10 czerwca 2012

Rozdział 24.

*oczami Mabel*

Zayn już dawno wyszedł, moi rodzice wrócili. Oczywiście chcieli ze mną pogadać o moim chłopaku. Na szczęście go polubili. Mówili, że sprawia dobre wrażenie. Uff.
Posprzątałam trochę w domu, a potem wróciłam z powrotem przed laptopa. Chciałam sprawdzić co o mnie piszą fanki. Zalogowałam się na Twittera. Wow, miałam kilkadziesiąt obserwujących więcej, do tego mnóstwo wiadomości. Zaczęłam je czytać.
Na początku się uśmiechałam. Fanki były miłe - pisały, że pasuję do Zayn'a i sprawiam dobre wrażenie.  Dopiero jakaś dziesiąta wiadomość pokazała, że nie wszyscy mnie lubią. Wzdrygnęłam się, gdy czytałam okropne słowa na mój temat. Przebiegłam oczami po tekście i szybko skasowałam wiadomość. Czytałam kolejne. Większość była miła. Cieszyło mnie to. Jednak niektóre sprawiały, że robiło mi się zimno. Oczywiście, mieli mnie prawo nie lubić, ale dlaczego? Co ja im zrobiłam? Gdy skasowałam z obrzydzeniem ostatnią wulgarną wręcz wiadomość, zamknęłam laptopa. No cóż, przecież One Direction też ma wrogów. To było oczywiste, że spotkają mnie takie wyzwiska. Wzruszyłam ramionami. Szczerze mówiąc, aż tak bardzo się tym nie przejmowałam. Owszem, było mi przykro, ale wiedziałam z czym się wiąże to, że chodzę z Zayn'em. Właściwie spodziewałam się czegoś takiego. Ale dla niego było warto.
Przejechałam ręką po włosach i weszłam pod kołdrę. Po chwili zapadłam w głęboki sen.
Obudziłam się o jakiejś dziewiątej. Był piątek. Mało tego, Wielki Piątek. Jutro miałam pojechać do chłopaków i robić razem z nimi pisanki. Natomiast na dzisiaj nie miałam jakichś nadzwyczajnych planów. Sprzątanie, gotowanie, upieczenie placka (na szczęście już bez Zayn'a). Wstałam więc szybko i od razu zeszłam na dół na śniadanie. Zrobiłam sobie dwa tosty i do tego kakao. Usiadłam przy stole. W domu było cicho, pewnie rodzice jeszcze spali. W kuchni było tak duszno, że podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Do pokoju wtargnął chłodny wietrzyk. Dzisiejszy dzień był piękny. Usiadłam z powrotem przy śniadaniu i uporałam się z nim w zaledwie pięć minut. Talerzyk i kubek odniosłam do zlewu i poszłam na górę.
Postanowiłam odpocząć po jedzeniu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Potem włożyłam sobie do uszu słuchawki i puściłam jakąś piosenkę Katy Perry. W tym samym czasie przeglądałam Twittera na telefonie. Znowu kilka nowych wiadomości, zaproszeń do znajomych.
Jakieś 20 minut po śniadaniu zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko zrobiłam, to co miałam zrobić i wróciłam do sypialni. Ubrałam się w jakieś zwykłe ciuchy, w końcu miałam cały dzień spędzić w domu.
Już ogarnięta, zeszłam na dół. Zauważyłam moją mamę, krzątającą się po kuchni.
-Hej. - mruknęłam. - Tata już wstał?
-Ee... jest w salonie, ogląda telewizję. - odpowiedziała moja mama, odwracając się od ekspresu do kawy.
-Okej. - powiedziałam i poszłam do pralni. Wyjęłam szybko pranie z pralki i zeszłam na dół. Weszłam do salonu.
-Do roboty! - zawołałam i rzuciłam w mojego tatę jakimś mokrym ciuchem.
-Ej! - krzyknął ojciec, zdejmując z oka przemoczoną skarpetkę. - Uważaj sobie!
Zaśmiałam się i poszłam do pokoiku, w którym zawsze rozwieszaliśmy pranie.
Pracowałam już jakąś godzinę, gdy postanowiłam zrobić sobie przerwę. Planowałam coś przekąsić. Zaczęłam iść w kierunku kuchni, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Otworzę! - zawołałam i pobiegłam do przedpokoju.
