10 maja 2012

Rozdział 17.

Usiadłam samotnie na ławce. Violet nie było dzisiaj w szkole, wymiotowała w nocy. Pewnie nie pójdzie ze mną i Evą do chłopaków dzisiaj. Harry będzie niepocieszony. Nagle zobaczyłam dziewczynę w charakterystycznych czerwonych okularach. Westchnęłam.
-Cześć Mabel! - zawołała Tracy z fałszywym entuzjazmem.
-Hej. - mruknęłam.
-Wiesz co? Mam do ciebie prośbę. - zaczęła, siadając koło mnie.
-Taak? - spytałam znużonym głosem.
-Bo ty się kolegujesz z... chłopakami. Wiesz o czym mówię?
-Wiem. - wycedziłam. Znowu się zaczyna.
-Poznasz mnie z nimi? - zrobiła słodką minkę.
Nie przeszkadzało mi to, że za nimi szaleje i chce ich poznać. Przeszkadzało mi to, że grała moją przyjaciółkę, podlizywała się i mnie wykorzystywała. Gdyby jakaś moja zwykła koleżanka chciała poznać chłopaków, bym ich poznała. Chodziło tylko o to, że Tracy łaziła za mną nie dlatego, że mnie lubiła, tylko dlatego, że chciała poznać zespół. I to mnie wkurzało.
Przypomniałam sobie radę Louis'a - wygarnąć Tracy co o niej myślę. Jednak nie potrafiłam.
-Na razie są zajęci. Przygotowują się do jakichś występów, i tak dalej. Jak będą mniej zajęci, przedstawię ci ich. - oczywiście kłamałam.
Nie miałam zamiaru uprzykrzać chłopakom życia tą idiotką. Wstałam i podeszłam do jakichś znajomych. Teraz naprawdę było trudno poznać kto jest moim prawdziwym przyjacielem, a kto koleguje się ze mną tylko dla One Direction. No ale... dla Louis'a, Zayn'a i reszty było warto. Uśmiechnęłam się do siebie.
Po lekcjach skierowałam się do domu. Wyjątkowo mogłam wrócić sama autobusem. Właściwie to moi rodzice ostatnio wyluzowali. Wbiegłam do kuchni, przywitałam się z mamą, pochłonęłam pierogi i poszłam na górę. Tam rzuciłam torbę w kąt i rzuciłam się na łóżko. Miałam jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam coś poczytać. Po dwudziestu minutach "Serce w chmurach" było skończone. Fajna książka. Przeczytam ją jeszcze nie raz. Wstałam i poszłam do łazienki. Uczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Gotowe. Wrzuciłam do ust miętową gumę do żucia i zeszłam na dół.
-Mamo, ja już wychodzę do chłopaków! - krzyknęłam.
Mama pokiwała i wróciła do oglądania wiadomości. Wyszłam z domu i stanęłam przed furtką. Czekałam na Liam'a. Po chwili zobaczyłam znajomy samochód.
-Cześć. - rzuciłam, wsiadając do środka.
-Hej. - odpowiedział i nacisnął pedał gazu.
-Słyszałam, że umówiłeś się z Danielle. - zagadnęłam.
Pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-Straszna plotkara z tego Louis'a. - mruknął.
Parsknęłam śmiechem. Nie wiedziałam, czy mam rację, ale wydawało mi się, że już się nie podobam Liam'owi tak jak dawniej. Zachowywał się jak przyjaciel i to mnie cieszyło. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Nieznajomy. Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - powiedziałam.
-Cześć! - usłyszałam znajomy głos.
-Ee... kto mówi? - wymamrotałam.
-Tu Peter. - usłyszałam.
No tak. Chłopak poznany na biwaku.
-Sory, nie poznałam cię. Co chciałeś? - spytałam.
-Spytać czy gdzieś ze mną wyjdziesz.
Zapanowała chwila milczenia. No ale w końcu chłopak mówił, że to będzie taki przyjacielski wypad. Dobra, przecież jak mam chłopaka, to nie znaczy, że nie mogę mieć kumpli.
-Dobra.Kiedy? - odpowiedziałam po krótkim milczeniu.
-Dzisiaj?
-Niee, dzisiaj nie mogę. - mówiąc to, ujrzałam jak Liam marszczy czoło.
-A jutro? - spytał Peter.
-Mogę. To o szesnastej pod Big Benem? - zaproponowałam.
