29 kwietnia 2012

Rozdział 10.

Zerwałyśmy się z koca i pobiegłyśmy w kierunku, z którego dochodził krzyk. Po chwili zobaczyłyśmy Louis'a leżącego na ziemi i wrzeszczącego. Dookoła niego stała reszta chłopaków. Mieli przerażone miny.
-Lou, co się stało? - przyklękłam przy nim.
-Ręka mnie, kurwa boli. - syknął, przestając na chwilę krzyczeć. Skrzywił się i spróbował usiąść.
Pomogłam mu.
-Zawieźmy go do szpitala! - krzyknęła Violet i machnęła ręką na przerażonego Harry'ego. - Zrób coś!
Harry na szczęście się otrząsnął i razem z Liam'em podnieśli pokrzywdzonego Lou.
-Dobra, dobra pójdę sam. - skrzywił się.
Ja z Violet pobiegłyśmy zebrać szybko koc i resztę rzeczy. Chwilę później załadowaliśmy to wszystko do bagażnika. Louis usiadł z tyłu, a samochodem kierował Liam, który chyba jako jedyny nie stracił głowy. Podziwiałam u niego takie podejście.
Droga do szpitala zajęła nam jedynie 10 minut. Ale to i tak było wystarczająco długo. Zaprowadziliśmy połamanego Louis'a do środka. Pobiegliśmy długim korytarzem, aż do blatu za którym siedziała drobna pielęgniarka o blond włosach.
-Słucham? - spytała, patrząc na nas jednym okiem, a drugim na ekran komputera.
-Jemu... coś się stało w rękę. - wyjąkał Harry. - Może złamał nie wiem.
Louis już nie krzyczał. Pielęgniarka wstała i ze stoickim spokojem zaprowadziła Louis'a w głąb korytarza. Wszyscy ruszyliśmy za nim.
-Nie możecie wszyscy wejść. - stwierdziła, sadzając Loui'ego na krzesełku.
-A my chociaż możemy? - wskazałam na siebie i na Harry'ego. Wiedziałam, że wszyscy się będą martwić, ale Harry na pewno będzie najbardziej panikować.
Pielęgniarka skrzywiła się.
-Dobrze. Ale tylko wy. - i odeszła.
Chwilę później z sali naprzeciwko krzesełka Louis'a wyszedł starszy siwy pan z brodą.
-Proszę wejść. - powiedział łagodnym głosem.
Wszyscy troje weszliśmy do środka. Lekarz spojrzał się troskliwie na Louis'a. Usadził go na kozetce i zaczął delikatnie oglądać jego lewą rękę.
-Co robiłeś, nim cie zaczęła boleć? - zapytał doktor.
-Ee... biegałem i... wpadłem w drzewo... - zaczął Lou.
Mimo okropnej sytuacji nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem. Harry uśmiechnął się blado, a Louis mimo bólu zdobył się na szeroki uśmiech. Jedynie lekarz zachował powagę.
-No i potem upadłem. - stwierdził Lou.
Doktor zacmokał i powiedział:
-Nie jest tak źle. To tylko skręcenie. Szybciej się wygoi niż złamanie.
Pokiwaliśmy głowami.
-Teraz proszę za mną, założymy gips. - mruknął lekarz i ruszył w kierunku innych drzwi.
Przeszliśmy do drugiego pokoju w którym znudzona pielęgniarka czytała gazetę. Gdy zobaczył, że ktoś wchodzi, odłożyła ją i jakby niezadowolona do nas podeszła. Jednak w pewnym momencie przyjrzała się bliżej Louis'owi. Nagle powiększyły jej się oczy. Chyba w porównaniu do reszty rozpoznała Louis'a. Chwile później jej wzrok przeniósł się na Harry'ego, który patrzył troskliwie na Lou. Zamiast coś zrobić pielęgniarka wpatrywała się w chłopaków. Gdyby któregoś z nich poprosiła teraz o autograf, to bym jej przywaliła, słowo daję. Lekarz chrząknął.
-Zostawiam was. - powiedział i ruszył z powrotem do swojego gabinetu.
Kobieta wzięła się do pracy. Co chwilę spoglądając na chłopców i na mnie, nałożyła Louis'owi na rękę dziwną papkę.
-Poczekajcie pięć minut. - dodała roztrzęsionym głosem.
Następnie wyszła z sali, bo chyba się zbytnio zestresowała towarzystwem chłopaków.Gdy tylko wyszła, doskoczyłam do Louis'a.
-Bardzo cię boli? - zmartwiłam się.
-Już mniej. - uśmiechnął się.
-O i przepraszam... że się śmiałam. - teraz też zachichotałam, na samo wspomnienie, tego co powiedział Lou.
-Spoko. - pokiwał głową. - Harry..?
-Tak? - Hazza spojrzał na niego.
-Chcę iść na spotkanie z fanami. - Lou przybrał minę typową dla rozkapryszonego dziecka.
-Jeśli będziesz w stanie... - mruknął Harry.
-Jestem w stanie. - stwierdził Louis stanowczo.


**************************************************************************************


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz