później ubrana i uczesana, wyszłam z toalety. Zerknęłam na zegarek i stwierdziłam, że jeśli mam zdążyć na lekcje, muszę już wychodzić. Zbiegłam na dół i weszłam do kuchni. Zastałam tam Zayn'a i Nialla, siedzących przy stole. Zajadali się kanapkami.
-Podwiezie mnie ktoś do szkoły? - zapytałam pośpiesznie otwierając lodówkę i wyjmując szynkę i masło.
-Harry jedzie teraz do miasta, zawiezie cię. - rzekł z pełnymi ustami Niall.
-Dobra. - posmarowałam kromkę masłem, nałożyłam plasterek polędwicy. Siadłam koło Zayn'a i zaczęłam pośpiesznie gryźć kanapkę. Pół minuty później do kuchni wszedł Harry.
-Ty jeszcze w piżamie? - jęknęłam na widok jego stroju.
-A co, śpieszysz się gdzieś? - spytał.
-Tak! Do szkoły! - powiedziałam znużonym tonem.
-No i?
-Niall powiedział, że ty mnie zawieziesz. - rzekłam, trochę zakłopotana.
-Aaa, no tak. Daj mi chwilę. - Harry podszedł do lodówki i wyjął parę produktów spożywczych.
Po dziesięciu - niestety - minutach, wpakowaliśmy się we dwójkę do samochodu. Harry zawiózł mnie do szkoły, potem pomachał i odjechał w stronę centrum miasta.
Po dziesięciu - niestety - minutach, wpakowaliśmy się we dwójkę do samochodu. Harry zawiózł mnie do szkoły, potem pomachał i odjechał w stronę centrum miasta.
***
O 14:30 skończyłam lekcje.W szkole powiedziałam Violet -mojej przyjaciółce - o wczorajszym wieczorze. I o tym, że nocowałam u chłopaków. Violet lubiła 1D,ale bez przesady, nie zachowywała się jak wariatka. Umówiłyśmy się na jutrzejsze, sobotnie popołudnie na zakupy. Zaproponowałam, że wezmę ze sobą dwóch chłopaków.
Wyszłam ze szkoły, wsiadłam do samochodu Louisa - tak, znowu dziwna fobia moich rodziców - i podjechaliśmy pod dom.
Pobiegłam od razu do pokoju i zaczęłam się pakować -dzisiaj miałam wrócić do domu. Wrzucałam właśnie do walizki kilka par niezużytych, czystych skarpetek, gdy usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę! - zawołałam. Do pokoju wszedł Louis.
-Heej -powiedział.
-Co jest? - zapytałam.
-Mamy z chłopakami dla ciebie propozycję. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Taaak? - spytałam niepewnie.
-Chciałabyś zostać u nas jeszcze jeden dzień? - wyszczerzył zęby.
Byłam zdziwiona tą propozycją.
-Ale... mogę? Wszyscy się zgodziliście, nie będę nikomu przeszkadzać? - wyjawiłam mu swoje obawy.
-Jejku, nie przychodziłbym do ciebie, gdyby tak nie było. Na pewno możesz. - zapewnił.
Uśmiechnęłam się.
-W takim razie zadzwonię do rodziców. - odwróciłam się i chwyciwszy swoją komórkę, połączyłam się z domem.
Rozmowa z lekko rozhisteryzowaną mamą nie należała do najprzyjemniejszych, ale co mi tam. Powiedziałam jej, że chcę zostać jeszcze jeden dzień u chłopaków. Po długich namowach wreszcie się zgodziła. Oznajmiłam Louisowi, że mogę u nim jeszcze raz przenocować.
-Ej chłopaki, udało się! - wrzasnął mój kumpel na cały dom.
Z dołu dobiegły wrzaski uciechy. Uśmiechnęłam się do siebie. Zeszliśmy we dwoje na dół i zasiedliśmy do stołu, gdzie czekała już na nas pyszna pizza.
-Ej Zayn, teraz musisz przyznać, że wszystkie ciuchy, które wzięłam, przydadzą mi się. - wyszczerzyłam zęby do chłopaka, przypominając sobie jego docinki na temat ilości moich bagaży.
-Taa, i tak wzięłaś za dużo. - zakpił sobie.
Przez resztę posiłku przekomarzaliśmy się wesoło. Czasem reszta dodawała swoje teksty i zdanie na ten temat. Mimo to zauważyłam, że Zayn był jakiś przygaszony.
-Chłopaki, co powiecie na imprezę, dzisiaj wieczorem? - zapytał Niall z pełnymi ustami.
-Spoko. - wyszczerzył zęby Harry.
Reszta pokiwała z entuzjazmem głowami. Tylko nie Louis.
-No nie wiem... Miałem dbać o Mabel.
Zaczęłam się śmiać.
-Louis, przestań! - jęknęłam z uśmiechem.
-Uspokój się, Lou! - wrzeszczeli chłopaki, jeden przez drugiego.
-Daj spokój. - zawtórowałam im. - Co, boisz się, że upiję się do nieprzytomności?
Harry parsknął śmiechem.
-Dobra, robimy tą imprezę. - zarządził Zayn.
Louis nie miał innego wyjścia, jak zgodzić się z resztą.
-Ja pojadę po piwo. I ... nie tylko - uśmiechnął się uroczo Harry.
-Jadę z tobą! - zawołał Niall i we dwóch odeszli od stołu.
Po skończonym posiłku cała reszta poszła zagrać na Xboxie. Wybraliśmy jakieś walnięte wyścigi i zaczęliśmy grać dwójkami. Najpierw był Liam z Louisem. Ja siedziałam w tym czasie z Zaynem na kanapie. Teraz jeszcze bardziej widziałam smutek chłopaka. Postanowiłam zabawić się w psychologa.
-Zayn... co jest z tobą? - spytałam delikatnie. Nie byłam dobra w takich rozmowach.
-Nic szczególnego. - westchnął.
-Czemu jesteś smutny? - drążyłam.
-Dziewczyna mnie wystawiła. - powiedział wpatrzony w kant stołu. - Ale dobra, już się nie użalam nad sobą. - zdobył się na wymuszony uśmiech i spojrzał na mnie.
-No to dobrze, że już wszystko w porządku. - przysunęłam się bliżej niego.
Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie radosnymi i wściekłymi krzykami Liama i Louisa.
-Pójdziesz ze mną do kawiarni? - zapytał znienacka Zayn.
Byłam zdziwiona jego propozycją. Zawsze wydawało mi się, że on wręcz za mną nie przepadał. Ale ucieszyłam się jego pytaniem.
-Okej. - wstałam. - Tylko się przebiorę.
Uśmiechnęłam się do Zayn'a i wbiegłam na górę.
