Właśnie wróciłam z piątkowych lekcji. Dzisiaj umówiłam się z Louis'em - stęskniłam się za nim. Mieliśmy jechać na piknik. Jutro po południu będzie spotkanie z fanami, za tydzień koncert. Oprócz tego za dwa tygodnie miała być Wielkanoc. Natomiast za miesiąc... 21 maja - moje urodziny. Szczerze mówiąc liczyłam na szczeniaka od rodziców. Najlepiej jakąś małą sierotkę ze schroniska. Mówiłam już rodzicom o moim marzeniu, oni tylko wzruszali ramionami i się uśmiechali.
Din don. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi.
-Siema, Lou! - wyszczerzyłam zęby.
-Hej! - odpowiedział - Bierz rower i idziemy.
Pobiegłam szybko do garażu i wyjęłam z niego mój już wymyty wcześniej z kurzu rower. Gdy podeszłam do Louis'a, zobaczyłam, że ten ma w koszyku jedzenie i kocyk. Pokiwałam głową z aprobatą.
-Jedziemy. - rzekł Louis i pojechaliśmy w kierunku polanek, leżących na skraju lasu.
Był akurat ciepły dzień kwietnia. Wyjątkowo ciepły. Jazda rowerem byłaby przyjemna, gdyby nie Lou, który ciągle spychał mój rower do różnych dołów.
-EJ! - wrzasnęłam, gdy po raz kolejny niemal się nie wywróciłam. - Zaraz wracamy do domu!
-Nie, błagam! - Louis udał przerażenie.
Spojrzałam się na niego przymrużonymi oczami, uważając jednocześnie, aby nie spaść z roweru. Po piętnastu minutach rozkładaliśmy już kocyk i jedzenie na wielkiej polance. Usiedliśmy sobie, wystawiając twarze do słońca i gawędząc. Potem zjedliśmy wszystko co mieliśmy - w tym Louis zjadł dwa razy tyle co ja.
-Wiesz co? - mruknęłam, zajadając nadziewane pierniki.
-Nom? - wybełkotał Louis z piernikiem w ustach.
-Trzeba znaleźć Liam'owi dziewczynę. - powiedziałam zamyślona.
Louis parsknął śmiechem.
-Daj spokój... myślę, że nie jest taką sierotą i sam sobie znajdzie. - wyszczerzył zęby Louis.
Pokręciłam głową.
-To nie o to chodzi. - zaprzeczyłam. - Po prostu... mówiłam ci o co się pokłóciliśmy... A ja... Jezu, nie patrz się na mnie takim tępym wzrokiem!
Lou zmarszczył czoło.
-Zaraz zobaczymy kto jest tępy! - krzyknął, przewrócił mnie na kocyk i zaczął łaskotać.
-Ej, ja mówię... haha! poważnie!! - krzyknęłam, wijąc się na kocu. - Przestań! Au! Dobra, nie jesteś tępy! Przepraszam!!
Louis się wyprostował.
-Dziękuję. - powiedziałam z sarkazmem. - Wiesz już o co chodzi? Nie chcę ci tego tłumaczyć.
-No... wiem.
-Więc...? Wiesz z kim go można zeswatać? - spytałam z nadzieją.
-Hmm... A co powiesz na ta tancerkę z X Factor? - zapytał.
-Danielle? - podskoczyłam. - No tak! Dobry pomysł. Po prostu namówimy Liam'a, żeby się z nią umówił!
-Super pomysł. A kto ma zawsze super pomysły? - Lou przekrzywił głowę i wyszczerzył komicznie zęby. -No kto?
-Tak, tak, ty. I w ogóle jesteś super. - mruknęłam, wywracając oczami.
-Dziękuję. O i mam jeszcze jeden super pomysł! - krzyknął.
-Taaak? - spytałam.
-Jutro robimy taki piknik z resztą chłopaków! - powiedział z entuzjazmem.
-Ło! Ten pomysł też jest niezły! Co się z tobą stało? Przecież zazwyczaj... - zawiesiłam głos.
