Weszliśmy po schodach na górę, od czasu do czasu spotykając jakichś zataczających się znajomych. Zayn otworzył drzwi od swojego pokoju i puścił mnie przodem.
-Dużo piłeś? - zapytałam, bo chciałam wiedzieć w jakim jest stanie.
-Nie. Jednego drinka. - wszedł za mną do pokoju i zamknął drzwi piętą.
Usiadłam na łóżku i ułożyłam koło siebie talerzyk i widelce.
-Siadaj. - poklepałam miejsce koło siebie.
-Już. - wyszczerzył zęby.
Rzucił wszystko co miał na rękach na materac i usiadł na przeciwko mnie.
-Dzięki, że mnie zabrałeś. Naprawdę nie chciało mi się tam siedzieć. - powiedziałam i usiadłam po turecku.
-Spoko. - Zayn przybliżył się do mnie i ułożył dziwnie nogi.
Siedzieliśmy w naprawdę śmieszny sposób, ale co tam. Zayn złapał butelkę wina i otwieracz. Przez chwilę przyglądałam mu się jak otwiera „flaszkę”. Po
chwili usłyszałam "cmoknięcie" korka.
-Lej. – wyszczerzyłam zęby i podałam mu kieliszki.
Zayn nalał po równo do każdego z kieliszków, butelkę odłożył
na podłogę i przytulił się do mnie.
-Zadowolona jesteś z dzisiejszego dnia? – zapytał.
-Dzień się nie skończył. Jeszcze dużo się może zdarzyć. –
mrugnęłam do niego.
Spuścił głowę i się cicho zaśmiał. Ups, to chyba zabrzmiało
inaczej niż przypuszczałam.
-Znaczy… nie mam nic nieprzyzwoitego na myśli… - zaczęłam
się jąkać.
-A szkoda. – spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.
Uśmiech ten tak mnie rozbawił, że mimo całej sytuacji,
wybuchnęłam śmiechem.
-Nie rób takiej miny. – zachichotałam.
Kiwałam się w przód i w tył, popijając wino i prawie je
rozlewając. Do tego ciągle się śmiałam, ale to była głównie kwestia mojego
zakłopotania poprzednią sytuacją. Bo co on niby powiedział?! Że szkoda? O Boże…
Potrząsnęłam głową, udając że nie słyszałam tamtego tekstu.
-Jemy tort? – zapytałam po kolejnym łyku wina.
-Okej. – mruknął Zayn i z zamkniętymi oczami pocałował mnie
w szyję.
Starając się zignorować uczucie gorąca, które mnie ogarnęło,
sięgnęłam po talerzyk, leżący na ziemi. Został na nim ostatni kawałek ciasta,
więc musieliśmy jeść go na spółę. Co było całkiem romantyczne. A jeszcze
bardziej romantyczne było to, że Zayn chciał mnie karmić tym tortem. Zaczął mi
wymachiwać widelczykiem przed nosem.
-Aaaam! – powiedział jak do małego dziecka.
Nie wiem czemu, ale to mnie tak rozbawiło, że zaczęłam się
śmiać. Ze śmiechu wsadziłam twarz w ciasto. Wytarłam sobie czubek nosa z kremu i rękę otarłam o koszulkę Zayn’a.
-Ej! – zawołał ze śmiechem.
-Tylko teraz bez smarowania jedzeniem! – ostrzegłam go, bo
nie miałam ochoty na powtórkę z pieczenia ciasta.
-Przecież to ty mnie wysmarowałaś! – odpowiedział oburzony i starł ze swojej bluzki krem.
W rzeczywistości tylko go rozmazał.
-Super. – zmrużył oczy.
-Oj tam, oj tam. – wzruszyłam ramionami. – Am!
Hamując śmiech, zbliżyłam widelczyk z kolejnym kawałkiem
tortu do ust Zayn’a. Posłusznie go zjadł.
-Brawo. - poklepałam go po ramieniu.
Nagle rozległ się ochrypły krzyk Louis'a: Hazzaaaaaa! Zachichotałam, rozmyślając o tym co się dzieje na dole. Oparłam się o Zayn'a i zaczęliśmy jakiś mało ważny temat, od czasu do czasu karmiąc się nawzajem tortem. Kiedy się skończył, odłożyłam talerzyk i widelce z powrotem na ziemię. Zastanawiałam się czy poinformować Malika, o tym co zrobił Stan, ale stwierdziłam, że nie będę psuła atmosfery. Może jutro mu powiem.
-Jeszcze wina. - mruknęłam i podałam Zayn'owi swój kieliszek.
Dolał zarówno sobie jak i mi. Wypiliśmy prawie całe wino, ciągle się śmiejąc. Żartowaliśmy i się przytulaliśmy. Po pewnym czasie odłożyłam pusty już kieliszek i położyłam głowę na poduszce.
-Kładź się. - uśmiechnęłam się do Zayn'a, nie otwierając oczu.
Poczułam, że położył się obok mnie. Przytulił mnie. Obróciłam sie do niego i położyłam mu głowę na klatce piersiowej.
-Lubię Cię, Zayn. - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
Zaśmiał się cicho.
-Też Cię lubię, młoda.
Uśmiechnęłam się do siebie. Zayn jeszcze coś cicho powiedział, ale nie zrozumiałam co, bo byłam strasznie zmęczona. Po chwili już spałam.
***
Otworzyłam oczy i się przeciągnęłam. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam Zayn'a, śpiącego obok mnie. Uśmiechnęłam się do siebie i pochyliłam się nad nim, żeby go pocałować w policzek. Zwlokłam się z łóżka. Chciałam wziąć prysznic, ale nie miałam żadnych ubrań na zmianę. Przeszłam się po pokoju, oglądając zdjęcia, porozwieszane na ścianach. Dłużej zatrzymałam się przy fotografii rodziny Zayn'a. Mama, tata, trzy dziewczyny i młodszy o kilka lat mój chłopak. Zastanawiałam się, kiedy ich poznam. Westchnęłam. Moje zadanie - znaleźć sobie tymczasowe ubranie. Żałowałam, że nie pomyślałam i nie zabrałam żadnych ciuchów na zmianę z domu. Jedyne co miałam to czysta bielizna, zawsze ją nosiłam w torebce. Zaśmiałam się z siebie bezgłośnie. To, bo robiłam było głupie i bezużyteczne, ale wreszcie się przydało. Podeszłam do mojej torebki, leżącej na ziemi i wyjęłam z niej świeżą bieliznę. Następnie podreptałam do szafki i cicho ją otworzyłam. Wyjęłam z niej jakąś bluzę Zayn'a. Okej. Wyszłam bezszelestnie z pokoju i poszłam korytarzem w kierunku łazienki, z której zawsze korzystałam, gdy nocowałam u chłopaków. Weszłam do środka. Zamknęłam drzwi na klucz, rozebrałam się i szybko weszłam pod prysznic. Nie chciałam korzystać z męskich żelów, więc użyłam mydła. Umyłam się tak jak zwykle - w dwadzieścia minut. Wyszłam z kabiny i zaczęłam rozglądać się za ręcznikiem. Przeszukałam wszystkie kąty, szufladki, półeczki... Jedyne co znalazłam to mały ręcznik do rąk. Zacisnęłam zęby. Ale ze mnie idiotka! Nawet nie sprawdziłam, czy jest się czym wytrzeć! Pff... Spróbowałam się owinąć tamtą ściereczką. Super, sięgała mi do pępka. Spróbowałam inaczej. Zasłoniłam sam przód. Ok. Nic nie widać. Przynajmniej z przodu... Cały tył był odsłonięty. Wywróciłam oczami i mając nadzieję, że nikogo nie spotkam, wyszłam z łazienki. Uważnie stawiając stopy, szłam korytarzem w kierunku kolejnej łazienki. Tam musi być jakiś ręcznik. Gdy dotarłam do odpowiednich drzwi, pchnęłam je i wkroczyłam do środka. I w tym samym momencie odbiłam się od czegoś i odskoczyłam. Tym czymś okazał się być... Harry. Na szczęście miał bokserki.
-O Mój Boże, zamknij oczy! - zawołałam i położyłam mu rękę na oczach.