********************************************************************************************************
I jak wam się podoba ten rozdział?? ;) Teraz mam rekolekcje, prawdopodobnie w ten weekend jeszcze dodam czwarty rozdział.
Ogólnie niezbyt mi się ten rozdział podoba.. No ale piszcie jakie jest wasze zdanie. I podawajcie swoje blogi w komentarzach xd To wpadnę ;))
Wyszłam ze szkoły, wsiadłam do samochodu Louisa - tak, znowu dziwna fobia moich rodziców - i podjechaliśmy pod dom.
Pobiegłam od razu do pokoju i zaczęłam się pakować -dzisiaj miałam wrócić do domu. Wrzucałam właśnie do walizki kilka par niezużytych, czystych skarpetek, gdy usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę! - zawołałam. Do pokoju wszedł Louis.
-Heej -powiedział.
-Co jest? - zapytałam.
-Mamy z chłopakami dla ciebie propozycję. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Taaak? - spytałam niepewnie.
-Chciałabyś zostać u nas jeszcze jeden dzień? - wyszczerzył zęby.
Byłam zdziwiona tą propozycją.
-Ale... mogę? Wszyscy się zgodziliście, nie będę nikomu przeszkadzać? - wyjawiłam mu swoje obawy.
-Jejku, nie przychodziłbym do ciebie, gdyby tak nie było. Na pewno możesz. - zapewnił.
Uśmiechnęłam się.
-W takim razie zadzwonię do rodziców. - odwróciłam się i chwyciwszy swoją komórkę, połączyłam się z domem.
Rozmowa z lekko rozhisteryzowaną mamą nie należała do najprzyjemniejszych, ale co mi tam. Powiedziałam jej, że chcę zostać jeszcze jeden dzień u chłopaków. Po długich namowach wreszcie się zgodziła. Oznajmiłam Louisowi, że mogę u nim jeszcze raz przenocować.
-Ej chłopaki, udało się! - wrzasnął mój kumpel na cały dom.
Z dołu dobiegły wrzaski uciechy. Uśmiechnęłam się do siebie. Zeszliśmy we dwoje na dół i zasiedliśmy do stołu, gdzie czekała już na nas pyszna pizza.
-Ej Zayn, teraz musisz przyznać, że wszystkie ciuchy, które wzięłam, przydadzą mi się. - wyszczerzyłam zęby do chłopaka, przypominając sobie jego docinki na temat ilości moich bagaży.
-Taa, i tak wzięłaś za dużo. - zakpił sobie.
Przez resztę posiłku przekomarzaliśmy się wesoło. Czasem reszta dodawała swoje teksty i zdanie na ten temat. Mimo to zauważyłam, że Zayn był jakiś przygaszony.
-Chłopaki, co powiecie na imprezę, dzisiaj wieczorem? - zapytał Niall z pełnymi ustami.
-Spoko. - wyszczerzył zęby Harry.
Reszta pokiwała z entuzjazmem głowami. Tylko nie Louis.
-No nie wiem... Miałem dbać o Mabel.
Zaczęłam się śmiać.
-Louis, przestań! - jęknęłam z uśmiechem.
-Uspokój się, Lou! - wrzeszczeli chłopaki, jeden przez drugiego.
-Daj spokój. - zawtórowałam im. - Co, boisz się, że upiję się do nieprzytomności?
Harry parsknął śmiechem.
-Dobra, robimy tą imprezę. - zarządził Zayn.
Louis nie miał innego wyjścia, jak zgodzić się z resztą.
-Ja pojadę po piwo. I ... nie tylko - uśmiechnął się uroczo Harry.
-Jadę z tobą! - zawołał Niall i we dwóch odeszli od stołu.
Po skończonym posiłku cała reszta poszła zagrać na Xboxie. Wybraliśmy jakieś walnięte wyścigi i zaczęliśmy grać dwójkami. Najpierw był Liam z Louisem. Ja siedziałam w tym czasie z Zaynem na kanapie. Teraz jeszcze bardziej widziałam smutek chłopaka. Postanowiłam zabawić się w psychologa.
-Zayn... co jest z tobą? - spytałam delikatnie. Nie byłam dobra w takich rozmowach.
-Nic szczególnego. - westchnął.
-Czemu jesteś smutny? - drążyłam.
-Dziewczyna mnie wystawiła. - powiedział wpatrzony w kant stołu. - Ale dobra, już się nie użalam nad sobą. - zdobył się na wymuszony uśmiech i spojrzał na mnie.
-No to dobrze, że już wszystko w porządku. - przysunęłam się bliżej niego.
Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie radosnymi i wściekłymi krzykami Liama i Louisa.
-Pójdziesz ze mną do kawiarni? - zapytał znienacka Zayn.
Byłam zdziwiona jego propozycją. Zawsze wydawało mi się, że on wręcz za mną nie przepadał. Ale ucieszyłam się jego pytaniem.
-Okej. - wstałam. - Tylko się przebiorę.
Uśmiechnęłam się do Zayn'a i wbiegłam na górę.
********************************************************************************************************
I jak wam się podoba ten rozdział?? ;) Teraz mam rekolekcje, prawdopodobnie w ten weekend jeszcze dodam czwarty rozdział.
Ogólnie niezbyt mi się ten rozdział podoba.. No ale piszcie jakie jest wasze zdanie. I podawajcie swoje blogi w komentarzach xd To wpadnę ;))
24 marca 2012
Rozdział 2.
Godzinę później stałam już z małą walizką pod domem. Rodzice już pojechali, a ja czekałam na Louisa. Po chwili ujrzałam jego wóz. Władowałam się do środka i po jakimś czasie jazdy dotarliśmy pod dom wszystkich chłopaków, którzy oczywiście wybiegli się przywitać. Najpierw przytulił się Niall.
-Cześć Mabel, maluchu - zarechotał blondyn.
-Spadaj - odepchnęłam go i uśmiechnęłam się do reszty. - Cześć.
Liam i Zayn - który od dłuższego czasu mi się podobał - pomachali mi. Natomiast Harry podbiegł do mnie i chwycił mnie w ramiona.
-Ej, ja też chcę przytulić małą Mabel! - krzyknął.
-Ej! - tupnęłam nogą. Wkurzało mnie, jak mnie tak traktowali. Bez przesady, nie byłam taka mała.
Wmaszerowałam do środka, ciągnąc za sobą walizkę.
-Pomóc ci? - zaoferował się Zayn, wbiegając za mną do domu.
Zrobiło mi się naprawdę gorąco. Najzwyczajniejszym głosem, jaki miałam w zanadrzu, powiedziałam:
-Dobra.
Chłopak chwycił rączkę mojej walizki i skierował się ku schodom. Ruszyłam za nim.