-Ej! - krzyknął i ze śmiechem ponownie zaczął mnie łaskotać.
-O Boże, ty tyranie. - jęknęłam. - Więc jutro po południu spotkanie z fanami?
-Tak. O 16.30. - Już mnie nie łaskotał.
-No. To rano o... 9.30 pojedziemy tu na piknik, dobra? - spytałam.
-Dobra. A przyjdziesz na nasz koncert, w przyszłą sobotę? - spytał.
-No jasne! Ciągle liczę na autografy od moich idoli. - westchnęłam teatralnie.
-Chcesz to ci się mogę teraz podpiszę. - Louis zaczął udawać poważnego.
-Głupek! Nie chcę od ciebie żadnego autografu. Mówiłam raczej o bardzo przystojnym Harry'm Stylesie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Przekażę, przekażę... - Lou pokiwał głową.
-Ja ci dam! - uderzyłam go w plecy. - Nie powiesz mu tego!
-A czemu? - zachichotał.
-Bo cię zacznę łaskotać. - krzyknęłam.
-Mabel. Ty nie umiesz łaskotać. - powiedział Lou.
-Umiem. I zaraz zobaczysz. A po za tym żartowałam.
-Ach, więc Harry nie jest przystojny, tak? - zapytał.
Zacięłam się.
-To też mu przekażę. - parsknął śmiechem Lou.
-Nienawidzę cię, Louisie Williamie Tomlinsonie. - wyrecytowałam.
Louis tylko głośno się zaśmiał.
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie zaczął padać deszcz. Musieliśmy szybko się zbierać i uciekać.
***
Następnego ranka wstałam o 8.00. Naprawdę się zdziwiłam, że byłam w stanie wstać tak wcześnie. No ale czego się nie robi dla One Direction.
Wyszykowałam się szybko, spakowałam jedzenie i usiadłam z rodzicami przy stole w kuchni.
-Chcesz omleta? - zapytała mama.
-No - odpowiedziałam i już po chwili dostałam pysznego omleta, wysmarowanego dżemem.
Zjadłam śniadanie tak szybko, jak mogłam. Już kierowałam się do drzwi, kiedy usłyszałam głos mamy:
-Mabel, jutro ja i tata... wyjedziemy na noc.
-Słucham? - zdziwiłam się.
-Możesz nocować u chłopaków, chyba że... zostaniesz sama w domu.
-Łał, mogę zostać sama w domu? - zdziwiłam się. Nie spodziewałam się tego.
-Jeśli chcesz. - mama wzruszyła ramionami. - Idź już, bo na ciebie czekają.
Wyjrzałam przez okno i rzeczywiście ujrzałam vana chłopaków.
-Pa mamo! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Wsiadłam na jedno z tylnich siedzeń.
-Ej, wiecie co się stało? - spytałam uradowana.
-A może "cześć" najpierw? - mruknął Louis z dezaprobatą.
-No cześć, cześć. Mogę zostać w domu sama na noc! - krzyknęłam.
Po chwili już wszyscy wiedzieli o co chodzi, a my tymczasem przejechaliśmy już połowę drogi.
-Ale... chyba przyjdziesz do nas, co nie? - zapytał Niall, szczerząc zęby.
-Znaczy ostatnio wam się trochę za bardzo narzucam... - mruknęłam zestresowana.
-W sumie... - zaczął Harry, a potem wybuchnął śmiechem. - Nie no coś ty. Nie przeszkadzasz.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się, chociaż Harry, siedzący z przodu nie mógł tego zobaczyć. - O właśnie, miałam ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.
-Czemu? - zdziwił się chłopak z loczkami.
-Ostatnio ani razu nie nazwałeś mnie małą dziewczynką. - zaśmiałam się.
-Tęsknisz za tym? - zarechotał.
-Nie!
-Oo, a po za tym Zayn nie spotykał by się chyba z małą dziewczynką, to może kwestia tego. - pokiwał głową Harry.
Wywróciłam oczami.
-O, przypomniało mi się coś! - powiedział głośno Louis, manewrując kierownicą. - Mabel coś o tobie ostatnio mówiła Harry...
-Zamknij się. - jęknęłam. - Żartowałam.
-O co chodzi? - zapytał Hazza.
-O to że... - zaczął Lou.
-Nie powiesz tego, Louis. - warknęłam.
-A czemu nie? - zaśmiał się Louis.
-Bo ci zakazuję! - krzyknęłam.
-Boże, o co chodzi? - spytał Liam.
-O to, że Mabel stwierdziła, że Harry... - zarechotał Lou.
-Przestań! - wrzasnęłam.
-Ale to nic złego, że uważasz, że Harry jest bardzo, bardzo ładny i że cię pociąga. - parsknął Louis.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej! Wcale tak nie powiedziałam! - teraz nawet ja się śmiałam.
-Jak nie? - zaśmiał się Lou, nawet nie patrząc na drogę.
-No nie powiedziałam tak! I patrz się na drogę, nie zabij nas! - krzyknęłam.
Okazało się, że już jesteśmy na miejscu. Cały czas się śmiejąc, wyjęliśmy z bagażnika wszystko, co było potrzebne na biwak. Przeszliśmy parę metrów i dotarliśmy do tej łączki, na której odbył się wczorajszy piknik. Rozłożyliśmy koce i ponieważ chłopacy już zdążyli zgłodnieć, spałaszowaliśmy wszystko, co było w koszyku. Gdy pochłanialiśmy już ostatnie zimne tosty coś mi przyszło do głowy.
-Niall, czemu nie przyszedłeś z dziewczyną? - spytałam.
-Ee... Nie ma już żadnej dziewczyny. - mruknął, patrząc w ziemię.
Kurde, zepsułam mu humor.
-Przykro mi. - poklepałam go delikatnie po plecach. - Przepraszam, że zapytałam. Ale nie bądź smutny, teraz jest piknik.
-Okej, dla piknika mogę to zrobić i będę wesoły. - wyszczerzył zęby.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest Violet.
-Cześć! - krzyknęłam i ją przytuliłam.
Zaczęliśmy się bawić. Krzyczeliśmy, śmialiśmy się, chłopaki zaśpiewali parę utworów. Goniliśmy się po łące i wywracaliśmy w wysoką trawę. Było naprawdę super.
Po pewnym czasie ja z Violet zmęczyłyśmy się, więc usiadłyśmy we dwie na chwilę na kocu.
-Jak ci się z Harry'm układa? - zapytałam zaciekawiona.
-Bardzo dobrze. Jeśli chodzi o pocałunek, to się pogodziliśmy. - wyznała.
-Cieszę się. Wiesz ja też miałam taką sytuację z Zayn'em. - powiedziałam.
Zaczęłam opowiadać jak to był, gdy nagle usłyszałyśmy głośny krzyk.
**************************************************************************************************
Przepraszam, że dodaję tak rzadko. ;p
I jak ten rozdział się podoba? Jeszcze dzisiaj zrobię nową ankietę ;p
-No - odpowiedziałam i już po chwili dostałam pysznego omleta, wysmarowanego dżemem.
Zjadłam śniadanie tak szybko, jak mogłam. Już kierowałam się do drzwi, kiedy usłyszałam głos mamy:
-Mabel, jutro ja i tata... wyjedziemy na noc.
-Słucham? - zdziwiłam się.
-Możesz nocować u chłopaków, chyba że... zostaniesz sama w domu.
-Łał, mogę zostać sama w domu? - zdziwiłam się. Nie spodziewałam się tego.
-Jeśli chcesz. - mama wzruszyła ramionami. - Idź już, bo na ciebie czekają.
Wyjrzałam przez okno i rzeczywiście ujrzałam vana chłopaków.
-Pa mamo! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Wsiadłam na jedno z tylnich siedzeń.
-Ej, wiecie co się stało? - spytałam uradowana.
-A może "cześć" najpierw? - mruknął Louis z dezaprobatą.
-No cześć, cześć. Mogę zostać w domu sama na noc! - krzyknęłam.
Po chwili już wszyscy wiedzieli o co chodzi, a my tymczasem przejechaliśmy już połowę drogi.
-Ale... chyba przyjdziesz do nas, co nie? - zapytał Niall, szczerząc zęby.
-Znaczy ostatnio wam się trochę za bardzo narzucam... - mruknęłam zestresowana.
-W sumie... - zaczął Harry, a potem wybuchnął śmiechem. - Nie no coś ty. Nie przeszkadzasz.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się, chociaż Harry, siedzący z przodu nie mógł tego zobaczyć. - O właśnie, miałam ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.
-Czemu? - zdziwił się chłopak z loczkami.
-Ostatnio ani razu nie nazwałeś mnie małą dziewczynką. - zaśmiałam się.
-Tęsknisz za tym? - zarechotał.
-Nie!
-Oo, a po za tym Zayn nie spotykał by się chyba z małą dziewczynką, to może kwestia tego. - pokiwał głową Harry.
Wywróciłam oczami.
-O, przypomniało mi się coś! - powiedział głośno Louis, manewrując kierownicą. - Mabel coś o tobie ostatnio mówiła Harry...
-Zamknij się. - jęknęłam. - Żartowałam.
-O co chodzi? - zapytał Hazza.
-O to że... - zaczął Lou.
-Nie powiesz tego, Louis. - warknęłam.
-A czemu nie? - zaśmiał się Louis.
-Bo ci zakazuję! - krzyknęłam.
-Boże, o co chodzi? - spytał Liam.
-O to, że Mabel stwierdziła, że Harry... - zarechotał Lou.
-Przestań! - wrzasnęłam.
-Ale to nic złego, że uważasz, że Harry jest bardzo, bardzo ładny i że cię pociąga. - parsknął Louis.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej! Wcale tak nie powiedziałam! - teraz nawet ja się śmiałam.
-Jak nie? - zaśmiał się Lou, nawet nie patrząc na drogę.
-No nie powiedziałam tak! I patrz się na drogę, nie zabij nas! - krzyknęłam.
Okazało się, że już jesteśmy na miejscu. Cały czas się śmiejąc, wyjęliśmy z bagażnika wszystko, co było potrzebne na biwak. Przeszliśmy parę metrów i dotarliśmy do tej łączki, na której odbył się wczorajszy piknik. Rozłożyliśmy koce i ponieważ chłopacy już zdążyli zgłodnieć, spałaszowaliśmy wszystko, co było w koszyku. Gdy pochłanialiśmy już ostatnie zimne tosty coś mi przyszło do głowy.
-Niall, czemu nie przyszedłeś z dziewczyną? - spytałam.
-Ee... Nie ma już żadnej dziewczyny. - mruknął, patrząc w ziemię.
Kurde, zepsułam mu humor.
-Przykro mi. - poklepałam go delikatnie po plecach. - Przepraszam, że zapytałam. Ale nie bądź smutny, teraz jest piknik.
-Okej, dla piknika mogę to zrobić i będę wesoły. - wyszczerzył zęby.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest Violet.
-Cześć! - krzyknęłam i ją przytuliłam.
Zaczęliśmy się bawić. Krzyczeliśmy, śmialiśmy się, chłopaki zaśpiewali parę utworów. Goniliśmy się po łące i wywracaliśmy w wysoką trawę. Było naprawdę super.
Po pewnym czasie ja z Violet zmęczyłyśmy się, więc usiadłyśmy we dwie na chwilę na kocu.
-Jak ci się z Harry'm układa? - zapytałam zaciekawiona.
-Bardzo dobrze. Jeśli chodzi o pocałunek, to się pogodziliśmy. - wyznała.
-Cieszę się. Wiesz ja też miałam taką sytuację z Zayn'em. - powiedziałam.
Zaczęłam opowiadać jak to był, gdy nagle usłyszałyśmy głośny krzyk.
**************************************************************************************************
Przepraszam, że dodaję tak rzadko. ;p
I jak ten rozdział się podoba? Jeszcze dzisiaj zrobię nową ankietę ;p
fajny rozdział czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńno jasne że mi się podoba :P:)
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział xD