-Co ty robisz? - zapytał.
-Szukam ręcznika. - wyjąkałam. - Daj mi jakiś!
Hazza odwrócił się i wszedł z powrotem do łazienki.
-Masz. - rzucił mi ręcznik.
Chwyciłam go i szybko go założyłam na siebie. Odetchnęłam.
-Harry.. - zaczęłam niepewnie.
-No?
-Widziałeś coś? - wyjąkałam.
-Emm... Tak. - przekrzywił głowę i wyszczerzył zęby.
-O Boże. - złapałam się za włosy.
-Dobra, luz. Dla mnie to codzienność. - uśmiechnął się szeroko i poklepał mnie po ramieniu.
Spojrzałam na niego w taki sposób, że od razu przestał się uśmiechać.
-Okej, ja wracam do łazienki. - wywróciłam oczami i cała czerwona ruszyłam korytarzem.
Do tego cały czas czułam na sobie wzrok Hazzy. Kiedy wpadłam do "mojej" toalety, odetchnęłam. Zamknęłam drzwi na kluczyk i oparłam się o ścianę. Zjechałam po niej na dół. Schowałam głowę między kolana i zaczęłam głęboko oddychać. Jezu, jak ja mu się teraz pokażę? Będę się cały czas wstydzić tamtej sytuacji. Jeszcze raz odetchnęłam i zaczęłam się wycierać. Umyłam zęby, uczesałam się, zrobiłam lekki makijaż. Przy okazji - zawsze ze sobą nosiłam kosmetyki do makijażu. Ubrałam się w swoją bieliznę i bluzę Zayn'a. Nie chciałam zakładać teraz rurek, zwłaszcza, że bluza zasłaniała mi tyłek, a w domu zawsze rano chodziłam bez spodni. Przewiesiłam je więc sobie przez ramię i wróciłam do pokoju Zayn'a. Położyłam rurki koło mojej torebki i wyszłam znowu z pokoju. Zeszłam na dół, wciąż ziewając i się przeciągając. Usłyszałam hałasy w kuchni. Weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zobaczyłam tam Evę i Stana.
-Hej. - powiedziałam ostrożnie.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej parę rzeczy do zrobienia kanapek. Już po chwili były gotowe. Usiadłam koło dziewczyny Niall'a i wgryzłam się w kromkę.
-Nie widziałam cię na dole wczoraj. Poszłaś gdzieś z Niall'em? - zaczęłam rozmowę z Evą.
-Noo tak.. Nie chciałam właściwie pić po ostatnim... - wywróciła oczami. - ...no i Niall zaproponował mi spacer. No i wyszliśmy sobie, spacerowaliśmy i gadaliśmy...
-To fajnie. - powiedziałam z uśmiechem.
-A ty się dobrze bawiłaś? - zapytała Eva.
-Ee... - zerknęłam szybko na Stan'a, który ciągle mi się przyglądał. - Nie. Więc poszliśmy z Zayn'em na górę. No i... gadaliśmy i takie tam. - wyszczerzyłam zęby.
Specjalnie tak powiedziałam, żeby Stan się odczepił. Ja do cholery mam chłopaka, niech idzie szukać lasek gdzie indziej!
-Oł, szalejesz! - wyszczerzyła zęby Eva i klepnęła mnie w ramię. Chyba wiedziała, że tak naprawdę nic wieczorem nie było.
Pochyliłyśmy się, każda nad swoim śniadaniem i zapanowała cisza. Rozmowa z Eva była zupełnie inna niż z Violet. Nie trzeba było ciągle gadać, można było pomilczeć. I to lubiłam.
-Fajna bluza. - powiedział nagle Stan. To były jego pierwsze słowa, odkąd weszłam do kuchni.
-Dzięki.. - mruknęłam i uśmiechnęłam się znacząco do Evy.
-Dobra, idę się umyć. - powiedziała nagle i wstała.
Odłożyła talerz do zlewu i wyszła z kuchni. Atmosfera się od razu zrobiła napięta. Ani ja ani Stan się nie odzywaliśmy. Po chwili postanowiłam jednak coś powiedzieć.
-Dużo wczoraj wypiłeś? - spojrzałam na niego, żeby wiedział o co chodzi.
Żeby wiedział, że chcę pogadać o tym co wczoraj zrobił.
-Nie. Byłem trzeźwy. - powiedział wrogo.
To mnie zdziwiło. Pokręciłam głową z dezaprobatą i zamilkłam. Oczekiwałam, że Stan mnie przeprosi czy coś. Ale nic takiego nie nastąpiło.Wstałam i odłożyłam talerz do zlewu. Wyszłam szybkim krokiem z kuchni, potrącając Harry'ego, który właśnie do niej wchodził. Zapiekły mnie policzki, ale zignorowałam to i poszłam dalej. Wbiegłam po schodach na górę i weszłam do pokoju Zayn'a. Siadłam na łóżku, odwrócona plecami do mojego chłopaka, który chyba ciągle spał. Spuściłam głowę i złapałam się za nią.
-Ej, wszystko w porządku? - usłyszałam senny głos Zayn'a.
Przestraszyłam się, bo myślałam, że śpi.
-Tak, okej. - mruknęłam.
Chłopak chyba mi nie uwierzył, bo wkrótce pojawił się obok mnie. Przytulił mnie. Oparłam swoją głowę o jego ramię.
-No chyba widzę. - zaprotestował.
-Nie chcę o tym gadać. - zamknęłam oczy.
Zapanowała cisza. Zayn pogłaskał mnie po ramieniu, a ja wtuliłam mu twarz w szyję. Siedzieliśmy tak przez chwilę.
-Fajna bluza. - zaśmiał się.
Zmroziło mnie, bo dokładnie to samo powiedział niedawno Stan. W końcu jednak wyluzowałam.
-Nie jesteś zły, że ją wzięłam? Bo poszłam się myć no i chciałam się w coś przebrać... - zaczęłam.
-No pewnie, że nie jestem. - pocałował mnie w policzek. - Muszę cię o coś zapytać. - powiedział szybko i oddalił się.
-No?
-Bo... przez dwa najbliższe tygodnie będziemy z chłopakami pracować nad nową piosenką... Jakieś nagrywanie, próby takie tam... No i nie będziemy się za często widzieć, więc pomyślałem sobie, że za dwa tygodnie w weekend mogę cię zabrać do Bradford. - powiedział to wszystko bardzo szybko.
Szczerze mówiąc, zdziwiłam się.
-Przedstawię cię rodzinie, pokażę ci gdzie dorastałem... znaczy jeśli chcesz. - spuścił trochę głowę.
-No jasne, że chcę. - uśmiechnęłam się szeroko.
Zayn też się uśmiechnął.
-To jesteśmy umówieni. - poklepał mnie po plecach.
***
Rzeczywiście przez te dwa tygodnie wcale się nie widywałam z Zayn'em, ani z Louis'em, ani z kimkolwiek innym z zespołu. Trochę mnie to smuciło, ale wiedziałam, że to ich praca. A po za tym wiedziałam, że jeśli wytrzymam te dwa tygodnie, Zayn zabierze mnie do swojej rodziny. Bardzo mnie to cieszyło.
Violet radziła sobie dużo gorzej. Kiedy u niej nocowałam, powiedziała, że ostatnio bardzo jej brakuje Hazzy. Jak zwykle na jego imię zareagowałam rumieńcem, bo przypomniała mi się sytuacja z łazienki. Postanowiłam nikomu o niej nie mówić, ewentualnie Louis'owi, ale póki co nie miałam okazji. A po za tym... Harry pewnie mnie już ubiegł.
Potrząsnęłam głową i przyjrzałam się Violet.
-To jego praca, zrozum to. - wytłumaczyłam jej.
-Ja wiem, ale to jest męczące! Coraz rzadziej go widzę, prawie już nie chodzimy na randki...
Westchnęłam.
-Przecież mam tak samo z Zayn'em, ale daję radę! - powiedziałam.
-Ja wiem, ale ty... to inna sprawa. Potrafisz bez niego wytrzymać tyle. A ja... bez Harry'ego nie. - spuściła głowę.