-Rany, przyjechałaś tu na miesiąc? - uniósł brwi, spoglądając na mój bagaż.
-Na jedną noc. Ale i tak ograniczyłam się do minimum. - wyszczerzyłam zęby.
-Taa. - uśmiechnął się. - A w ogóle gdzie będziesz spała?
-Oj. Nie wiem. A gdzie mogę?
-U mnie. - uśmiechnął się uroczo. Moje serce zaczęło bić gwałtownie w piersi.
-Nie wiem.. A ty gdzie będziesz spał?
-Mogę się przespać na kanapie - powiedział wciągając moją walizkę na ostatni schodek. Byliśmy na piętrze, gdzie znajdowały się wszystkie sypialnie.
-Wiesz.. zostaw moją walizkę tutaj, jeszcze się zastanowię - mruknęłam i spojrzałam gdzieś w bok.
W tej samej chwili Harry wrzasnął z dołu:
-Hej!! Jest obiad!!
-Chodź - powiedziałam nieśmiało do Zayn'a i złapałam go za nadgarstek.
Zbiegliśmy ze schodów w całkowitym milczeniu. Wchodząc do kuchni, puściłam rękę chłopaka. Nie chciałam, żeby reszta coś sobie pomyślała.
Obiad okazał się lekko przypalonymi naleśnikami, zrobionymi przez Liama i Harry'ego. Siadłam przy stole, wzięłam trzy placki na talerz i każdy z nich posmarowałam czymś innym. Jeden dżemem, drugi serem, trzeci czekoladą.
-Jedz, jedz Mabel, urośniesz duża i silna. - wyszczerzył się Harry.
-Spieprzaj - warknęłam i odwróciłam głowę.
Zajęłam się pałaszowaniem naleśników i piciem pepsi. Po skończonym posiłku cała szóstka powlekła się do salonu. Część - w tym ja - usiadła na kanapie, część na podłodze.
-Co robimy? - mruknęłam.
-Odpoczniemy chwilę, a następnie... - zaczął Louis.
-No co? - spytałam.
-Niespodzianka! - krzyknął Niall.
-Aaa. Nie mogę się doczekać - powiedziałam szczerze.
Zaczęliśmy oglądać Shreka. Zobaczyliśmy może z pół godziny filmu, gdy Harry wrzasnął, że pora się zbierać. Wszyscy więc wstaliśmy i powlekliśmy się do samochodu. Ja najpierw odwiedziłam łazienkę, aby skontrolować moją fryzurę. W końcu wyjechaliśmy. Po dwudziestu minutach jazdy i wypytywania chłopaków o niespodziankę, dojechaliśmy na miejsce. Wyskoczyłam z auta i ujrzałam lodowisko. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Łał, łyżwy!! - krzyknęłam i zaczęłam podskakiwać w miejscu.
Chłopcy wyskoczyli z samochodu i śmiejąc się, pobiegli za mną do wypożyczalni. Wybraliśmy szybko łyżwy i wkroczyliśmy na lód.
-O matko, jak dawno nie jeździłam na łyżwach - stwierdziłam, chwiejąc się i pilnując, żeby nogi mi się zbytnio nie rozjechały.
-Pomóc ci? - uśmiechnął się słodko Liam i złapał mnie za ramiona.
Zaczęliśmy powoli jeździć, wczepieni w siebie nawzajem. Harry, Lou, Niall i Zayn wpatrywali się w nas rozbawieni. Zauważyłam, że nieznajome dziewczyny, które także były na lodowisku, zaczęły nam się przyglądać. Tak, tak, to jest One Direction. Gdy zrobiliśmy z Liamem może z pięć kółek wokół lodowiska, dojechaliśmy do reszty chłopaków.
-Robimy pociąg? - zaproponowałam, zakłopotana sytuacją z Liamem.
-Taaak! - krzyknął Harry i uczepił się pleców Louisa. Ten złapał mnie za ramiona. Reszta przyczepiła się z tyłu.
-Ej, może któryś z was być na początku i nas wieźć? Ja nie dam rady - jęknęłam.
-Ja mogę! Jestem silny! - Zayn ku uciesze wszystkich wszedł przede mnie.
Zaczął się rozpędzać. Już chciałam zwolnić, a to był dopiero początek. Zaczęłam wrzeszczeć ile sił w płucach.
-Stój!! - wykrzyczałam, zamykając oczy.
Ale nikt się nie przejmował moim stanem. Gnaliśmy coraz szybciej. I w końcu stało się. Wjechałam na łyżwy Zayn'a i ten się wywalił. A potem cała reszta. Leżałam zmiażdżona pod wszystkimi, którzy byli za mną.
-Rany! - zajęczałam, wygrzebując się spod dwa razy cięższych ode mnie chłopaków. Stanęłam chwiejnie na łyżwach.
-Idę sobie usiąść - skrzywiłam się i ledwo się poruszając, siadłam na ławce. Lewe udo mnie strasznie bolało. Byłam pewna, że będę miała siniaka. Nagle zauważyłam jakieś dwie dziewczyny, które siedziały na drugim krańcu ławki. Widziałam, że powoli, powoli się do mnie przybliżają. O rany.
-Cześć. - zaczęła jedna.
-Hej. - mruknęłam zrezygnowana.
-Czy ci chłopacy z którymi jesteś to... One Direction? - zapytała ta sama brunetka o idealnie prostych włosach.
-Tak. - starałam się uśmiechać. No, ale chyba mi nie wyszło.
-Możemy liczyć na autografy? - zapytała druga dziewczyna.
-Pewnie. - powiedziałam. - Ej, chłopaki!
Moi towarzysze odwrócili głowy. Pokazałam im na migi, żeby podeszli. Obydwie fanki, jakby zaczęły się trząść.
-Lou, te dziewczyny chciałyby wasze autografy - walnęłam prosto z mostu. One spuściły głowy.
-To dajcie coś do pisania - uśmiechnął się do nich Louis.
Te zaczęły się denerwować jeszcze bardziej i w końcu trzęsącymi się rękami wyjęły papier i długopisy. Cała piątka podpisała się na każdej z podsuniętych kartek. Dziewczyny podziękowały i od razu zeszły z lodowiska.
-Mabel, odpoczęłaś już? - spytał Harry.
-Mogę już iść. - stwierdziłam i mimo bolącej nogi, wstałam pospiesznie z ławki. Nie chciałam, żeby dorwały mnie jeszcze jakieś fanki.
Zaczęliśmy się bawić w jakiś program o tańcu na lodzie. Wydurnialiśmy się i tańczyliśmy w najlepsze. Po setce piruetów, obrotów, przewrotów, podskoków i innych niebezpiecznych figur, zeszliśmy z lodowiska. Oddaliśmy łyżwy i wsiedliśmy do auta. Wymęczony Louis zawiózł nas do domu.