Otworzyłam drzwi i ku mojemu zdziwieniu ujrzałam zapłakaną Violet.
-Co się stało? - przeraziłam się.
Moja przyjaciółka wychlipała coś pod nosem, a potem wydukała:
-Mogę wejść?
-Jasne! - pokiwałam głową i wpuściłam ją do środka.
Poszłyśmy od razu do mojego pokoju.
-To co się stało? - zapytałam ponownie, gdy usadziłam Violet na łóżku.
-Pokażę ci. - zapłakała. - Daj laptopa.
Zdziwiona podałam jej mojego laptopa i przy okazji paczkę chusteczek.
-Uspokój się, a ja przyniosę ci wodę. - powiadomiłam i wybiegłam z pokoju.
Wstrząśnięta zeszłam do kuchni i ignorując pytania moich rodziców, napełniłam wodą dwie szklanki. Zaniosłam je na górę. Wchodząc do pokoju, zatrzasnęłam drzwi. Usiadłam na łóżku obok Violet, patrząc jak włącza przeglądarkę. Podałam jej wodę i sama też upiłam łyk ze swojej szklanki.
Moja przyjaciółka się już uspokoiła, otarła z twarzy rozmazany tusz. Weszła na Twittera. Szybko wpisała swój login i hasło. Następnie przeszła do wiadomości.
-Patrz na to. - powiedziała ze ściśniętym gardłem.
Spojrzałam na treść wiadomości i przeczytałam okropne słowa. Podobne jak u mnie na Twitterze.
-Nie martw się, też dostaję takie wiadomości! - pocieszyłam ją.
-Naprawdę? - powiedziała z sarkazmem i otworzyła kolejną.
Po przeczytaniu tej wiadomości byłam w szoku. To co jej ludzie pisali było naprawdę okropne! Nawet do mnie czegoś takiego nie wysyłali.
-Patrz, wszystkie są takie same! - jęknęła i zaczęła otwierać kolejne.
Byłam w szoku. Żadnej pozytywnej wiadomości?
-Chyba jest ktoś kto cie lubi? - zapytałam z nadzieją.
-Tak, trzy osoby. - pokazała mi jedną z tych trzech wiadomości, ocierając łzy.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Podczas gdy u mnie większość wiadomości była pozytywna, u Violet większość byłam negatywna. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nie przejmuj się, przecież oni cię nie znają. Są chamskie, zazdrosne i... głupie. - zaczęłam szybko mówić. - Nie powinnaś na to zwracać uwagi.
Violet pociągnęła nosem.
-One nie mają racji! Skąd mogą wiedzieć jaka jesteś? - tłumaczyłam jej. - Nie martw się tym. Przestaną! Wkrótce się zorientują, że tak naprawdę jesteś fajna. Zobaczysz, jeszcze cię będą przepraszać!
Violet chyba nie za bardzo w to uwierzyła, ale mimo to się trochę uspokoiła. Wytarła twarz chusteczką i dopiła do końca swoją wodę.
-A Harry wie? - zapytałam.
-Ee... nie. Nie chcę go martwić. - mruknęła i spojrzała w dół.
-Powiedz mu jak najszybciej. Nie mówię, że dzisiaj czy coś, ale musisz mu to w końcu powiedzieć. - zadecydowałam.
-Wiem. - wymamrotała.
-Chcesz dzisiaj spać u mnie? - zaproponowałam jej.
-No nie... Przecież są święta! - zaprotestowała.
Parsknęłam śmiechem zapomniałam.
-A chcesz trochę ciasta? - spytałam.
-Jeśli możesz, to daj. - uśmiechnęła się.
-Okej, to zaczekaj. - powiedziałam i zbiegłam na dół po schodach.
Rodzice znowu się wypytywali co się stało.
-Aa... już nic, jest lepiej. - mruknęłam tylko i z ciastem pobiegłam z powrotem na górę.
Wręczyłam placek Violet i usiadłam koło niej.
-Idziesz jutro do chłopaków rano? - spytałam.
-No pewnie. - uśmiechnęła się.
Poprawił jej się humor.
-A ty? - spytała.
-No, ja bym nie poszła...? - zadałam retoryczne pytanie i zaczęłam się śmiać.
Violet zresztą też.
-Boję się, co to będzie, ale dobra. - pokręciła głową z dezaprobatą.
Spędziłyśmy jeszcze chwilę, a potem Violet zaczęła się zbierać.
-Muszę sprzątać w domu. - tłumaczyła się.
-Jasne, rozumiem. - wyszczerzyłam się do niej.
Gdy poszła, ja też wróciłam do sprzątania. Nie było już tego dużo. Postanowiłam zadzwonić do Evy. Ostatnio się bardzo o nią martwiłam.
-Hej Eva! Co u ciebie słychać? - zapytałam, gdy tylko odebrała.
-Em... Dobrze. Naprawdę jest lepiej. - odpowiedziała.
-A jak tam z Niall'em? - zmartwiłam się.
-Czuje się już lepiej. Chyba mu się poprawiło. No ale zobaczymy jutro... - westchnęła.
Współczułam jej i Horanowi.
-Właśnie, idziesz? - zapytałam.
-No tak. Ty pewnie też. - to nie było pytanie.
-No jasne, że idę. - uśmiechnęłam się do siebie.
Pogadałyśmy jeszcze trochę o świętach i rozłączyłam się. Wszystko posprzątane, upieczone, właściwie nie było co robić w domu. Zaczęłam się zastanawiać, czy Peter może wyjść. Po chwili zastanowienia zadzwoniłam do niego.
-Halo? - powiedział sennym głosem.
-Ee... spałeś? - zdziwiłam się.
-Em.. nie. Czemu? - wymamrotał.
-A taki masz głos zmęczony. - powiedziałam.
-Wieeem. To o co chodzi? - zapytał.
-Możesz wyjść? - spytałam.
-Znaczy... mam gości i wiesz...
-To dlatego taki jesteś zmęczony? - zaciekawiłam się.
-Noo, coś w tym stylu. Przyjechały moje siostry cioteczne i... dobra, zresztą kiedyś ci opowiem. - mruknął.
-No dobra. To... szkoda. - westchnęłam. - Kiedy indziej.
-No ja bardzo chętnie. - powiedział.
-To hej! - pożegnałam się.
-Cześć.
Odłożyłam telefon ze smutną miną. Po Tracy nie zadzwonię, nie ma mowy. Chyba że... zajrzałam od łóżko i wyciągnęłam spod niego starą deskorolkę od Petera. Wsadziłam ją pod ramię i zbiegłam po schodach na dół.
-Wychodzę! - krzyknęłam.
-Gdzie? - zawołała mama.
Wywróciłam oczami. Zawsze te same pytania: gdzie, z kim, o której wrócisz... Westchnęłam, gdy moja mama weszła do kuchni.
-Przejechać się. - pomachałam jej deskorolką przed nosem. - Wrócę o normalnej porze.
I nie czekając na odpowiedź mojej mamy, po prostu wyszłam z domu. Zastanawiałam się, gdzie mogę pójść. Postanowiłam odwiedzić skate park, na którym Peter nauczył mnie podstaw jazdy na desce. Znalazłam się tam w ciągu dwudziestu minut. Ignorując dwójkę skejtów, którzy ćwiczyli obok, zaczęłam jeździć. Próbowałam robić jakieś triki, ale mi nie wychodziły, bo nie było osoby, która mogłaby mi je pokazać. Po godzinie jazdy, doszłam do wniosku, że pójdę na lody. Wsadziłam deskorolkę pod pachę i ruszyłam w kierunku pobliskiej budki. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Hej! - powiedziała osoba, która mnie zaczepiła.
Była to jakaś dziewczyna. Miałam wrażenie, że już ją gdzieś spotkałam.
-Jestem Rebecca. - przypomniała mi.
Aa, no tak! Dziewczyna z którą spotykał się Peter!
-Hej! - uśmiechnęłam się do niej. - Idziesz ze mną na lody?
-Jasne. - powiedziała i zabrawszy swoją deskorolkę, ruszyła za mną.
Podeszłyśmy do budki z lodami i każda z nas zamówiła sobie po gałce. Potem usiadłyśmy na ławce, która stała obok.
-Nie poznałam cię na początku. - wyjaśniłam.
-Spoko, ja tez nie byłam pewna, czy to ty. - wzruszyła ramionami.
-Jak ci się układa z Peterem? - zaciekawiłam się.
-Skąd wiesz, że..?
-No powiedział mi. - uśmiechnęłam się.
Zaczęłyśmy gadać. Spędziłyśmy może czterdzieści minut na jakimś ogólnym poznawaniu się i na gadaniu o Peterze. Potem Rebecca zaproponowała mi, że nauczy mnie paru trików.
-Okej! - ucieszyłam się i wróciłyśmy na skatepark.
Byłam tam jeszcze kolejną godzinę, gdy stwierdziłam, że pora wracać do domu. W końcu nie chciałam zadzierać z rodzicami. Wzięłam numer telefonu od Rebecci i w dwadzieścia minut wróciłam do domu.