-Okej. - usłyszałam wesoły głos. - To pa!
Rozłączyłam się. Miałam nadzieję, że Peter sobie za wiele nie obiecuje.
-Kto to był, jeśli mogę spytać? - Liam spojrzał na mnie.
-Możesz, możesz. Peter. - powiedziałam.
-Kto?
-Ee... ten chłopak z biwaku. - mruknęłam trochę skrępowana.
Liam uniósł brew. Wiedziałam co sobie myślał.
-To nie jest nic... to tylko kumpel. - burknęłam.
-A czy ja coś mówię?
Westchnęłam.
-Po prostu nie myśl sobie, że olewam Zayn'a, czy coś. - powiedziałam.
Samochód się zatrzymał i do środka wskoczyła Eva. Przywitała się z nami i znowu ruszyliśmy.
-Właśnie, czemu nie ma Violet? - zapytał Liam i zerknął na mnie.
-Jest chora. - skrzywiłam się. - Ale na koncert raczej przyjdzie.
W końcu wymioty przejdą jej najpóźniej jutro, w piątek.
-A wy będziecie na koncercie? - spytał Li.
-Tak. - odpowiedziała Eva, a ja pokiwałam głową. - Nawet kupiłyśmy już sobie odpowiednie ciuchy. - wyszczerzyła zęby.
-Tylko nie mów jakie! - fuknęłam na nią. - To niespodzianka.
Uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili zaparkowaliśmy przed domem chłopaków. Ja z Evą wysiadłyśmy z samochodu, a Liam został.
-Nie wysiadasz? - zdziwiłam się.
-Ja... e... teraz jadę do Danielle. - lekko się zarumienił.
Uśmiechnęłam się.
-Ładnie wyglądasz. - stwierdziła, teraz dopiero zwracając uwagę na jego strój.
Wyglądał ładnie, lecz zwyczajnie, a przecież o to chodziło. Liam uśmiechnął się delikatnie i odjechał.
Weszłyśmy z Evą do środka. Stwierdziłyśmy, że chłopcy muszą być w salonie. Skierowałyśmy się więc tam.
-Cześć. - powiedziałam nieśmiało.
-No cześć! - usłyszałyśmy krzyki i cała czwórka podbiegła nas wyściskać.
-Gdzie Violet? - zapytał Harry.
-Ee... jest chora. Nie przyszła. - powiedziałam zmieszana.
Harry trochę oklapł, ale i tak podszedł nas przytulić.
-To gdzie ta pizza, Niall? - spytałam z uśmiechem.
-Już dzwonię. - blondyn dorwał telefon i wykręcił numer.
Cała reszta położyła się na kanapie.
-Uwaga! Co powiedzie na magiczne sztuczki? - wrzasnął Louis i pomachał nam przed nosem pudełkiem z kartami.
-Taak! Ja pierwszy! - krzyknął Harry.
We dwójkę zaczęli się wygłupiać, wrzeszczeć, śmiać i łaskotać. Po chwili karty latały po całym pokoju.
-Ej Louis, twoje sztuczki są bez-na-dziej-ne. - zaśmiałam się.
-Ach tak? - wkurzył się Louis i popchnął Harry'ego na bok.
Lou skoczył na mnie i zaczął mnie łaskotać prawą ręką, bo lewą miał w gipsie.
-Auuua! - krzyknęłam. - Przestań!
-Ej! Nie rób jej tak! - powiedział głośno Zayn i zepchnął ze mnie Lou. - Tylko ja mogę jej tak robić!
Zayn wybuchnął śmiechem, usiadł na mnie i zaczął mnie łaskotać.
-Ej! Potwory! Złaźcie! - zaczęłam bić Zayn'a po rękach, lecz nie dało to zadowalających skutków. - Harry! Ratuj mnie!
Harry tylko zaśmiał się głośno. Ze śmiechem skoczył na Zayn'a.
-Kanapka! - krzyknął Lou i upadł na naszą trójkę.
Niall właśnie skończył zamawianie pizzy, więc z donośnym śmiechem zrobił rozbieg, złapał Evę za rękę i we dwoje skoczyli na całą resztę.
-Aaaaaa! - zaczęłam wrzeszczeć.
Do cholery, byłam na samym dole. Po długim, długim czasie, spędzonym na krzykach i śmiechu, jakoś znowu mogłam oddychać. Czułam, że jestem cała w siniakach. Podniosłam się chwiejnie i doszłam do kanapy.
-Wyobraźcie sobie, że nie ważycie trzy kilo. - warknęłam, masując obolałą rękę.
-Kotku, mięśnie muszą ważyć. - powiedział z powagą Zayn.
Reszta się zaśmiała.
-Mięśnie! Ciekawe jakie! - zaśmiałam się.
-Te mięśnie. - powiedział dumny Lou i napiął muskuły.