-Dzięki, że mnie zabraliście na lodowisko - uśmiechnęłam się, wchodząc do kuchni.
Od razu rzuciliśmy się na jedzenie. Jedliśmy kanapki z czymkolwiek i popijaliśmy resztkami pepsi z obiadu. Potem poszliśmy do salonu i zaczęliśmy grać w karty. Chłopaki nauczyli mnie grać w kenta. Nim się obejrzeliśmy była już 22:30.
-Idę spać. - ziewnęłam.
-A u kogo będziesz spała? - zapytał Louis, wpatrując się w swoje karty.
-Ee... nie wiem - przyznałam.
-Możesz u mnie - przypomniał Zayn.
-Nie ma potrzeby, mogę spać tu, na kanapie. - mruknęłam.
-Weź nie przesadzaj - powiedział Harry. - A po za tym my chyba jeszcze trochę pogramy.
-U mnie też możesz - zawołał Niall.
-I u mnie. - dodał Liam.
-Śpij u kogo chcesz - zadecydował Louis.
-Dobra... - zawołałam, wbiegając po schodach na górę.
Wyjęłam z walizki kosmetyczkę i piżamę i weszłam do łazienki.
-Skąd wziąć ręcznik? - wrzasnęłam, wychylając głowę z łazienki, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam się czym wytrzeć.
-Szafka po prawej! - usłyszałam.
Prysznic zajął mi 20 minut. Gdy wytarłam się i ubrałam, wyszłam z łazienki. Weszłam do pierwszej sypialni po lewej. Przyniosłam tam swoją walizkę i władowałam się pod kołdrę. Następnie wyjęłam książkę od historii. Jutro - w piątek - miałam mieć kartkówkę. Postanowiłam nadrobić całodniowe zaległości w nauce. I tak miałam jutro przyjść do szkoły bez zrobionej pracy domowej, co ostatnio przydarzało mi się dość często. Po zaledwie dziesięciu minutach nauki, gdy już padałam dosłownie na nos, postanowiłam iść spać. Wpełzłam głębiej pod kołdrę i zasnęłam głębokim snem zmęczonego człowieka.
********************************************************************************************************
Przepraszam,że rozdział dopiero teraz, ale wcześniej jakoś czasu nie było :( Nowy w ciągu tygodnia przybędzie :)
Oprócz tego spacja mi się psuje,muszę nieźle walić w ten klawisz, żeby się cokolwiek wpisało ;/
i co sądzicie o blogu?? <3
-Cześć Mabel, maluchu - zarechotał blondyn.
-Spadaj - odepchnęłam go i uśmiechnęłam się do reszty. - Cześć.
Liam i Zayn - który od dłuższego czasu mi się podobał - pomachali mi. Natomiast Harry podbiegł do mnie i chwycił mnie w ramiona.
-Ej, ja też chcę przytulić małą Mabel! - krzyknął.
-Ej! - tupnęłam nogą. Wkurzało mnie, jak mnie tak traktowali. Bez przesady, nie byłam taka mała.
Wmaszerowałam do środka, ciągnąc za sobą walizkę.
-Pomóc ci? - zaoferował się Zayn, wbiegając za mną do domu.
Zrobiło mi się naprawdę gorąco. Najzwyczajniejszym głosem, jaki miałam w zanadrzu, powiedziałam:
-Dobra.
Chłopak chwycił rączkę mojej walizki i skierował się ku schodom. Ruszyłam za nim.
-Rany, przyjechałaś tu na miesiąc? - uniósł brwi, spoglądając na mój bagaż.
-Na jedną noc. Ale i tak ograniczyłam się do minimum. - wyszczerzyłam zęby.
-Taa. - uśmiechnął się. - A w ogóle gdzie będziesz spała?
-Oj. Nie wiem. A gdzie mogę?
-U mnie. - uśmiechnął się uroczo. Moje serce zaczęło bić gwałtownie w piersi.
-Nie wiem.. A ty gdzie będziesz spał?
-Mogę się przespać na kanapie - powiedział wciągając moją walizkę na ostatni schodek. Byliśmy na piętrze, gdzie znajdowały się wszystkie sypialnie.
-Wiesz.. zostaw moją walizkę tutaj, jeszcze się zastanowię - mruknęłam i spojrzałam gdzieś w bok.
W tej samej chwili Harry wrzasnął z dołu:
-Hej!! Jest obiad!!
-Chodź - powiedziałam nieśmiało do Zayn'a i złapałam go za nadgarstek.
Zbiegliśmy ze schodów w całkowitym milczeniu. Wchodząc do kuchni, puściłam rękę chłopaka. Nie chciałam, żeby reszta coś sobie pomyślała.
Obiad okazał się lekko przypalonymi naleśnikami, zrobionymi przez Liama i Harry'ego. Siadłam przy stole, wzięłam trzy placki na talerz i każdy z nich posmarowałam czymś innym. Jeden dżemem, drugi serem, trzeci czekoladą.
-Jedz, jedz Mabel, urośniesz duża i silna. - wyszczerzył się Harry.
-Spieprzaj - warknęłam i odwróciłam głowę.
Zajęłam się pałaszowaniem naleśników i piciem pepsi. Po skończonym posiłku cała szóstka powlekła się do salonu. Część - w tym ja - usiadła na kanapie, część na podłodze.
-Co robimy? - mruknęłam.
-Odpoczniemy chwilę, a następnie... - zaczął Louis.
-No co? - spytałam.
-Niespodzianka! - krzyknął Niall.
-Aaa. Nie mogę się doczekać - powiedziałam szczerze.
Zaczęliśmy oglądać Shreka. Zobaczyliśmy może z pół godziny filmu, gdy Harry wrzasnął, że pora się zbierać. Wszyscy więc wstaliśmy i powlekliśmy się do samochodu. Ja najpierw odwiedziłam łazienkę, aby skontrolować moją fryzurę. W końcu wyjechaliśmy. Po dwudziestu minutach jazdy i wypytywania chłopaków o niespodziankę, dojechaliśmy na miejsce. Wyskoczyłam z auta i ujrzałam lodowisko. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Łał, łyżwy!! - krzyknęłam i zaczęłam podskakiwać w miejscu.
Chłopcy wyskoczyli z samochodu i śmiejąc się, pobiegli za mną do wypożyczalni. Wybraliśmy szybko łyżwy i wkroczyliśmy na lód.
-O matko, jak dawno nie jeździłam na łyżwach - stwierdziłam, chwiejąc się i pilnując, żeby nogi mi się zbytnio nie rozjechały.