***


Ziewnęłam. Była ósma rano. Stanowczo nie moja pora na wstawanie. Przeciągnęłam się i zeszłam na dół. Nie miałam ochoty stać przy garach, więc posmarowałam sobie dwie kromki nutellą i napełniłam szklankę wodą. Już. Śniadanie gotowe. Pochłonęłam je jeszcze szybciej, niż je zrobiłam. Poszłam na górę, umyłam się, ubrałam, umalowałam. Gotowe. Zbiegłam z powrotem na dół i szybko napisałam kartkę rodzicom. Wiedzieli, że dziś wychodzę do chłopaków, ale mimo to zostawiłam im wiadomość.
Wyszłam z domu, zamartwiając się o Violet. Miałam  nadzieję, że ci hejterzy w końcu dadzą jej spokój. W ogóle ich nie rozumiałam. Nie znali mojej przyjaciółki, a wypowiadali się na jej temat.
Martwiłam się także o Evę i Niall'a. O Boże, niedawno było tak cudownie. Wszyscy byliśmy szczęśliwi i radośni. A teraz... Westchnęłam. Miałam tylko nadzieję, że wszystko wróci do normy.
Po dwudziestu minutach dotarłam do domu chłopaków. Zapukałam do drzwi. Chyba nikt mnie nie słyszał, bo czekałam naprawdę długo, a ze środka dochodziły wrzaski. Nie wiedziałam, czy ktoś się kłóci, czy chodziło o coś innego. Postanowiłam wejść do środka.
Po otworzeniu drzwi, krzyki się nasiliły. Skrzywiłam się. Zaczęłam iść w kierunku kuchni.
-Nie! Źle to robisz, nie widzisz? - zawołał Harry.
Weszłam do pomieszczenia, z którego dochodziły wrzaski i stanęłam jak wryta.
-O Boże. - powiedziałam do siebie.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
-O cześć, już jesteś! - zawołał Lou i podbiegł do mnie. 
Miał na sobie kremowy fartuszek, ubrudzony farbkami. Nawet włosy miał w farbie.
-Co tu się stało? - zdziwiłam sie i jeszcze raz przyjrzałam się kuchni.
Był tu okropny bałagan. Na stole leżało jakieś czterdzieści jajek, część rozbita. Po ziemi walały się różnokolorowe koszyczki. Na blacie było mnóstwo białych serwetek i obrusów, natomiast obok Harry'ego leżał chyba tuzin żółtych kurczaczków. Zayn i Niall robili sobie śniadanie, a Liam gotował jakiś fioletowy roztwór w garnku.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Malowaliśmy pisanki. - uśmiechnął się szeroko Lou. - Siadaj. - pokazał mi krzesło.
-Cześć. - mruknęłam do reszty.
-Hej. - Zayn się do mnie uśmiechnął.
-Nie możecie tego posprzątać? - zapytałam z dezaprobatą i podniosłam z ziemi dwa koszyczki wielkanocne.
-Ty możesz. - wyszczerzył się Harry.
-Pewnie, że mogę. - powiedziałam, mrużąc oczy i wzięłam się za zbieranie wszystkiego z podłogi.
Po chwili kuchnia prezentowała się lepiej. Tylko ten stół...
-Idźcie z jedzeniem gdzie indziej! - wygoniłam Zayn'a i Niall'a z kuchni. - Liam, co ty gotujesz?
-Wrzucimy tu jajka i będą fioletowe! - zawołał z entuzjazmem.
Zachichotałam.
-Dobra. Ale to zaraz. - zadecydowałam.
Nagle usłyszałam śmiech. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Violet, stojącą na progu.
-Hej! - zawołał Hazza i natychmiast podbiegł do swojej dziewczyny.
Przytulił ją mocno i pocałował.
-Oni to się umieją witać. - mruknęłam pod nosem i spojrzałam groźnie na Zayn'a, który właśnie wszedł do kuchni.
-Przyszedłem po Pepsi. - wyszczerzył się do mnie.
-Poproś mnie jeszcze kiedyś o umycie włosów. - powiedziałam do niego.
Zaśmiał się głośno.
-Wyjdź stąd, bo zaraz będziesz miał jajko na twarzy. - mruknęłam i wzięłam się za sprzątanie stołu.
Zayn jeszcze raz się zaśmiał i wyszedł z kuchni z napełnioną szklanką.
-Też chcę pepsi! - zawołał Hazza i podszedł do blatu.
Otworzył butelkę i zaczął wlewać napój do szklanki.
-Wow, piana! - krzyknął i zaczął spijać pianę.
Zaśmiałam się.
-Robiłam tak, jak miałam dziesięć lat. - nabijałam się z niego.
-To chyba całkiem niedawno. - spojrzał na mnie spod kręconej grzywki.
-Mam siedemnaście lat! - krzyknęłam, a wszyscy dookoła zaczęli się śmiać z mojej reakcji.
-Jeszcze nie. - uśmiechnął się słodko Harry.
-Ale prawie. - tupnęłam nogą.
Natychmiast tego pożałowałam.
-Uu, Mabel jest zła! - podsumował Styles.
-Po prostu się zamknij. - spojrzałam na niego z powagą. 
Śmiał się ze mnie. Dobra, wszyscy się ze mnie śmiali.
-Violet jest w moim wieku. - spojrzałam na moją przyjaciółkę.
-Ale to ty jesteś taka maleńka, drobniutka i do tego... - zaczął.
-Przestań! - wrzasnęłam i złapałam go za włosy. - Jak nie przestaniesz, to wyrwę ci te twoje śliczne loczki. - zagroziłam.
-Nie, błagam, tylko nie loki! - zawołał z udawanym przerażeniem.
-To się uspokój. - krzyknęłam na niego i go puściłam.
Ignorując śmiechy reszty, siadłam przy stole. 
-Liam, zaraz cię utopię w tym garku. - zagroziłam, bo to Payne śmiał się najgłośniej.
-Przepraszam. - wybełkotał, śmiejąc się.
-Louis, to jajko jest brzydkie! - wrzasnęłam na mojego przyjaciela, bo byłam wkurzona na wszystko i wszystkich.
-Ranisz mnie. - wytarł niewidzialną łzę.
-Mówiłem mu, że źle to robi. - wtrącił Hazza.
Zignorowałam go. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. 
-Otworzę. - powiedziałam szybko i wyszłam z kuchni.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Evę. Chyba była smutna.
-Co jest? - zapytałam.
-Patrz. - podała mi jakąś plotkarską gazetę, którą miała schowaną za plecami.
Na pierwszej stronie zobaczyłam nagłówek: "Niall Horan kłóci się ze swoją dziewczyną!"
-Są nasze zdjęcia. - skrzywiła się.
Otwórzyłam czasopismo na odpowiedniej stronie i ujrzałam zdjęcia Niallera i Evy w pizzeri. Na jednej fotografii Niall coś krzyczał, a na drugiej jego dziewczyna. Trzecie zdjęcie przedstawiało Evę, jak wychodzi z lokalu, a czwarte samotnego Niall'a, siedzącego przy stole. Sapnęłam.
-Nie pokazuj tego Niall'owi. - mruknęłam.
-Nie widziałam jak robili nam zdjęcia. - powiedziała cicho, gdy weszliśmy do domu chłopaków.
-Dobra... nieważne. Tylko, żeby Niall się o tym nie dowiedział.
Weszłyśmy do kuchni. Eva wcisnęła gazetę do kieszeni bluzy.
-Cześć! - powiedziała wszystkim. 
-Hej! - zawołali.
Siedliśmy wszyscy przy stole i malowaliśmy jajka. Kilka z nich wrzuciliśmy do fioletowej mikstury, przygotowanej przez Liam'a. Po jakichś dwudziestu minutach do kuchni przyszli Zayn i Niall.
-Cześć. - Niall przytulił się do Evy.
Ucieszyło mnie to.
Wkrótce wszystkie jajka były gotowe. Wzięliśmy się za strojenie koszyczka.
-Dobra, więc na spód będzie serwetka... - mruknęłam do siebie.
Oczywiście, każdy chciał mieć swój koszyk. Jak dzieci. Na szczęście wszystkiego wystarczyło.
-Niall, zostaw tą kiełbasę! - krzyknęłam na blondyna, który wyjadał mięso z koszyczka.
Horan zaśmiał się cicho i odszedł na bok. Był już w o wiele lepszym humorze. Nagle usłyszałam głos Lou:
-Ee... to jest ten...
Spojrzałam zaskoczona na Tomlinsona i zobaczyłam go z zamkniętymi oczami, zajadającego coś, co Harry przed chwilą wcisnął mu do buzi.
-Zapomniałem jak to się nazywa. - mruknął niezadowolony.
-Chrzan, Lou. To jest chrzan. - powiedział Harry z miną troskliwej mamy. - A teraz...
Hazza sięgnął do koszyczka i wyciągnął z niego żółtego, futerkowanego kurczaka i wcisnął go Louis'owi do buzi.
-Łe, Harry! - zawołał Lou i wypluł kurczaczka na kolana Stylesa.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Czy wy jesteście normalni?! - zawołałam i wyrwałam Hazzie koszyczek. - Wywalcie tego kurczaka!
Wskazałam na kolana Harry'ego, gdzie spoczywała żółta, wymemłana kulka.
-Wychodzimy już! - zadecydowałam.
Dłużej tu nie wytrzymam.