Musiałam to dodać o_O  <3


-Jaki lanser... - zachichotałam - No może ty masz jakieś tam mięśnie, ale reszta... - pokręciłam głową.
-Hej! Nie żartuj sobie! - parsknął śmiechem Zayn.
Podszedł do mnie i jednym, szybkim ruchem wziął mnie na ręce. Reszta wybuchnęła śmiechem.
-Dobra, dobra, koniec popisywania. - wywróciłam oczami. - Teraz mnie postaw.
Zayn pokręcił głową. I zaczął mnie nieść w kierunku schodów.
-Gdzie mnie ciągniesz? - spytałam.
-Do sypialni. - podniósł jedną brew.
Reszta chłopaków zaśmiała się głośno z naszego dialogu.
-Teraz zobaczysz, że Zayn ma mięśnie! - wybuchnął śmiechem Harry.
Zrobiło mi się gorąco. Malik się zaśmiał. Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. Położył mnie na łóżku.
-Dzięki. - mruknęłam.
Zayn usiadł koło mnie.
-Co chcesz dostać na urodziny? - spytał.
No tak za miesiąc moje 17 urodziny.
-Nic nie musisz mi dawać. - uśmiechnęłam się.
-A jeśli chcę? - zaczął się droczyć. - O czym marzysz?
-Ee... w takim razie... chcę mieć psa. Ale rodzice mają mi go dać. - uśmiechnęłam się lekko. - Znaczy... chyba mi go dadzą.
-No to sam będę musiał coś wymyślić. - westchnął.
-Nie musisz mi nic dawać. - wywróciłam oczami.
-Muszę. - uśmiechnął się. - Mogę o coś spytać?
-Jasne.
-Miałaś kiedyś chłopaka? - zapytał po chwili ciszy.
Przygryzłam wargę. Nikomu oprócz Violet o tym nie opowiadałam.
-Tak. - powiedziałam cicho, natychmiast poważniejąc.
-Opowiesz mi o nim? - zapytał powoli Zayn.
-No.... dobra.
I zaczęłam opowiadać o Chrisie.
Miałam piętnaście lat, gdy poznałam mojego byłego. On miał siedemnaście. Poznaliśmy się przez jakąś wspólną koleżankę. Od razu przypadł mi do gustu. Starszy o dwa lata, z przystojną twarzą i brązowymi włosami. Właściwie nie był jakiś nadzwyczajny. Ale mimo to uwielbiałam go. Zawsze prawił mi komplementy, czułam się ważna i piękna. Adorował mnie na każdym kroku. Wszystkie koleżanki mi go zazdrościły. Teraz tak myślę, że on chyba też mnie kochał tak jak ja jego. Ale... Chris miał jedną potworną wadę. Straszliwie kłamał. I to zarówno w zwykłych codziennych sprawach - z kim wychodzi, gdzie idzie- jak i w tych poważnych. Skończyło się tak, że zobaczyłam go kiedyś całującego jakąś dziewczynę. To bardzo bolało. On potem próbował przepraszać, ale miałam już dość chłopaka, który stale kłamał i do tego mnie zdradził. Ale jemu na mnie zależało. Wiedziałam o tym. Ale nie wiedziałam jak w takim razie mógł mnie zdradzić. Nigdy sobie tego nie wyjaśniliśmy.
Gdy skończyłam opowiadać, zapanowała cisza.
-Przykro mi. - powiedział po chwili Zayn.
-Nie ma sprawy... to było rok temu. - mruknęłam.
Wtuliłam się w Zayn'a. Powiedzenie mu tego wszystkiego, bardzo mi pomogło. Nagle usłyszeliśmy krzyk Louis'a:
-Zayn! Pizza przyjechała!
Gdy wyszliśmy na schody, usłyszeliśmy jak Niall mówi:
-Ech.. byłoby więcej dla nas.
Uśmiechnęłam się. Po chwili znaleźliśmy się w salonie, gdzie leżało sześć wielkich pizz.
-Ja mam jedną taką zjeść? - zdziwiłam się.
-Ee... jak nie dasz rady, to wiedz że możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się Niall.
Zachichotałam.
-I jak, Zayn pokazał jaki jest silny? - mrugnął do mnie Harry.