-Pomóc ci? - uśmiechnął się słodko Liam i złapał mnie za ramiona.
Zaczęliśmy powoli jeździć, wczepieni w siebie nawzajem. Harry, Lou, Niall i Zayn wpatrywali się w nas rozbawieni. Zauważyłam, że nieznajome dziewczyny, które także były na lodowisku, zaczęły nam się przyglądać. Tak, tak, to jest One Direction. Gdy zrobiliśmy z Liamem może z pięć kółek wokół lodowiska, dojechaliśmy do reszty chłopaków.
-Robimy pociąg? - zaproponowałam, zakłopotana sytuacją z Liamem.
-Taaak! - krzyknął Harry i uczepił się pleców Louisa. Ten złapał mnie za ramiona. Reszta przyczepiła się z tyłu.
-Ej, może któryś z was być na początku i nas wieźć? Ja nie dam rady - jęknęłam.
-Ja mogę! Jestem silny! - Zayn ku uciesze wszystkich wszedł przede mnie.
Zaczął się rozpędzać. Już chciałam zwolnić, a to był dopiero początek. Zaczęłam wrzeszczeć ile sił w płucach.
-Stój!! - wykrzyczałam, zamykając oczy.
Ale nikt się nie przejmował moim stanem. Gnaliśmy coraz szybciej. I w końcu stało się. Wjechałam na łyżwy Zayn'a i ten się wywalił. A potem cała reszta. Leżałam zmiażdżona pod wszystkimi, którzy byli za mną.
-Rany! - zajęczałam, wygrzebując się spod dwa razy cięższych ode mnie chłopaków. Stanęłam chwiejnie na łyżwach.
-Idę sobie usiąść - skrzywiłam się i ledwo się poruszając, siadłam na ławce. Lewe udo mnie strasznie bolało. Byłam pewna, że będę miała siniaka. Nagle zauważyłam jakieś dwie dziewczyny, które siedziały na drugim krańcu ławki. Widziałam, że powoli, powoli się do mnie przybliżają. O rany.
-Cześć. - zaczęła jedna.
-Hej. - mruknęłam zrezygnowana.
-Czy ci chłopacy z którymi jesteś to... One Direction? - zapytała ta sama brunetka o idealnie prostych włosach.
-Tak. - starałam się uśmiechać. No, ale chyba mi nie wyszło.
-Możemy liczyć na autografy? - zapytała druga dziewczyna.
-Pewnie. - powiedziałam. - Ej, chłopaki!
Moi towarzysze odwrócili głowy. Pokazałam im na migi, żeby podeszli. Obydwie fanki, jakby zaczęły się trząść.
-Lou, te dziewczyny chciałyby wasze autografy - walnęłam prosto z mostu. One spuściły głowy.
-To dajcie coś do pisania - uśmiechnął się do nich Louis.
Te zaczęły się denerwować jeszcze bardziej i w końcu trzęsącymi się rękami wyjęły papier i długopisy. Cała piątka podpisała się na każdej z podsuniętych kartek. Dziewczyny podziękowały i od razu zeszły z lodowiska.
-Mabel, odpoczęłaś już? - spytał Harry.
-Mogę już iść. - stwierdziłam i mimo bolącej nogi, wstałam pospiesznie z ławki. Nie chciałam, żeby dorwały mnie jeszcze jakieś fanki.
Zaczęliśmy się bawić w jakiś program o tańcu na lodzie. Wydurnialiśmy się i tańczyliśmy w najlepsze. Po setce piruetów, obrotów, przewrotów, podskoków i innych niebezpiecznych figur, zeszliśmy z lodowiska. Oddaliśmy łyżwy i wsiedliśmy do auta. Wymęczony Louis zawiózł nas do domu.
-Dzięki, że mnie zabraliście na lodowisko - uśmiechnęłam się, wchodząc do kuchni.
Od razu rzuciliśmy się na jedzenie. Jedliśmy kanapki z czymkolwiek i popijaliśmy resztkami pepsi z obiadu. Potem poszliśmy do salonu i zaczęliśmy grać w karty. Chłopaki nauczyli mnie grać w kenta. Nim się obejrzeliśmy była już 22:30.
-Idę spać. - ziewnęłam.
-A u kogo będziesz spała? - zapytał Louis, wpatrując się w swoje karty.
-Ee... nie wiem - przyznałam.
-Możesz u mnie - przypomniał Zayn.
-Nie ma potrzeby, mogę spać tu, na kanapie. - mruknęłam.
-Weź nie przesadzaj - powiedział Harry. - A po za tym my chyba jeszcze trochę pogramy.
-U mnie też możesz - zawołał Niall.
-I u mnie. - dodał Liam.
-Śpij u kogo chcesz - zadecydował Louis.
-Dobra... - zawołałam, wbiegając po schodach na górę.
Wyjęłam z walizki kosmetyczkę i piżamę i weszłam do łazienki.
-Skąd wziąć ręcznik? - wrzasnęłam, wychylając głowę z łazienki, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam się czym wytrzeć.
-Szafka po prawej! - usłyszałam.
Prysznic zajął mi 20 minut. Gdy wytarłam się i ubrałam, wyszłam z łazienki. Weszłam do pierwszej sypialni po lewej. Przyniosłam tam swoją walizkę i władowałam się pod kołdrę. Następnie wyjęłam książkę od historii. Jutro - w piątek - miałam mieć kartkówkę. Postanowiłam nadrobić całodniowe zaległości w nauce. I tak miałam jutro przyjść do szkoły bez zrobionej pracy domowej, co ostatnio przydarzało mi się dość często. Po zaledwie dziesięciu minutach nauki, gdy już padałam dosłownie na nos, postanowiłam iść spać. Wpełzłam głębiej pod kołdrę i zasnęłam głębokim snem zmęczonego człowieka.
********************************************************************************************************
Przepraszam,że rozdział dopiero teraz, ale wcześniej jakoś czasu nie było :( Nowy w ciągu tygodnia przybędzie :)
Oprócz tego spacja mi się psuje,muszę nieźle walić w ten klawisz, żeby się cokolwiek wpisało ;/
i co sądzicie o blogu?? <3
16 marca 2012
Rozdział 1.
Czwartek. 14:28. Za dwie minuty kończyłam ostatnią dzisiaj lekcję. No cóż, nie ukrywajmy, że matematyka pod koniec dnia w szkole jest kompletną porażką. Każdy leży znudzony na swojej ławce, ani myśląc o robieniu bezsensownych zadań. Nawet nie zauważyliśmy, że nauczycielka przygląda nam się ze złością.
-Jesteście okropni! W ogóle mnie nie słuchacie! - młoda matematyczka, która zupełnie nie radziła sobie z klasą, zaczęła na nas krzyczeć. - Skoro nie chcecie pracować na lekcji, zrobicie ten dział w domu!
Jęk moich rówieśników został zagłuszony przez dzwonek. Wrzuciłam książki do mojej torby w kolorowe kółka i wybiegłam z klasy jako pierwsza. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu. Miałam dość pustych dziewczyn, które łaziły za mną krok w krok i wypytywały o One Direction. Rozumiem, że niedawno dowiedziały się o mojej przyjaźni z Louisem i chcą się o nim i całej reszcie wiele dowiedzieć, ale bez przesady...
Wyszłam z budynku pół minuty później. Od razu ruszyłam w kierunku przystanku. Dzisiaj wyjątkowo mogłam wrócić do domu autobusem. Gdy dotarłam na miejsce, usiadłam na skromnej ławeczce. Postanowiłam wysłać smsa do mojej najlepszej przyjaciółki Violet, która niestety nie chodziła do mojej klasy, lecz do równoległej.
"Hej," - napisałam - "możesz w weekend pójść ze mną na zakupy?"
Zadowolona nacisnęłam "wyślij" i schowałam telefon do kieszeni dżinsów. Akurat przyjechał autobus. Wstałam i zrobiłam krok w jego kierunku.
-Mabel! - krzyknął ktoś, kto stał za moimi plecami. Odwróciłam się.
-Louis? - zapytałam lekko zdziwiona.
-Hej. - wyszczerzył do mnie zęby.
Nagle wszystko zrozumiałam. Otworzyłam tylko usta ze zdziwienia. Mój przyjaciel podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-O co chodzi? - zapytał, widząc moją minę.
-O nie... - powiedziałam, wyrywając się mu.
Wsiadłam do autobusu.
-Co jest? - ponownie zapytał Lou, wskakując za mną do pojazdu.
-Moi rodzice cię na mnie nasłali? - walnęłam prosto z mostu.
-Nie... - zaczął.
-Nie kłam - warknęłam.
-No dobra. Masz rację - spuścił głowę.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ze złości tylko odwróciłam się na pięcie i nie zaprzątając sobie głowy kasowaniem biletu, klapnęłam na siedzenie. Louis podszedł do mnie i usadowił się na fotelu obok.
-Zrozum ich. Twoja mama dopiero co...
-Wiem - urwałam.
Tak, wiedziałam, że moja mama dwa miesiące temu wyszła ze szpitala. Wiedziałam, że trafiła tam, bo została potrącona przez samochód. Wiedziałam, że przez to stała się razem z moim tatą strasznie nadopiekuńcza. Dbała, żeby nic mi się nie przytrafiło. I wiedziałam, że robi to z miłości. Ale czemu nagle zakazała mi samej wracać do domu? Już gdy miałam 13 lat - teraz mam 16 - jeździłam sama autobusem. A teraz... Muszę wszędzie chodzić z niańką, za którą oglądają się wszystkie dziewczyny.
Spojrzałam na mojego opiekuna. Patrzył gdzieś w zakurzony róg autobusu. Miał niewyraźną minę. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że na niego nakrzyczałam. W końcu to nie jego wina...
-Lou... - zaczęłam. Mówiłam tak do niego, zawsze gdy chciałam się podlizać. On o tym wiedział, więc zrobiło mi się głupio. - Louis... - poprawiłam się. - To... nie twoja wina, przepraszam za to, że byłam niemiła.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Objęłam go i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Nie gniewaj się. Proszę. - zachciało mi się płakać. Głos już mi drżał.
Louis odskoczył ode mnie. Spojrzałam na niego zdziwionymi, zaczerwienionymi oczami.
-Chyba nie będziesz płakać? - zapytał zdziwiony.
-Teraz to się umiesz normalnie odezwać. -mruknęłam, ocierając oczy rękawem i odsuwając się od niego.
-Chciałem, żebyś mnie przeprosiła. - wyszczerzył zęby Lou i przyciągnął mnie z powrotem do siebie.
-Udawałeś? - wytrzeszczyłąm oczy.
-Trochę - zaśmiał się cicho.
-Jak ja zaraz zacznę udawać, to ci się odechce robienia scen. - walnęłam go w ramię. Już było dobrze. Pogodziliśmy się.
Chwilę później wysiedliśmy z autobusu. Przystanek leżał ulicę od mojego domu, więc rzuciłam "cześć" do Lou'iego i ruszyłam w odpowiednim kierunku.
-Ej! - usłyszałam krzyk.
-No...? - odwróciłam się niechętnie.
-Ee... obiecałem twoim rodzicom, że odstawię cię pod same drzwi - widać było, że mój przyjaciel jest zadowolony z siebie.
Zamknęłam ozy i policzyłam do pięciu.
-Możemy iść. - uśmiechnęłam się słodko.
Louis podbiegł do mnie i zaproponował:
-A może chcesz na barana? Jak za starych, dobrych czasów...
-Chyba żartujesz. - zaśmiałam się.
-Raczej nie. - wyszczerzył zęby i kucnął.
-O matko, co ja robię... - powiedziałam do siebie i władowałam się Lou'iemu na ramiona.
-Trzymaj się mocno! - krzyknął i zaczął biec przed siebie.
Zaczęłam wrzeszczeć. A o jeśli Louis się wywali? Zacisnęłam mu mocniej ręce na szyi. Nagle przystanął.
-Mogłabyś mnie nie dusić? - zapytał spokojnym głosem.
-Oo... sory. - poluzowałam uścisk.
Chłopak ponownie ruszył, tym razem w normalnym tempie.
-Co tam w szkole? - zainteresował się.
-Ee... nic ciekawego. Tylko twoje fanki nie dają mi spokoju - pożaliłam się.
Zaśmiał się. Byłam oburzona, że to go bawi i żeby znowu nie wybuchnąć, zaczęłam nowy temat.
-A co tam u chłopaków?
-Dobrze. Zayn umówił się na randkę, - coś we mnie drgnęło, gdy Louis to mówił - braliśmy udział w wywiadzie. Ogólnie fajnie. - wyszczerzył się. - Mogę wejść na chwilę?
-Jasne. - nawet nie zauważyłam że już jesteśmy pod moim domem.
Weszliśmy do środka.
-Cześć mamo! - wrzasnęła, idąc w kierunku kuchni. Zastałam tatę w marynarce.
-Hej... Co robisz w domu? - zapytałam. Ojciec o tej porze był zazwyczaj w pracy.
-Idę dziś z twoją mamą do znajomych - wyjaśnił tata. Od czasu wypadku ich małżeństwo odżyło.
-Dzień dobry - Louis wyszedł z przedpokoju i uśmiechnął się do mojego taty.