***


Święta Wielkanocne minęły mi w miłej i wesołej atmosferze. Mogłam choć na chwilę zapomnieć o problemach moich przyjaciółek - tak, Evę mogłam już nazwać swoją przyjaciółką - i odprężyć się. Chłopaki, Danielle, rodzina Violet i rodzina Evy przyjechali do mojego domu na tą Wielkanoc. Pierwszy raz spędzałam święta w tak dużej grupie. Moi rodzice poznali resztę zespołu i od tamtego czasu zachwycają się moimi wspaniałymi przyjaciółmi. 
Te święta były naprawdę przyjemne.



*****************************************************************************************************


Długi rozdział ;pp Nie wiem jak go napisałam... Bo u mnie zawsze albo nie ma netu, albo komp się psuje, albo matula każe sprzątać albo musze się uczyć -,- Soł... jest jak jest. Ale dziś wyjątek xdxd
Laptopa dostanę na święta, ale do tego czasu już będę miała kolejnego bloga albo nawet i następnego ;D Właśnie, po skończeniu tego bloga, chcę pisać następny. Spodobało mi się  to, ale z dwoma na raz bym się nie wyrobiła ;(

Dobrze, więc...

1. Dziękuję za podpisy anonimów (proszę tak dalej xd)
2. Dziękuję za kolejnego obserwatora ;* (zapisujcie się, jeśli macie konto google! jaram się każda kolejną osobą ;PP)
3. OoooOo! Mam ponad 6000 wejść ;** dzięki <3
4. I JESZCZE... chcę was powiadomić, że od teraz będzie normalna godzina na tym blogu ;) Po prostu było źle ustawione, teraz jest normalnie ;p

Jak wam się podoba ten rozdział? ^^

+Następny rozdział( 25 ;o) dodam jak bd co najmniej 10 komentarzy :3

PROSZĘ O REAKCJE    ;pp

16 komentarzy:

  1. Fajny rozdział taka miła atmosfera świętaa !
    One Direction jakie świrki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny :) czekam na więcej :)
    Directionerka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział ! też bym chciała taką Wielkanoc ;) xxxx.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział jak zawsze :)
    tak świątecznie :D extra
    czekam na następny
    -Marchewkowa:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzooo fajny rozdział taki świąteczny:D pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne..tak mnie to wciągnęło że nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorki zapomniałam się podpisać ;P pierwszy mój kom tutaj więc żeby nie było :D haha :)
      -magnesowa123

      Usuń
  7. Super !!! Juz sie nie moge doczekac nastepnegoo :) x

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnyy / Czekam na następnyy ; P

    OdpowiedzUsuń
  9. Huehuehue możesz już dodawać następny :D
    "Smile" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny nie mogę doczekać sie następnych

    Zapraszam mystoryaboutonedirection-milly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Weeeeee! :D Naprawdę słodki rozdział. Wprost uwielbiam tych świrusów z zespołu! <3
    Mam nadzieję, że pomiędzy Evą i Niall'em się ułoży.. :(
    Biedna Violet, grrr.. ci źli i niewychowani antyfani. ;/
    Mentalnie wylewam na Ciebie wiadro weny (tak jakby co, na zapas) ;P
    Aaaaa..i to super, że chcesz pisać drugie opowiadanie.

    Fanka
    Andziaaaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. megaa <3 czekam na więcej :D
    czekoladaa:*

    OdpowiedzUsuń
  14. hej :) zaprasam na nowy rozdział na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ mam nadzieję, że się spodoba -Alice :)

    OdpowiedzUsuń