Poprawiłam się na materacu, na którym miałam spać.
-Musisz być silna. - uśmiechnęłam się do niej. - I spotykać się z innymi. Na przykład w sobotę możemy iść na zakupy!
-No dobra... Bierzemy Evę?
Nagle pacnęłam się w czoło. Obiecywałam Peterowi, że z nim pójdę! Mogłam go wziąć jutro z nami, ale obawiałam się, że nie wytrzyma tyle godzin z Violet na zakupach. Bo jak ona wchodziła do galerii, to wychodziła z niej najwcześniej po kilku długich godzinach. Czasami nawet mnie to męczyło. Zwykle jeśli chodziło o ubrania, byłam niezdecydowana, ale i tak w porównaniu z Violet to pestka! Stwierdziłam jednak, że jutro może być całkiem miło.
-Ok, Eva. A weźmiemy Petera? - obiecałam mu.. - zrobiłam słodkie oczy.
-Jasne... A co on chce kupować? - zmrużyła oczy. Pewnie podobnie jak ja nie wierzyła, że jakikolwiek chłopak wytrzyma tyle czasu w centrum handlowym.
-Mówił coś ogólnie o ciuchach. Pobawię się w jego stylistkę! - wyszczerzyłam zęby. Uwielbiałam ubierać chłopaków. Jednak zwykle nie miałam okazji. Brata nie miałam, więc wyżywałam się na Louis'e. Jednak z nas dwojga, to on lepiej znał się na modzie, więc nie potrzebował żadnej stylistki. Właściwie to on mi pomagał z ciuchami, nie ja jemu.
Violet też się zaśmiała.
-Okej, to w sobotę. - uśmiechnęła się.
Następnego dnia - była sobota, dokładnie tydzień przed moim wyjazdem do Bradford - wstałam wcześnie. Zjadłam szybko śniadanie, umyłam się, uczesałam, umalowałam i ubrałam się w jakąś sukienkę, bo dzień był wyjątkowo ciepły. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam przed dom. Zaczęłam iść w kierunku przystanku autobusowego, który był ulicę dalej. Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu.
-Halo - odebrałam.
-Hej, tu Eva. Nie mogę dzisiaj z wami iść. - powiedziała szybko.
-Oo, a czemu? - zmartwiłam się.
-Mam gości. - powiedziała niechętnie.
-Eh... szkoda. No ale jak nie teraz, to innym razem. - westchnęłam.
-Ok. To pa!
-No cześć.
Rozłączyłam się i włożyłam komórkę z powrotem do małej torebki, którą miałam przewieszoną przez ramię. Czyli będę tylko ja, Peter i Violet. No dobra.
-Ej! Mabel! - usłyszałam krzyk Violet.
-Hej! - pomachałam jej i odwróciłam się do niej.
Podbiegła do mnie. Też miała na sobie jakąś letnią sukienkę. Zaczęłyśmy iść we dwie w kierunku przystanku, rozmawiając i się śmiejąc.
Po czterdziestu minutach stałyśmy pod wielkim centrum handlowym, w którym dzisiaj mieliśmy robić zakupy.
-Gdzie czeka na nas Peter? - zapytała Violet.
-Emm... - ścisnęłam w ręce swój telefon. - Napisał mi, że będzie w takiej kawiarni, ona się nazywała... - zerknęłam szybko na wiadomość od przyjaciela i podałam Violet nazwę kawiarenki.
-Okej, to chodź. - powiedziała i weszła przez obrotowe drzwi.
"Dawno nie byłam na zakupach" - pomyślałam.
-Mabel! - usłyszałam.
-Cześć! - krzyknęłam do Petera, który machał mi z jakiejś kawiarni.
Zawołałam Violet, która już stała z nosem przylepionym do jakiejś szyby i podeszłyśmy we dwie do Petera.
-Poznajcie się. Violet, Peter. - powiedziałam, uśmiechając się.
Podali sobie ręce, szeroko się uśmiechając.
-Jemy najpierw coś? - zaproponował Peter.
-Jasne. - wyszczerzyłam zęby.