-O! Dzień dobry Louis! Dobrze, że jesteś, bo chciałem ci podziękować za to, że wróciłeś z Mabel. - ojciec uścisnął sobie z Lou'im rękę.
-Cześć dzieciaki! - odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę, zbiegającą po schodach. Wyglądała bardzo ładnie.
-Dzień dobry! - Louis wyszczerzył zęby do mojej mamy.
-Mabel, dzisiaj będziesz nocować u dziadka - powiedziała, grzebiąc w skrzyneczce z kolczykami.
-CO?! - wrzasnęłam.
Nienawidziłam nocować u dziadka. W jego domu waliło czosnkiem, moczem i starymi skarpetami. Wszędzie łaziły koty i srały gdzie popadnie. Do tego musiałam chodzić spać od razu po "wieczorynce".
-Nie mogę zostać sama w domu? - zapytałam zdesperowana.
-Chyba żartujesz! - zaprotestowała mama.
-A mogę spać u Violet? - poprosiłam.
-Nie będziesz się jej narzucać. Może ma plany.
-Wcale nie będę się narzucać! Przyjaźnimy się! - wykrzyknęłam.
-Nie będziesz u niej nocować, koniec kropka - zarządziła mama.
-Ee... - zaczął Louis - Mabel może przenocować u nas.
Obie spojrzałyśmy zdziwione na Lou. I do tego tata.
-Słucham? Nie, nie... to wykluczone - powiedziała moja mam.
-Może ci będą mieli za złe, Louis, że ją zaprosiłeś - dodał tata. - W końcu jesteście w pewnym wieku... Wiesz... może nie będą chcieli, żeby Mabel u was nocowała.
-Nie, nie... chłopaki bardzo ją lubią - powiedział Louis.
Tata wyglądał na usatysfakcjonowanego , ale mama miała wątpliwości.
-Będziemy grzeczni, zaopiekujemy się nią - uśmiechnął się Lou do mojej matki.
-No... dobrze - zgodziła się z wahaniem.
-Ło! Dzięki mamo! - krzyknęłam i mocno się do niej przytuliłam.
-Ej! Uważaj na mój makijaż! - zaśmiała się. - Louis... pilnujcie się.
Mama spojrzała srogo na Lou'iego.
-Oczywiście proszę pani - powiedział z powagą. - To ja może pójdę do chłopaków, zapowiedzieć gościa - wyszczerzył się do mnie.
-Ej, Louis... - zaczęłam, a następnie ściszyłam głos. - Naprawdę nie będę przeszkadzać?
-No coś ty. Lepiej idź się pakuj - powiedział.
-Lou... dzięki - uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy! - rzucił i wyszedł z mojego domu.
********************************************************************************************
Oj długi rozdział... Piszcie czy chcecie takie, czy lepsze krótkie.Ja bym w sumie wolała krótsze.
Nieźle się męczyłam nad "usatysfakcjonowanym" ale w końcu wyszło xDD
Komentujcie <3
-Jesteście okropni! W ogóle mnie nie słuchacie! - młoda matematyczka, która zupełnie nie radziła sobie z klasą, zaczęła na nas krzyczeć. - Skoro nie chcecie pracować na lekcji, zrobicie ten dział w domu!
Jęk moich rówieśników został zagłuszony przez dzwonek. Wrzuciłam książki do mojej torby w kolorowe kółka i wybiegłam z klasy jako pierwsza. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu. Miałam dość pustych dziewczyn, które łaziły za mną krok w krok i wypytywały o One Direction. Rozumiem, że niedawno dowiedziały się o mojej przyjaźni z Louisem i chcą się o nim i całej reszcie wiele dowiedzieć, ale bez przesady...
Wyszłam z budynku pół minuty później. Od razu ruszyłam w kierunku przystanku. Dzisiaj wyjątkowo mogłam wrócić do domu autobusem. Gdy dotarłam na miejsce, usiadłam na skromnej ławeczce. Postanowiłam wysłać smsa do mojej najlepszej przyjaciółki Violet, która niestety nie chodziła do mojej klasy, lecz do równoległej.
"Hej," - napisałam - "możesz w weekend pójść ze mną na zakupy?"
Zadowolona nacisnęłam "wyślij" i schowałam telefon do kieszeni dżinsów. Akurat przyjechał autobus. Wstałam i zrobiłam krok w jego kierunku.
-Mabel! - krzyknął ktoś, kto stał za moimi plecami. Odwróciłam się.
-Louis? - zapytałam lekko zdziwiona.
-Hej. - wyszczerzył do mnie zęby.
Nagle wszystko zrozumiałam. Otworzyłam tylko usta ze zdziwienia. Mój przyjaciel podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-O co chodzi? - zapytał, widząc moją minę.
-O nie... - powiedziałam, wyrywając się mu.
Wsiadłam do autobusu.
-Co jest? - ponownie zapytał Lou, wskakując za mną do pojazdu.
-Moi rodzice cię na mnie nasłali? - walnęłam prosto z mostu.
-Nie... - zaczął.
-Nie kłam - warknęłam.
-No dobra. Masz rację - spuścił głowę.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Ze złości tylko odwróciłam się na pięcie i nie zaprzątając sobie głowy kasowaniem biletu, klapnęłam na siedzenie. Louis podszedł do mnie i usadowił się na fotelu obok.
-Zrozum ich. Twoja mama dopiero co...
-Wiem - urwałam.
Tak, wiedziałam, że moja mama dwa miesiące temu wyszła ze szpitala. Wiedziałam, że trafiła tam, bo została potrącona przez samochód. Wiedziałam, że przez to stała się razem z moim tatą strasznie nadopiekuńcza. Dbała, żeby nic mi się nie przytrafiło. I wiedziałam, że robi to z miłości. Ale czemu nagle zakazała mi samej wracać do domu? Już gdy miałam 13 lat - teraz mam 16 - jeździłam sama autobusem. A teraz... Muszę wszędzie chodzić z niańką, za którą oglądają się wszystkie dziewczyny.
Spojrzałam na mojego opiekuna. Patrzył gdzieś w zakurzony róg autobusu. Miał niewyraźną minę. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że na niego nakrzyczałam. W końcu to nie jego wina...
-Lou... - zaczęłam. Mówiłam tak do niego, zawsze gdy chciałam się podlizać. On o tym wiedział, więc zrobiło mi się głupio. - Louis... - poprawiłam się. - To... nie twoja wina, przepraszam za to, że byłam niemiła.
Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam co powiedzieć. Objęłam go i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Nie gniewaj się. Proszę. - zachciało mi się płakać. Głos już mi drżał.
Louis odskoczył ode mnie. Spojrzałam na niego zdziwionymi, zaczerwienionymi oczami.
-Chyba nie będziesz płakać? - zapytał zdziwiony.
-Teraz to się umiesz normalnie odezwać. -mruknęłam, ocierając oczy rękawem i odsuwając się od niego.
-Chciałem, żebyś mnie przeprosiła. - wyszczerzył zęby Lou i przyciągnął mnie z powrotem do siebie.
-Udawałeś? - wytrzeszczyłąm oczy.
-Trochę - zaśmiał się cicho.
-Jak ja zaraz zacznę udawać, to ci się odechce robienia scen. - walnęłam go w ramię. Już było dobrze. Pogodziliśmy się.
Chwilę później wysiedliśmy z autobusu. Przystanek leżał ulicę od mojego domu, więc rzuciłam "cześć" do Lou'iego i ruszyłam w odpowiednim kierunku.
-Ej! - usłyszałam krzyk.
-No...? - odwróciłam się niechętnie.
-Ee... obiecałem twoim rodzicom, że odstawię cię pod same drzwi - widać było, że mój przyjaciel jest zadowolony z siebie.
Zamknęłam ozy i policzyłam do pięciu.
-Możemy iść. - uśmiechnęłam się słodko.
Louis podbiegł do mnie i zaproponował:
-A może chcesz na barana? Jak za starych, dobrych czasów...
-Chyba żartujesz. - zaśmiałam się.
-Raczej nie. - wyszczerzył zęby i kucnął.
-O matko, co ja robię... - powiedziałam do siebie i władowałam się Lou'iemu na ramiona.
-Trzymaj się mocno! - krzyknął i zaczął biec przed siebie.
Zaczęłam wrzeszczeć. A o jeśli Louis się wywali? Zacisnęłam mu mocniej ręce na szyi. Nagle przystanął.
-Mogłabyś mnie nie dusić? - zapytał spokojnym głosem.
-Oo... sory. - poluzowałam uścisk.
Chłopak ponownie ruszył, tym razem w normalnym tempie.
-Co tam w szkole? - zainteresował się.
-Ee... nic ciekawego. Tylko twoje fanki nie dają mi spokoju - pożaliłam się.
Zaśmiał się. Byłam oburzona, że to go bawi i żeby znowu nie wybuchnąć, zaczęłam nowy temat.
-A co tam u chłopaków?
-Dobrze. Zayn umówił się na randkę, - coś we mnie drgnęło, gdy Louis to mówił - braliśmy udział w wywiadzie. Ogólnie fajnie. - wyszczerzył się. - Mogę wejść na chwilę?
-Jasne. - nawet nie zauważyłam że już jesteśmy pod moim domem.
Weszliśmy do środka.
-Cześć mamo! - wrzasnęła, idąc w kierunku kuchni. Zastałam tatę w marynarce.
-Hej... Co robisz w domu? - zapytałam. Ojciec o tej porze był zazwyczaj w pracy.
-Idę dziś z twoją mamą do znajomych - wyjaśnił tata. Od czasu wypadku ich małżeństwo odżyło.
-Dzień dobry - Louis wyszedł z przedpokoju i uśmiechnął się do mojego taty.
-O! Dzień dobry Louis! Dobrze, że jesteś, bo chciałem ci podziękować za to, że wróciłeś z Mabel. - ojciec uścisnął sobie z Lou'im rękę.
-Cześć dzieciaki! - odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę, zbiegającą po schodach. Wyglądała bardzo ładnie.
-Dzień dobry! - Louis wyszczerzył zęby do mojej mamy.
-Mabel, dzisiaj będziesz nocować u dziadka - powiedziała, grzebiąc w skrzyneczce z kolczykami.
-CO?! - wrzasnęłam.
Nienawidziłam nocować u dziadka. W jego domu waliło czosnkiem, moczem i starymi skarpetami. Wszędzie łaziły koty i srały gdzie popadnie. Do tego musiałam chodzić spać od razu po "wieczorynce".
-Nie mogę zostać sama w domu? - zapytałam zdesperowana.
-Chyba żartujesz! - zaprotestowała mama.
-A mogę spać u Violet? - poprosiłam.
-Nie będziesz się jej narzucać. Może ma plany.
-Wcale nie będę się narzucać! Przyjaźnimy się! - wykrzyknęłam.
-Nie będziesz u niej nocować, koniec kropka - zarządziła mama.
-Ee... - zaczął Louis - Mabel może przenocować u nas.
Obie spojrzałyśmy zdziwione na Lou. I do tego tata.
-Słucham? Nie, nie... to wykluczone - powiedziała moja mam.
-Może ci będą mieli za złe, Louis, że ją zaprosiłeś - dodał tata. - W końcu jesteście w pewnym wieku... Wiesz... może nie będą chcieli, żeby Mabel u was nocowała.
-Nie, nie... chłopaki bardzo ją lubią - powiedział Louis.
Tata wyglądał na usatysfakcjonowanego , ale mama miała wątpliwości.
-Będziemy grzeczni, zaopiekujemy się nią - uśmiechnął się Lou do mojej matki.
-No... dobrze - zgodziła się z wahaniem.
-Ło! Dzięki mamo! - krzyknęłam i mocno się do niej przytuliłam.
-Ej! Uważaj na mój makijaż! - zaśmiała się. - Louis... pilnujcie się.
Mama spojrzała srogo na Lou'iego.
-Oczywiście proszę pani - powiedział z powagą. - To ja może pójdę do chłopaków, zapowiedzieć gościa - wyszczerzył się do mnie.
-Ej, Louis... - zaczęłam, a następnie ściszyłam głos. - Naprawdę nie będę przeszkadzać?
-No coś ty. Lepiej idź się pakuj - powiedział.
-Lou... dzięki - uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy! - rzucił i wyszedł z mojego domu.
********************************************************************************************
Oj długi rozdział... Piszcie czy chcecie takie, czy lepsze krótkie.Ja bym w sumie wolała krótsze.
Nieźle się męczyłam nad "usatysfakcjonowanym" ale w końcu wyszło xDD
Komentujcie <3
15 marca 2012
Prolog xd
Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa... Nieduży wówczas Louis próbuje wyrwać mi z rąk nadgryzioną marchewkę. Pamiętam, że gdy chłopak wygrał, rozpłakałam się. Zawsze, gdy przypominam sobie tę chwilę, mimowolnie się uśmiecham. Jeszcze jedno wspomnienie. Mała blondynka wtula się w starszego o parę lat przyjaciela, jednocześnie wpatrując się w telewizor. Od zawsze Lou był moim najlepszym kumplem, głównie dzięki naszym rodzicom, którzy się przyjaźnili. Traktowałam go jak starszego brata, a on się mną opiekował i dbał o mnie. I tak było dobrze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)