Oblałam się rumieńcem i rzuciłam w Hazzę poduszką. Ten się tylko zaśmiał. Zaczęliśmy jeść. Ja pochłonęłam "jedynie" cztery kawałki, a w tym czasie Niall zjadł całą swoją pizzę.
-Chcesz? - spytałam i podsunęłam mu resztę swojego posiłku.
-Dzięki. - rzekł Nialler i rzucił się na pizzę.
Ciągle bolała mnie ręka. Spojrzałam na Evę która przyglądała się, jedzącemu Niall'owi.
-Ej, nie gap się tak na niego! - zaśmiał się Harry do Evy.
-Louis, kiedy ci zdejmą gips? - zapytałam.
-Ee... lekarz mówił, że za trzy tygodnie. Także na twoja urodzinową bibę będę miał sprawne obie ręce. - wyszczerzył się Lou.
-Nie będzie żadnej biby! - zaśmiałam się.
Potem zaczęliśmy grać w karty. Puste pudełka po pizzach wylądowały w rogu pokoju. Louis rozdał karty i powiedział:
-Gramy w... Harry'ego.
Wybuchłyśmy razem z Eva śmiechem.
-Co to za w ogóle nazwa? - zachichotałam.
Harry zmierzył mnie wzrokiem.
-Przepraszam. - zaśmiałam się i zaczęłam się przysłuchiwać Lou, który wytłumaczył mi zasady.
Zmrużyłam oczy.
-Czyli gramy w cygana? - spytałam, podsumowując w głowie zasady gry.
-Nazywaj to sobie jak chcesz. - uśmiechnął się Lou. - My to nazywamy Harry.
Wywróciłam oczami i zaczęliśmy grać. A granie z One Direction w karty jest naprawdę zabawne. Co chwilę wybuchałam śmiechem, gdy chłopacy wyczyniali niestworzone rzeczy i co kilka minut zmieniali zasady gry. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki w korytarzu. Okazało się, że to uśmiechnięty Liam.
-Cześć! - powiedział wesoło i klapnął na kanapę.
-Oo, aleś ty dziś wesoły. - zaśmiał się Zayn.
Liam wyszczerzył zęby. Cieszyłam się, że mu się układają sprawy sercowe.
Nim się obejrzeliśmy, była już dwudziesta druga. Eva już poszła.
-Muszę wracać do domu. - jęknęłam.
-Odprowadzić cię? - zaproponował Zayn.
Pokiwałam głową. Pięć minut później szliśmy już ciemną ulicą w kierunku mojego domu.
-Ee... Zayn? - zaczęłam.
-No?
-Nie będziesz miał nic przeciwko, że jutro się spotykam z Peterem? - upewniłam się.
Chciałam, żeby wiedział i żeby się ewentualnie przyzwyczaił.
Po dłuższej chwili pokręcił głową:
-Nie, nie będę miał.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Możesz mi zaufać. - powiedziałam i pocałowałam go lekko w szyję, bo nie chciałam stawać na palcach.
-Już ci ufam. - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie delikatnie w usta.
Już chciał się oddalić, ale go przytrzymałam.
-Czekaj. - mruknęłam.
Objęłam go w pasie jedną ręką, a drugą złapałam jego szyję. Zayn złapał moją głowę w obie ręce. Całowaliśmy się przez chwilę delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie.
-Lubię się z tobą całować. - wymamrotałam z uśmiechem, ledwo odrywając swoje usta od jego.
-Nawzajem. - uśmiechnął się i cmoknął mnie lekko w nos. - Idziemy? - złapał mnie za rękę.
-Taak. - uśmiechnęłam się.
Zayn był naprawdę świetny w roli chłopaka. Przytuliłam się do niego.
-Za jakiś czas przedstawię cię rodzicom. - mruknęłam cicho.
-Dobrze. - odpowiedział.
Już byliśmy przed moim domem. Patrzyłam się przez chwilę Zayn'owi w oczy. Wyglądał , jakby chciał coś powiedzieć. Ale się powstrzymał. Już chciałam go zachęcić, żeby mówił, ale on szepnął:
-Do soboty.
Uśmiechnęłam się.
-Pa.
Patrzyłam jak się oddala, a potem na miękkich nogach weszłam do domu.


***************************************************************************************************

Jestem chora, nie chodzę do szkoły więc piszę bloga ;)) Wiem, że post miał być w piątek, ale teraz jest, to chyba dobrze ;D
I mam dla Was parę ogłoszeń:

1. Jeśli masz konto google i wchodzisz tu często, to mógłbyś się dodać do obserwatorów?? ;p

2. ANONIMOWI. Podpisujcie się w komentarzach i to jakimś w miarę stałym nickiem. Po prostu chciałam wiedzieć czy komentują te same osoby, co w poprzednich rozdziałach, czy nowi ;) Dziękuję tym, którzy sie podpisują xd

3. Wkrótce (bo 15.05 - we wtorek) będziemy obchodzić małą rocznicę - dwa miesiące bloga. Przygotuję urodzinkowego posta ;]]

Mamy ponad 2500 wejść xd Pora podsumować ankietę:

Jak oceniasz tego bloga?
a) bardzo dobrze ;P     -    68%
b) dobrze ;)                   -     24%
c) w miarę xd                -     4%
d) średnio ;/                  -      4%
e) slaby ;[                      -      0%  <Weeeee>

Więc 96 % ocenia go pozytywnie (bardzo dobrze, dobrze i w miarę) ;PP
Dziękuję i do następnego ;D

8 komentarzy:

  1. Boże jak ja kocham tego bloga :P
    Fajnie że dodałaś rozdział dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lou i te jego mięśnie :D świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejku.. to jest świetne :D juz sie nastaepnego doczekać nie moge :) kocham to co robisz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boosski rozdział. Zdjęcie Lou! Ahahahha! Świetne. ;D A Zaynee jest taki kochany. <3 Cieszę się, że Liamowi się układa. ;)
    Ja już normalnie chcę urodzinkowego bloga!

    Fankaa
    Andziaaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super pisz dalej :*
    "Smile" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Piszesz świetnie!!! Czekam na kolejne i zapraszam do mnie :
    http://and-dreams-of-1d.blogspot.com/
    Wejdziesz proszę? Wiem że nikt nie lubi jak ktoś się reklamuję ale dopiero zaczęłam więc proszę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie :P rocznica bloga ;)
    Zayn jest taki milutki..:)
    Dżola xd

    OdpowiedzUsuń
  8. 100000000000000 % Kocham tego bloga:*

    OdpowiedzUsuń