Zresztą zawsze się przy Peterze szczerzyłam. Wybraliśmy po ciastku i po kawie, zamówiliśmy i siedliśmy pogadać.
-Właśnie, mam prezent! - zawołał nagle Peter.
-Nie musiałeś. - uśmiechnęłam się lekko, patrząc jak przeszukuje reklamówki, leżące u jego stóp.
-Już o tym gadaliśmy. - spojrzał na mnie groźnie.
Zaśmiałam się. Peter złapał jedną z reklamówek i postawił ją na stole.
-Proszę. - wyjął z reklamówki poduszkę i rzucił mi ją na twarz.
-Oo, dzięki, to słodkie. - uśmiechnęłam się uroczo.
Włożyłam poduszkę z powrotem do reklamówki i zajęłam się jedzeniem ciastka, które właśnie przyszło.
-Mogę? - zapytał się Peter i zaczął mi wymachiwać widelczykiem koło talerza.
-Jasne. - chwyciłam swój widelec i zaczęłam gmerać mu w cieście, podczas gdy on brał kawałek z mojego.
-Dobre. - stwierdził i wziął jeszcze kawałek.
-Twoje lepsze. - pokręciłam głową.
-Wiem, ale twoje też nie najgorsze. - uśmiechnął się szeroko.
Violet uniosła jedną brew i się lekko uśmiechnęła.
-Co? - zapytał Peter.
-Nic. - wyszczerzyła zęby.
Po chwili wstaliśmy od stolika i ruszyliśmy w kierunku pierwszego sklepu.
-Idę na męską część! - zawołał Peter.
-Idę z tobą! - zaczęłam go gonić.
-O nie. - zażartował.
-Cicho. - uderzyłam go w ramię. - Chcesz spodnie?
Wskazałam na wieszak z kolorowymi rurkami.
-No może jedne... - mruknął.
-Super! - klasnęłam w ręce. - Czekaj chwilę.
Spojrzał na mnie przerażony, gdy zaczęłam zdejmować z wieszaka kolejne pary spodni.
-Do przymierzalni. - pogoniłam go.
Spojrzał na mnie dziwnie i zaczął iść w odpowiednim kierunku.
-Masz. - wcisnęłam mu w ręce rurki i wepchnęłam go do kabiny.
-Dzięki. - westchnął.
Uśmiechnęłam się do siebie i odeszłam parę kroków, żeby zobaczyć męskie bluzy. Wybrałam dwie najładniejsze i przerzuciłam je górą do Petera.
-To też przymierz! - zawołałam.
-O Boże. Po co mi były te zakupy...? - jęknął.
Zaśmiałam się głośno.
-Nie będzie tak źle. - pocieszyłam go przez zasłonkę od przebieralni.
*********************************************************************************************************
Hej. ;) Nw czy rozdział się wam spodoba, ale jestem padnięta, nie mam na nic siły, byłby dłuższy, ale rodzice -,- Jednak mam nadzieję, że nie jest tak źle ;pp
1. ZAPRASZAM NA MOJEGO TWITTERA @ooMabel Oficjalnego TT nie mam, to jest mój, założony w związku z tym blogiem ;) Chętnych będe powiadamiać, gadać, może jakieś twitcamy jak przybędzie ludu, który czyta mojego bloga xdxd. Obserwujcie, mówcie kogo powiadamiać ;)
2. W najbliższą niedzielę wyjeżdżam na dwutygodniowe wakacje. Także od 1-15 lipca nic nie dodam ;( Możliwe że przed wyjazdem dodam jeszcze jeden rozdział, ale nic nie obiecuję, bo pakowanie, takie tam, a po za tym moja mama zawsze w takich sytuacjach jest... ehm... nazwijmy to rozdrażnieniem ;D
3. OMG, 8100 wejść! xdxd <600 od ostatniego rozdziału> kocham was <3
4. POWIADAMIAJCIE SWOICH ZNAJOMYCH O TYM BLOGU. Macie jakąs koleżanke, która tez czyta takie blogi? Powiedzcie jej o tym ;)
5. Mam 10 obserwatorów! uhuhuhu! :**
+ Jedna z moich ulubionych animacji xdxd